Gdy w listopadzie 2019 roku Filip Kenig przejmował przewodnictwo w Łódzkiej Radzie Sportu nie spodziewał się, że czeka go tak wyjątkowa kadencja. Wskutek pandemii trzeba było odłożyć pracę nad dalekosiężnymi projektami i skupić się na rozmowach o kryzysie, który dotknął wszystkie gałęzie sportu. W ekskluzywnej rozmowie z Łódzkim Sportem prezes Stowarzyszenia ŁKS Koszykówka Męska i były współwłaściciel piłkarskiej sekcji klubu z al. Unii podsumował piętnaście miesięcy swojej pracy i opowiedział o planach na 2021 rok.
W ostatnim czasie w związku z rozwojem koszykarskiej kariery syna przeprowadził się Pan do Walencji. Czy to nie utrudnia Panu kierowania pracami Rady?
Na jednym z zebrań zaproponowałem kolegom zmianę na stanowisku przewodniczącego, ale prosili mnie, żebym nie składał rezygnacji. Na razie udaje mi się ogarniać wszystko zdalnie, zresztą i tak często bywam w Łodzi w sprawach biznesowych. Pilnujemy regularności spotkań Rady. Odbywają się one najczęściej w formie wideokonferencji. W tej sytuacji pobyt w Hiszpanii tak naprawdę nie przeszkadza mi specjalnie w wypełnianiu obowiązków przewodniczącego.
W listopadzie minął rok od przejęcia przez Pana przewodnictwa w Radzie. Jak ocenia Pan te kilkanaście miesięcy?
To był trudny czas. Sytuacja związana z pandemią cały czas trzyma nas w niepewności. Trudno jest cokolwiek planować, będąc niepewnym budżetów miejskich, budżetów klubów czy sytuacji szkół. Rytm normalnej pracy Rady jest bardzo mocno zaburzony, bo każdy jest pochłonięty gaszeniem pożarów na własnym podwórku. Bardzo utrudnione jest też naciskanie na zwiększenie wydatków przeznaczanych na sport przez samorząd. Mam nadzieję, że za kilka miesięcy ta sytuacja się uspokoi i będziemy mogli wrócić do pracy, którą wykonywaliśmy przed wybuchem pandemii.
W skład Łódzkiej Rady Sportu wchodzą ludzie pochodzący z bardzo różnych środowisk – przedstawiciele sportu zawodowego, akademickiego i amatorskiego, reprezentanci największych łódzkich klubów. Czy pomimo tych różnic i wynikających z nich rozbieżności interesów udaje się Wam efektywnie współpracować?
Nie ma żadnych tarć, bo tak naprawdę wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Pomimo tego, że piastujemy różne stanowiska wszyscy jesteśmy pasjonatami sportu, kochamy go i przeznaczamy na jego rozwój swój wolny czas. Nie ma specjalnych różnic czy nerwowej atmosfery – wszyscy bardzo się szanujemy i każdy wygłaszając swoją opinię spotyka się na ogół ze sporym zrozumieniem. Jesteśmy zresztą jedynie ciałem doradczym, a celem naszego działania jest przede wszystkim interweniowanie w sytuacjach, w których interesy sportu są zagrożone. Możemy podejmować uchwały przedkładane na ręce Pani Prezydent, ale nie mamy żadnych kompetencji wykonawczych.
Po objęciu stanowiska stawiał sobie Pan za cel zdynamizowanie działań rady, ale i przygotowanie długofalowej strategii rozwoju sportu w Łodzi obliczonej na dziesięć-piętnaście lat. Udało się Panu zbliżyć do realizacji tych planów czy jednak większość spotkań Rady zdominowały problemy związane z pandemią?
Najczęściej rozmawialiśmy o bieżących sprawach – na przykład o pomyśle likwidacji klas sportowych w celu minimalizacji wydatków. Długofalowa strategia jest na razie w powijakach. Dopóki rządy wirusa nie dobiegną końca trudno będzie nam wrócić do prac nad tym projektem.
Jakiś czas temu udało się w mieście osiągnąć konsensus w sprawie wydatków na sport. Nie chcę mówić, że Łódź jest stawiana w Polsce za wzór, ale na pewno interesy klubów profesjonalnych, szkolnych i młodzieżowych są pogodzone w dość zbalansowany sposób. Chciałbym więc uniknąć wylewania dziecka z kąpielą czy wkładania kija w szprychy dobrze funkcjonującego mechanizmu. Nie o to chodzi, żeby na siłę wywracać wszystko do góry nogami.
Przełom starego i nowego roku to nie tylko czas podsumowań, ale i stawiania sobie celów na następne dwanaście miesięcy. Jakie są najważniejsze plany Rady na rok 2021?
Na pewno chcielibyśmy skończyć omawiać kwestię organizacji klas sportowych. Ostatnio pojawił się też temat powołania w Łodzi szkoły sportowej finansowanej z budżetu miasta. Może się jednak okazać, że ten projekt zostanie zarzucony, bo wymagałby znacznego zwiększenia wydatków przez Wydział Edukacji. Będziemy też stale lobbować za tym, aby wydatki na sport były w lepszy sposób skorelowane z budżetem miasta.
Pamiętam konferencję, która odbyła się na Uniwersytecie Łódzkim dziesięć lat temu, w trakcie kampanii przed pierwszymi wyborami prezydenckimi wygranymi przez Hannę Zdanowską. W postulatach praktycznie wszystkich kandydatów pojawiała się wtedy propozycja ustalenia sztywnego odsetka budżetu miasta, który byłby przeznaczany na wydatki związane ze sportem. Budżet miasta wynosił wtedy dwa i pół miliarda złotych. Dziś wynosi pięć, a wydatki na sport pozostały na tym samym poziomie. Na pewno będziemy chcieli walczyć o ich generalne zwiększenie, choć rozumiemy też sytuacje samorządu – że pewne wydatki są nie do ruszenia. Zwłaszcza w trudnym roku 2021 ten temat może zostać źle przyjęty przez władze miasta, więc musimy umiejętnie poruszać się w tych negocjacjach.
Budowlani ŁódźŁKS Commercecon ŁódźŁKS ŁódźOrzeł ŁódźWidzew Łódź