Niestety nie tylko sportowe emocje towarzyszą ostatnio meczom Widzewa. Pseudokibice dają o sobie znać.
Głośno na całą Polskę było o rozróbach na domowym meczu Widzewa z GKS-em Tychy. Sektor gości demolowali wtedy pseudokibice GKS-u Tychy i zaprzyjaźnieni z nimi fani ŁKS-u. Interweniowała ochrona, a nawet policja. Straty na stadionie są ogromne, sięgają nawet 300 tysięcy złotych. Rachunek dostanie GKS Tychy.
Niedzielny mecz musiał zostać przerwany. Sędzia na kilka minut zaprosił piłkarzy do szatni. Na szczęście udało się go dokończyć i na szczęście nie wybiło to z rytmu piłkarzy Widzewa, którzy zwycięskiego gola zdobyli w samej końcówce.
Niestety w Katowicach było podobnie, a nawet gorzej biorąc pod uwagę fakt, że przerwa w grze trwała jeszcze dłużej, bo ponad 20 minut. Niewiele brakowało, by sędzia w ogóle zakończył mecz. Wszystko przez zachowanie pseudokibiców GKS-u, który najpierw rozpalili race (rzucali nimi), a potem próbowali zaatakować kibiców Widzewa. Cześć chuliganów wyrywała krzesełka i nimi rzucała. Mecz udało się dokończyć i Widzew zwyciężył 2:0.
– Obserwator mówił, że jeszcze jedna raca, jedna minuta przerwy i będzie po meczu, aczkolwiek w perspektywie tego, co się później wydarzyło to dobrze, że ten mecz dograliśmy, bo potem byłyby głosy, że ktoś nam pomógł wygrać. My sobie sami pomogliśmy na boisku – mówił po meczu trener Janusz Niedźwiedź.
“Nie sądziłem, że będę miał z meczu takie foto. Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało i Widzew wraca ze Śląska z trzema punktami” – napisał na Twitterze Jakub Dyktyński z biura prasowego Widzewa zamieszczając fotografię, którą publikujemy powyżej.
Zarówno GKS Tychy, jak i GKS Katowice powinny spodziewać się kar. Oby były dotkliwe.