Widzew nie zwalnia tempa przy wzmacnianiu drużyny. Ile już wydał łódzki klub?
Kilka tygodni temu Robert Dobrzycki, nowy właściciel klubu, przyznał, że na kadrową rewolucję, czyli na sprowadzenie nowych piłkarzy, Widzewa wyda minimum 4 mln euro. Niektórych taka kwota zszokowała, bo czterokrotny mistrz Polski nigdy nie wydawał takich pieniędzy, z już na pewno nie przez ostatnie lata, czy nawet w XXI wieku. Ba, nie płaciły tyle inne kluby.
Aspiracje, by zbudować silny zespół, potwierdziło wykupienie z Korony Kielce Mariusza Fornalczyka. Młodzieżowy reprezentant Polski miał w kontrakcie sumę wykupu opiewającą na 1,5 mln euro i Widzew tyle właśnie przelał na konto klubu z Kielc. To najwyższy transfer polskiego piłkarza między polskimi klubami w historii. To też rekord transferowy Widzewa. Nigdy w przeszłości nie zapłacił tyle za piłkarza.
Ale Fornalczyk to oczywiście niejedyny zawodnik, za jakiego tego lata klub zapłacił. Za Samuela Akere Widzew miał zapłacić 700-750 tys. euro, czyli połowę, albo około połowy tego, ile wydał na Fornalczyka. To już więc 2,2 mln zł. Tyle kosztowały podstawowe, jak się wydaje, nowe skrzydła drużyny.
Ricardo Visus miał być tańszy – mówi się o 400 tys. euro. Na konto Legii Warszawa miało za to wpłynąć 300 tys. euro za Macieja Kikolskiego, a 250 tys. euro miała dostać Prisztina za Diona Gallapeniego. Jeśli dodamy do tego jeszcze 100 tys. euro za wykup Petera Therkildsena, to wyjdzie, że Widzew wydał już tego lata prawie 3,2 mln zł.
Sebastian Bergier, Lindon Selahi, Angel Baena oraz Antoni Klukowski przyszli do łódzkiego klubu za darmo, bo kończyły się ich kontrakty. Trzeba jednak oczywiście pamiętać, że “za darmo” nie do końca oznacza “za darmo”, bo prowizje zgarniają menedżerowie i sami piłkarze, którzy często dostają coś ekstra za podpisanie umowy.
Do minimum 4 mln zł, o jakich wspominał Robert Dobrzycki, trochę więc jeszcze zostało.
I pewnie Widzew dojdzie do tej kwoty, a może nawet ją przekroczy, bo przecież klub planuje kolejne transfery. Właściciel Widzewa mówił już kiedyś, że wyda tyle, ile trzeba, by drużyna była mocna. I chyba można mu wierzyć.