Podnieśliśmy się po dwóch ciosach (…). To jest nasze największe zwycięstwo. Oczywiście oprócz niezwykle ważnych trzech punktów – mówił po meczu z Motorem Lublin trener Widzewa.
To nie był najlepszy w tym sezonie mecz czerwono-biało-czerwonych, ale na pewno najbardziej emocjonujący. Już liczba goli, jakie w nim padły, mówią same za siebie. To był prawdziwy rollercoaster. Widzew przegrywał już po 20 kilka sekundach, po niecałym kwadransie było już 0:2. Ale do przerwy to goście z Łodzi byli na prowadzeniu. Rzadko dzieją się takie rzeczy.
Wygrana przede wszystkim, bo można było zacząć się martwić. W pięciu poprzednich kolejkach ekipa Daniela Myśliwca wygrała tylko jeden. Zdobyła w nich tylko 5 punktów. Z ligowego średnia powoli zamieniała się w słabeusza (14. miejsce biorąc pod uwagę ostatnie pięć meczów). Trzy punkty pozwoliły się Widzewowi odbić.
Wygrana na wyjeździe. Dopiero druga w tym sezonie. Wcześniej łodzianie zwyciężyli tylko w Krakowie z Cracovią. Były remisy ze Stalą Mielec, GKS-em Katowice i Lechią Gdańsk, oraz porażki z Pogonią Szczecin i Jagiellonią Białystok. Na zdobycie trzech punktów na stadionie rywala Widzew czekał od 5 sierpnia.
CZYTAJ TEŻ: Rafał Gikiewicz: To jesteśmy my, to jest Widzew
Cztery gole. Tak dużo bramek drużyna z Serca Łodzi ostatni raz strzeliła w poprzednim sezonie, ale tylko zespołom z niższych lig (Concordii Elbląg i Wiśle Puławy) w Pucharze Polski. Od powrotu do PKO Ekstraklasy po 8 latach nie udało się to w lidze ani razu. Po raz ostatni czterokrotnie widzewiacy pokonali bramkarza w jednym spotkaniu 24 września 2021. W Fortuna 1 Lidze wygrali wtedy 4:0 ze Skrą Częstochowa. O tym, jak dawno to było, świadczy nie tylko fakt, że zespół prowadził jeszcze Janusz Niedźwiedź, ale przede wszystkim to, kto zdobywał gole: Juliusz Letniowski, Bartosz Guzdek Paweł Zieliński i Kacper Karasek. Żadnego już w Widzewie nie ma. Jedynym piłkarzem z obecnej kadry, który grał w tamtym meczu jest Marek Hanousek. On jednak nie zagrał w sobotę w Lublinie. To był więc zupełnie inny Widzew.
Poszukaliśmy i wyszło na to, że po raz ostatni RTS zdobył w ekstraklasie 4 gole 6 października 2013 roku, czyli ponad 11 lat temu! Wygrał wtedy z Lechią Gdańsk 4:1. Gole strzelali Povilas Leimonas, Kevin Lafrance, Eduards Visnakovs oraz Alex Bruno.
Odrobienie strat. Cieszy, że Widzew zdołał się podnieść, bo tym, jak stracił dwa gole i to już w pierwszym kwadransie. Niejedna drużyna by się załamała. A tymczasem zespół trenera Myśliwca nie tylko odrobił dwie bramki, ale sam strzelił trzy i do przerwy było 3:2 dla niego.
W tym sezonie Widzew jako pierwszy gola strzelił trzykrotnie, a tracił już siedmiokrotnie. Dotychczas, gdy dawał sobie wbić gola jako pierwszy, to zwyciężył tylko jeden raz. Teraz ma drugi taki wyczyn na koncie.
Gole Rondicia. Bośniak ma 7 goli i trzeba przyznać, że robi to wrażenie. Po raz pierwszy w tym sezonie Rondić trafił w meczu dwukrotnie. I zrobił to w Widzewie po raz pierwszy. Nigdy w swojej karierze bośniacki napastnik nie strzelił w sezonie – w jakiejkolwiek ekstraklasie – 7 goli. 8 zdobył w drugim zespole Slavii Praga. Może chyba stwierdzić, że notuje najlepszy sezon w karierze, a przecież do jego końca daleka droga.
Dotychczasowe pięć bramek Rondić zdobył po strzałach lewą nogą, teraz strzelił prawą i głową.
KOSZMARNA wpadka bramkarza Motoru 🤯
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) October 19, 2024
Rondić z drugim golem, Widzew prowadzi! 💪
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i CANAL+ online: https://t.co/LrK3rlrlEG pic.twitter.com/RgrTuExq6D
Oczywiście lubimy się czepiać, więc wypomnimy mu jeszcze dwie świetne okazje, jakie zmarnował. Rondić zwykle dostawia nogę (czy głowę), albo dobija strzały kolegów, ale trzeba przyznać, że na to pracuje. Zasuwa aż miło i nie ma w tym przypadku. Nie można stwierdzić, że piłka go szuka, to raczej on szuka jej. Wielkie brawa.
Forma Kerka. Pisaliśmy o tym szerzej tutaj, więc odsyłamy do tego tekstu. Chociaż jeszcze raz napiszemy, że lewa noga Niemca robi robotę i jeszcze drużyna będzie miała z niej gole i punkty. Dodajmy jednak, że noga musi współpracować z głową i u Kerka to działa. Niemiecka maszyna chyba ruszyła na dobre.
Gra drugiej linii. Płynnie przechodzimy do kolejnej rzeczy, która cieszy. Kerk jest częścią linii pomocy, którą tworzą jeszcze Fran Alvarez oraz Juljan Shehu. I bez obawy, że popełnimy faux pa, uważamy, że Widzew ma w tej chwili jedną z lepszych drugich linii w całej PKO Ekstraklasie. To na pewno TOP5, a może i TOP3. A są rezerwy. Alvarez znów strzelił pięknego gola, Kerk zaliczył dwie asysty, a Shehu czyścił przedpole jak profesor.
Żeby nie było tak cukierkowo, po meczu w Lublinie są oczywiście rzeczy, które mogą martwić.
Stracone gole. Aż trzy. Sporo. Trzech goli jeszcze w tym sezonie Widzew nie dał sobie wbić. Obrona nie była w Lublinie monolitem, błędów było za dużo, zarówno w ustawieniu, jak i decyzjach i grze jeden na jednego. Do tego tym razem nie pomógł w należytym stopniu Rafał Gikiewicz.
CZYTAJ TEŻ: Patologia trwa i potrzebny jest bunt. Co na to Widzew i ŁKS?
Forma Kamila Cybulskiego. Nie chcemy już zbyt dużo pisać, bo już napisaliśmy w tym sezonie sporo. Liczymy na rozwój jego talentu, ale chyba dostaje miejsce w pierwszym składzie na wyrost. Wciąż jest bez gola, asysty, nawet akcji, którą byśmy zapamiętali.
Wejście Jakuba Łukowskiego i Antoniego Klimka. Często domagamy się (i kibice) gry tej dwójki od początku. Tym razem obaj weszli w drugiej połowie i dostali sporo czasu, by się pokazać. Wyszło źle, a w przypadku Antka nawet bardzo źle. Może za bardzo chcieli? Może potrzebują jednak więcej czasu i więcej szans?
I to by było na tyle. Nie chcemy szukać więcej negatywów (pewnie by się coś znalazło), ale trzeba cieszyć się z wygranej, bo była Widzewowi bardzo potrzeba. A z punktu widzenia kibiców i dziennikarzy, zawsze lepiej, kiedy drużyna, której się kibicuje, czy pisze, wygrała 4:3, a nie 1:0. Bo piłka nożna powinna być show, a w Lublinie show był.
CO TO BYŁ ZA MECZ! Z 2:0 na 3:4! 🥵🥵🥵#MOTWID 3:4 pic.twitter.com/rEnGbFBaca
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) October 19, 2024