Celem jest praca samodzielna (…). Bycie asystentem w ciekawym projekcie, dającym szansę, żeby się rozwijać, to jest to temat do przemyślenia – mówił rok temu trener Michał Piros. Po samodzielnej pracy w Wiśle Puławy, właśnie trafił do sztabu Widzewa.
– Otrzymałem ofertę bycia asystentem w jednym z klubów ekstraklasy. Chcę się rozwijać, nabierać doświadczenia i przyjmę tę propozycję – mówił kilka dni temu Michał Piros, po tym, jak zrezygnował z funkcji trenera Wisły Puławy.
Do drugoligowca 39-letni trener (z licencją UEFA PRO) trafił przed obecnym sezonem z trzecioligowej Legionovii. Wcześniej pracował jeszcze w KS-ie Łomianki.
CZYTAJ TEŻ: Słowacy to najlepsi bramkarze obcokrajowcy w historii Widzewa
W Wiśle nie poszło zbyt dobrze, bo drużyna z Puław zajmuje ostatnie bezpieczne miejsce w tabeli z punktem przewagi nad strefą spadkową. Pod wodzą Pirosa wygrała pięć meczów, siedem zremisowała i siedem przegrała. Wiosną będzie więc walczyć o utrzymanie, już z nowym szkoleniowcem.
Wisły nie ma też już w rozgrywkach Pucharu Polski, odpadła po porażce 1:4 z Widzewem. Na słabą serię klubu z Puław – osiem meczów bez wygranej – wpływ mogła mieć też jednak jego sytuacja finansowa, która, jak donosiły media, nie były najlepsze. Ale to już problem Wisły.
– Pod względem zdobytych punktów nie wygląda to tak, jakbyśmy tego oczekiwali – mówił Piros w wywiadzie dla TVP Sport tuż przed meczem z Widzewem. – Wpłynęło na to kilka czynników: brak skuteczności, błędy indywidualne, a czasami po prostu brak szczęścia, bo zdarzały się mecze, w których traciliśmy dość kuriozalne gole po rykoszetach. Mogło być lepiej, ale trzeba pracować dalej. Czasu nie da się cofnąć. Druga liga to rozgrywki bazujące na przygotowaniu fizycznym. To liga stałych fragmentów gry i pragmatyzmu. Zespoły w pierwszej kolejności skupiają się na skutecznym bronieniu, a nie na kreowaniu akcji. Na początku chciałem kontrolować grę przez posiadanie piłki. Teraz wiem, że pewne kwestie trzeba będzie zmodyfikować. Nie jest tak, że odchodzę od tego pomysłu, ale ten proces musimy mocniej rozłożyć w czasie.
Wcześniej, przez trzy lata, Piros robił dobrą robotę w trzecioligowej Legionovii. Poprzedni sezon skończyła na drugim miejscu. Awansu wywalczyć się nie udało. Ligę wygrały rezerwy ŁKS-u, które zdobyły cztery punkty więcej.
To było trzecie podejście do awansu z Legionovią. Trzy razy było blisko (dwa razy drugie miejsce, a raz trzecie), ale się nie udawało. – Przede wszystkim oceniam te lata bardzo dobrze. Naszą pracę odzwierciedlają nie tylko wyniki, ale również to, że nasi zawodnicy poprzez postępy zwracali na siebie uwagę drużyn z wyższych lig. W ten sposób “wypuściliśmy” do innych klubów wielu piłkarzy, a najlepszym przykładem może być Jan Krzywański, który w środę pojawi się w Puławach w roli gracza Widzewa. Pracę w roli pierwszego trenera Legionovii podjąłem mając doświadczenie z pracy w czwartej lidze czy lidze okręgowej i był to dla mnie czas weryfikacji. Sprawdzian wypadł pozytywnie, bo przed odejściem otrzymałem propozycję podpisania nowej, trzyletniej umowy, co w Polsce nie zdarza się zbyt często. Zabrakło wisienki na torcie w postaci awansu, ale w każdym przypadku decydowały o tym różne kwestie – mówił we wspomnianym wyżej wywiadzie.
Grał w piłkę w drugiej linii, ale tylko w niższych ligach: m.in. w Hutniku Warszawa i KS-ie Łomianki. Jako nastolatek doznał kontuzji kolana i to – jego zdaniem – miało wpływ na to, że nie zrobił większej kariery. – Byłem wszechstronnym zawodnikiem, grałem na wielu pozycjach. Trenerzy wykorzystywali mój duży potencjał motoryczny na bokach pomocy czy w ataku. Natomiast po kontuzji nie grałem chyba tylko na boku obrony – wspominał w innym wywiadzie, dla Weszło.
W Łomiankach po zakończeniu gry zajął się szkoleniem. Zaczynał od młodzieży. W Legionovii robił m.in. castingi dla młodzieżowców. – Pojawiało się po 50 osób z Mazowsza. Bywało, że stawiali się zawodnicy z innych, odległych województw. Jeśli chodzi o pracę z młodzieżą, mamy się czym chwalić. Za każdym razem byliśmy w czołówce Pro Junior System i zapewne znajdowalibyśmy się na podium, gdyby nie pewne niedoskonałości tej klasyfikacji. W naszym przypadku rozwój młodzieży szedł w parze z wynikiem sportowym – opowiadał.
Tam zdecydował o tym, by zespół z młodego rocznika zamiast rywalizować z rówieśnikami, grał przeciwko seniorom jako trzecia drużyna Legionovii. – Akademia Legionovii Legionowo nie ma potencjału, żeby grać w Centralnej Lidze Juniorów, to na chwile obecną nierealne. Dlatego podjęliśmy decyzję, że dla 16-latka lepsze będzie funkcjonowanie w niższej lidze, ale na poziomie seniorskim, niż w wojewódzkich ligach juniorów. Im szybciej będzie się przystosowywał do wymagań związanych z grą w seniorach, tym lepiej. Dzięki temu możemy czerpać zawodników do pierwszego zespołu z rezerw. Nie każdego wypromujemy, ale wielu daliśmy szansę – tłumaczył.
Piros dokształcał się też zagranicą. Był na stażach w w Hannoverze 96, Dinamie Zagrzeb, Birmingham City, AS Romie, Athletic Bilbao. Jest także specjalistą przygotowania motorycznego oraz odnowy biologicznej. Poszedł też na kurs PZPN-u dla trenerów analityków. Wygląda na to, że niczego nie chciał zostawiać przypadkowi, chciał nad wszystkim mieć kontrolę. Współpracował np. z psychologiem sportowym. – Zamierzam do tego wrócić, żeby być w stanie kontrolować emocje podczas meczu. Chodziłem też na zajęcia z emisji głosu, które pomagają podczas odpraw czy spotkań – mówił dla Weszło.
– Poświęcam się temu [pracy trenera] w stu procentach – twierdzi. – Znam swoje mocne i słabe strony. Ciągle szukam inspiracji i możliwości do rozwoju. Nawet będąc na wakacjach szukam możliwości podpatrzenia czegoś i tak byłem na przykład na meczach drugiej ligi norweskiej czy trzeciej ligi hiszpańskiej. Będąc przez tydzień w Madrycie kilka dni spędziłem na obiektach Getafe. To prawie jak staż. Na wakacjach w Portugalii zaliczyłem dwa mecze tamtejszej ligi, a gdy byłem na pielgrzymce w Medjugorie to wieczorami chodziłem oglądać treningi lokalnego klubu. Futbol to moja pasja. Każdego dnia pracuje na to, żeby inni nazywali mnie trenerem.
Rozmowa Szymona Janczyka z Weszło z trenerem przeprowadzona była w lutym ubiegłego roku. Padło w nim też pytanie o przyszłość. – Celem jest praca samodzielna (…). Bycie asystentem w ciekawym projekcie, dającym szansę, żeby się rozwijać, to jest to temat do przemyślenia. Nie jestem zamknięty na nowe doświadczenia, ale musi to być ambitny projekt w wartościowym środowisku – mówił nowy trener w sztabie Widzewa.
Teraz Piros będzie pomagał w pracy Danielowi Myśliwcowi w Widzewie. Będzie jego asystentem, podobnie jak Karol Zniszczoł oraz Andrzej Rybski. W sztabie pozostają oczywiście Andrzej Woźniak, który pracuje z bramkarzami, trenerzy przygotowania motorycznego Andrzej Kasprzak i Wiktor Wróbel, analityk Paweł Ernst, oraz grupa fizjoterapeutów i masażystów, kierownik drużyny, kitmen i dietetyk. Nie ma już Pawła Frelika, który był trenerem mentalnym w zespole.
– Michał jest zdolnym trenerem młodego pokolenia, który posiada ponad 15 lat doświadczeń w różnych sztabach szkoleniowych. Liczę, że razem z z Widzewem zyska kolejne szlify i pomoże rozwijać naszych zawodników – mówi Tomasz Wichniarek, dyrektor sportowy łódzkiego klubu.