„Łódzki sport” rozmawia z Januszem Kudybą, który komentuje mecze Fortuna 1. Ligi w Polsacie Sport. Były piłkarz m.in. Śląska Wrocław, mówi bardzo ciekawe rzeczy.
Jak podobała się panu pierwsza runda Fortuna 1. Ligi? Była ciekawa?
– Na pewno do pewnego momentu była duża dominacja Widzewa i Miedzi Legnica. Końcówka należała do Miedzi, bo Widzew wpadł w wynikowy kryzys. W ostatnich pięciu spotkaniach wygrał przecież tylko raz. Ale dzięki temu, jak grał na początku, jest drugi. Trzecia jest Korona, ale końcówki też nie miała najlepszej – w pięciu meczach przegrała aż trzy razy. Ogólnie, w drugiej części rundy poziom bardzo się wyrównał. Proszę zwrócić uwagę, że nawet dwanaście drużyn ma szanse zakwalifikować się do barażów, czyli walczyć o PKO Ekstraklasę.
Poziom się więc obniżył, czy podwyższył?
– Jedni powiedzą, że obniżył, a ja uważam, że więcej zespołów gra lepiej, niż wcześniej. I prawie każdy o coś grać. Gdy rywalizują ze sobą zespoły z miejsc 1-12, to wynik praktycznie zawsze jest niewiadomą, bo nie ma zdecydowanego faworyta. I ofiarą tego wyrównania się poziomu jest m.in. Widzew, który właśnie z tego powodu stracił w końcówce trochę punktów. Przecież nie grał bardzo źle, a w niektórych meczach wręcz naprawdę dobrze, a jednak nie wygrywał.
Kto najbardziej na plus w lidze?
– Oczywiście, jeśli weźmiemy pod uwagę całą rundę, to Miedź Legnica. Trener Wojciech Łobodziński, który nie tak dawno jeszcze sam grał w piłkę, bardzo szybko się przestawił i odnalazł w nowej dla siebie rzeczywistości. Aż tak dobra postawa Miedzi, to spora niespodzianka. Łobodziński stworzył zespół, który grał efektownie i efektywnie. Miał najlepszą ofensywę i najlepszą defensywę. 35 punktów mówi samo za siebie. Wiosną tylko czternaście meczów i jeśli Miedź nie przegra sama ze sobą, to Legnica znów będzie miała ekstraklasę. To zdecydowany faworyt. Oczywiście w piłce potrzeba pokory i być czujnym do ostatniej kolejki, ale nie wydaje mi się, by Miedź miała tę szansę wypuścić z rąk.
Rozczarowanie?
– Zdecydowanie ŁKS. Myślałem, że klub po spadku z ekstraklasy szybko się odbuduje, ale w ostatnim sezonie przyszło wielkie rozczarowanie. Do tego tamta porażka przyniosła kłopoty finansowe i także w tych rozgrywkach to widać.
Doszły karuzela z trenerami i ciągłe kontuzje. Ja też byłem piłkarzem i proszę mi wierzyć, że jeśli w kadrze jest dziesięciu, dwunastu kontuzjowanych piłkarzy, to nie jest to pech. Może się zdarzyć, że nawet czterech zawodników ma mechaniczne urazy. Ale tylu na raz niezdolnych do gry? Czegoś w mojej ocenie w ŁKS-ie nie dopilnowano.
Janusz Kudyba
Ktoś jeszcze rozczarował?
– Na pewno Arka Gdyni, bo przecież jest poza szóstką. I Zagłębie Sosnowiec, którego sytuacja wciąż nie jest łatwa. Organizacyjnie i finansowo klub jest poukładany, drużyna powinna być najniżej w okolicach ósmego miejsca, a jest blisko strefy spadkowej. Może jednak to się zmieni, bo ostatnio Zagłębie wygrało trzy z czterech spotkań. Jak to wszystko mówię, to nachodzi mnie taka myśl, że ta liga jest naprawdę ciekawa, właściwie każda drużyna o coś walczy, nie ma typowego środka tabeli, gdzie zespoły nie myślą ani o awansie, ani nie muszą martwić się o spadek. Gra wciąż się toczy i toczyć będzie. Poza tym pada dużo bramek, dobrze ogląda się te mecze, bo przecież na wielu byłem. I nie wspomniałem jeszcze o Podbeskidziu Bielsko-Biała. To drużyna budowana trochę na kolanie, a też nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Będzie ciekawie.
O awans musi bić się m.in. Korona. Jeśli nie awansuje…
– Ekstraklasa albo śmierć – takie jest tam nastawienie. Dobrze znam tę drużynę, komentowałem w Kielcach kilka meczów. Na pewno teraz trzeba dobrać dobrego trenera, bo coś nie wypaliło z trenerem Dominikiem Nowakiem. Nawet, jak drużyna punktowała, to gra nie wyglądała najlepiej. Brakowało i zwycięstw i stylu. Ciekawy jestem, kto przyjdzie teraz. Mówi się m.in. o Leszku Ojrzyńskim, a słyszałem też o Piotrze Stokowcu, ale to chyba za wysoka półka. Zobaczymy.
Wróćmy jeszcze do Widzewa. To też drużyna budowana na szybko. Latem zmieniło się tam prawie wszystko.
– Byłem dużym zwolennikiem trenera Janusza Niedźwiedzia w Widzewie. Mieszkam we Wrocławiu, do Polkowic, gdzie wcześniej pracował, nie jest daleko. Znam też prezesa Mateusza Dróżdża. Myślę, że w Widzewie wszystko kapitalnie poukładano, w kwestii organizacyjnej i sportowej. To zasługa głównie czterech osób: właściciela Tomasza Stamirowskiego, prezesa Mateusza Dróżdża, dyrektora sportowego Łukasza Stupki i trenera Janusza Niedźwiedzia. Widzew, tak jak mówiłem, świetnie zaczął, ale potem miał zadyszkę. Moim zdaniem nie wynikało to jednak ze słabości drużyny z Łodzi, ale coraz większej siły rywali. Dla Widzewa duży plus za tę rundę.
Najlepszy piłkarz Widzewa?
– Było kilku kluczowych. Obserwuję ligę od dawna i widzę, jak duży postęp u trenera Niedźwiedzia zrobił Dominik Kun. Marek Hanousek też był w poprzednim sezonie dość średnim piłkarzem. A teraz zrobił niebywały postęp. Ma bardzo fajne otwierające podanie, w defensywie wykonuje bardzo dużo pracy. To płuca zespołu. Niekonwencjonalnie potrafi zagrać Juliusz Letniowski. Musi się jednak uporać z problemami, bo więcej czasu spędza w gabinetach lekarskich, niż na boisku. Ale myślę, że to nie jego wina, tylko taki ma organizm. Widzew długo miał najlepszą defensywę w lidze i duża w tym zasługa Jakuba Wrąbla oraz Krystiana Nowaka. Widać to było zwłaszcza wtedy, gdy Nowak doznał kontuzji i ile stracił zespół w obronie. To szef defensywy. Zawodnicy, których wymieniłem, są w Widzewie decydujący, ale inni też zrobili postęp. U Bartosza Guzdka widzę spory potencjał. Wiem to, bo sam byłem napastnikiem. Coś w nim jest, ale trzeba dużo pracy i pokory.
Niewypał transferowy to Abdul Aziz Tetteh. Chyba pan się zgodzi?
– Wynika to też z rywalizacji, którą przegrał. Na jego pozycji gra Marek Hanousek i tylko samobójca posadziłby Czecha na ławce. Tetteha oczywiście pamiętam z ekstraklasy, ale chyba ma już swoje lata i spory nadbagaż. Może po okresie przygotowawczym pokaże coś więcej? O ile zostanie w Widzewie. Na pewno będzie mu jednak trudno się przebić.
Czy Widzew potrzebuje wzmocnień?
– Zdecydowanie tak. Niektórzy pewnie powiedzą, że nie trzeba, że zespół jest ukształtowany, ale ja uważam, że zawsze potrzebna jest świeża krew i rywalizacja. Proszę zwrócić uwagą na to, że gdy z powodu kontuzji brakowało Wrąbla, Nowaka czy Letniowskiego, to było to widać. Widzew potrzebuje nowych zawodników w każdej formacji i jestem pewny, że w klubie to wiedzą.
Spytam jeszcze o ŁKS, który ma w składzie Pirulo, Antonio Domingueza i Ricardinho, czyli piłkarzy na poziomie ekstraklasy. A zawodzą.
– Bardzo cenię zwłaszcza umiejętności Domingueza i Pirulo, którzy są ponad poziom tej ligi. Myślę, że ich słabsza gra wynika m.in. z zawirowań finansowych w klubie, a poza tym z faktu, że w tym gwiazdozbiorze jest za dużo gwiazd. Doszli do nich Ricardinho i Mikkel Rygaard i zaburzono proporcje między defensywą i ofensywą, w ogóle w drużynie. Teraz wyróżniali się Radaszkiewicz i Koprowski, którzy wskoczyli do składu i nie kalkulują, grają dobrze, a nie gwiazdorzą. Takich piłkarzy potrzeba dołożyć więcej do dwóch gwiazd, a nie kolejnych, którzy za gwiazdy się uważają.
Ale ŁKS ma wciąż szanse na awans?
– Oczywiście, ale w klubie muszą uporać się z problemami. Każdy za swoją pracę chce otrzymywać wynagrodzenie. Poza tym, nie do końca jestem przekonany do trenera Kibu Vicunii. Nie wiem, czy to odpowiednia osoba dla tej drużyny.
Z innym trenerem byłoby ŁKS-owi łatwiej?
– Takie mam wrażenie.