Przez ostatni miesiąc czekałem na to, by przedłużyć kontrakt, bo warunki były już dogadane. Po ostatnim meczu usłyszałem niemiłą niespodziankę – mówi Jakub Wrąbel, który odszedł z Widzewa.
Jakub Wrąbel to jeden z tych piłkarzy, z których Widzew po sezonie zrezygnował, a dokładniej nie zdecydował się podpisać nowego kontraktu. Dla bramkarza było to spore zaskoczenie. – Byłem zaskoczony, bo z klubem miałem inne ustalenia. Inaczej się umawialiśmy. Kontrakt był negocjowany. Przez ostatni miesiąc czekałem na to, by go przedłużyć, bo warunki były już dogadane – opowiedział piłkarz w Radiu Widzew. – Klub znajdował co chwilę wymówki, że nie ma prezesa, czy dyrektora sportowego. Po ostatnim meczu usłyszałem niemiłą niespodziankę, że kontraktu jednak nie chcą ze mną przedłużać.
I dodał: – Nie było to zbyt miłe zaskoczenie, ale trzeba przyjąć tę sytuację i myśleć, co dalej.
Wrąbel opowiedział też w radiu, że trener Janusz Niedźwiedź na początku mówił mu, by został i w przyszłym sezonie walczył o numer jeden. – W ostatnim dniu sztab podjął decyzję, że Heniu Ravas będzie pierwszym bramkarzem, a drugim Janek Krzywański, który przychodzi. I dla mnie już w klubie nie będzie miejsca – stwierdził.
CZYTAJ TEŻ: Wszystko co najgorsze w Widzewie
26-latek powtórzył, że warunki były już dogadane, a potem klub zdecydował, że pieniądze przeznaczone na niego chce przeznaczyć na inne cel. Menedżer piłkarza oczywiście już szuka mu nowej drużyny. – Już działa, by ulokować mnie w jakimś sensownym miejscu. Czy wyrobiłem sobie markę w Widzewie? Może, ale ostatni rok miałem stracony przez kontuzję i znów muszę coś udowodnić i pokazać, że Widzew mógł postąpić inaczej – powiedział.
Wrąbel świetnie spisywał się jesienią jeszcze w Fortuna 1 Lidze. Potem doznał poważnej kontuzji i przez 13 miesięcy nie grał. – Szkoda tego roku z kontuzją, ale czas, by iść do przodu i podjąć nowe wyzwania – stwierdził.
Całej rozmowę z byłym bramkarzem Widzewa można posłuchać tutaj.