W pierwszej połowie ŁKS zagrał skandalicznie słabo. W drugiej wyglądał nieco lepiej, ale i tak przegrał.
Najlepszy zawodnik ŁKS-u. Gdyby nie on, to łodzianie mogliby to spotkanie przegrać zdecydowanie wyżej. Szkoda nam go, bo jego wysiłek po raz kolejny został roztrwoniony przez nieudolność partnerów z zespołu.
Nadal zastanawiamy się, w czym Durmisi jest lepszy od Piotra Głowackiego. I czy to faktycznie jest zawodnik, który jeszcze jakiś czas temu grał przeciwko Messiemu, czy jest jedynie jego marnym sobowtórem. Niechlujność to chyba jego drugie imię.
Kolejny bezbarwny mecz Flisa. Mógł strzelić gola, ale w jednej z akcji został uprzedzony przez obrońcę Stali.
Przy bramce dla Stali miał obok siebie trzech zawodników rywala i nie pilnował żadnego z nich. To było kolejne spotkanie, w którym ŁKS stracił gola po jego błędzie. Plus za oddanie strzału, który sprawił bramkarzowi rywala niemałe problemy.
W pierwszej połowie Stal miała na stronie Szeligi autostradę do bramki. W drugiej odsłonie grał jako skrzydłowy i dobrze, bo dzięki temu obrońcy ŁKS-u mieli więcej czasu, żeby naprawić jego błędy.
Chwaliliśmy go za występ z Pogonią Szczecin. W meczu ze Stalą dostosował się jednak poziomem do reszty piłkarzy ŁKS-u. Szkoda.
Solidny mecz Mokrzyckiego. Kilka razy podłączył się do akcji ofensywnych beniaminka. Odkupił swoje winy za błąd w meczu z Pogonią.
Mógł mieć drugiego w barwach ŁKS-u gola, ale według sędziego sfaulował obrońcę Stali i trafienie Austriaka nie zostało uznane. Poza tym wypadł przeciętnie, choć w kilku akcjach nieźle wyglądała jego współpraca z Ramirezem.
W pierwszej połowie wypadł bardzo słabo. W drugiej odsłonie wyglądał zdecydowanie lepiej i kilka razy zagroził bramce rywala ze stałych fragmentów gry. To jednak nie wystarczyło.
Hiszpan chyba ma jakieś papiery na działaczy i trenera ŁKS-u, bo innego powodu, dla którego nadal występuje w podstawowym składzie nie widzimy.
Czy on w ogóle zagrał w tym meczu? Bo mamy wątpliwości. Został zmieniony po pierwszej połowie.
Nie zagrał wielkiego meczu, ale po wejściu wyglądał zdecydowanie lepiej niż Szeliga. Podłączał się do akcji ofensywnych i był pewny w defensywie. Zepsuł dobre wrażenie w jednej z ostatnich akcji meczu. Zamiast dośrodkowywać z wolnego zabawił się w Cristiano Ronaldo. I kopnął piłkę nad stadionem.
Wszedł, zrobił trochę wiatru z przodu i to tyle.
Słaba zmiana. Zapamiętamy ją głównie z kuriozalnego “strzału”, który nie doleciał do bramki rywala.
Po raz kolejny wprowadził sporo ożywienia do ofensywy ŁKS-u po zameldowaniu się na boisku w drugiej połowie. To po faulu na nim Maksymilian Pingot obejrzał drugą żółtą kartkę i musiał zejść do szatni. Tym razem bez gola, ale to kolejny bardzo obiecujący występ tego chłopaka.
Piotr Głowacki – grał zbyt krótko
Autorem tekstu jest Adam Kowalewicz.