Zapewne wielu z naszych czytelników choć raz w życiu widziało w telewizji zawody w curlingu. Dziwnie wyglądający sport, w którym jeden z graczy pcha po lodzie kamień (który bardziej przypomina czajnik), a dwóch trze lód przed ślizgającym się kamieniem specjalnymi szczotkami.
To dyscyplina, która zdecydowanie największe grono fanów posiada w Skandynawii, ale w Polsce również możemy spotkać jej miłośników. I nie trzeba szukać daleko, bo w Łodzi mamy niemałą grupę wielbicieli curlingu. Wśród nich znajdują się członkowie ŁKS Curling Team. Skąd wziął się curling w ich życiu i jak przerodziło się to w stworzenie sekcji w takim klubie jak ŁKS?
CZYTAJ TAKŻE >>> Fitness to coś więcej niż trening! Poznaj klub Revolve Fitness w Łodzi
– Interesuję się wieloma sportami. Na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich zawsze z zaciekawieniem oglądałem zawody w curlingu. Fascynował mnie ten sport i tak jest do dziś. Zawsze chciałem zacząć trenować, ale uważałem, że Łódź to nie miasto dla curlerów. Myliłem się, bo w naszym mieście są naprawdę dobre warunki do treningów. Można powiedzieć, że potrzeba przede wszystkim chęci by zacząć trenować. Reszta się znajdzie – mówi Piotr Idzikowski, inicjator całej inicjatywy.
Jak sam mówi, z czasem udało mu się namówić swoją żonę, a następnie paru kolegów, by wszyscy spróbowali sił w treningach curlingu.
– Aktualnie w drużynie jest 7 osób. Jest Marek Malinowski, Krzysztof Agaciak, Krzysztof Gowin, Zbigniew Orłowski, Remigiusz Pękala, moja żona – Joanna oraz ja – Piotr Idzikowski. Naszą panią trener jest z kolei Marta Szeliga-Frynia, świetna polska curlerka.
Regularny kontakt ze sportem zaowocował coraz wyższymi umiejętnościami i decyzją o tym, że cała grupa chce iść dalej w stronę tej dyscypliny.
Utworzenie przez grupę przyjaciół drużyny pod znakiem przeplatanki nie było wcale takie oczywiste jak mogłoby się wydawać.
– Wszyscy jesteśmy kibicami ŁKS-u, chodzimy na mecze, Nie tylko piłkarzy, ale także siatkarek. Początkowo myśleliśmy nad nazwą drużyny „For Fun”, jednak z czasem doszło do konsultacji z grupą „Łódź Kocha Sport” i zdecydowaliśmy się występować pod nazwą „ŁKS Curling Team”. Nie konsultowaliśmy tego bezpośrednio z samym klubem. Ale to nie jest chyba żaden problem, w końcu to także promocja klubu, a ŁKS jest jeden – wielosekcyjny.
CZYTAJ TAKŻE >>> Gortat Team vs Wojsko Polskie. Wielkie gwiazdy zagrają w Łodzi!
Jak w każdym sporcie, tak i w curlingu najważniejszą rzeczą jest trening. Tylko on pozwoli osiągać coraz lepsze rezultaty. A łódzcy curlerzy mają już za sobą udział w Mistrzostwach Polski w kategorii 50+ czy turniej międzynarodowy w Rydze.
– Na Mistrzostwach Polski zajęliśmy ostatnie – szóste miejsce. Do Rygi pojechaliśmy dzięki wsparciu kibiców ŁKS, którzy wspomogli nas finansowo, za co bardzo im dziękujemy. Tam pograliśmy z naprawdę mocnymi drużynami. Była to dla nas dobra lekcja i przy okazji świetna zabawa.
Jakie są plany curlerów Łódzkiego Klubu Sportowego na ten sezon? To głównie trening, gdyż w curlingu kluczowa jest ilość wykonanych rzutów, czyli pchnięć kamieniem po lodzie.
– My po trzech latach treningów, mamy takich pchnięć około 2000. Nasi rywale z Rygi, którzy mają kilkanaście lat stażu, takich pchnięć mieli pewnie koło kilkuset tysięcy. To jest przepaść, ale trening czyni mistrza – mówi Idzikowski, który liczy, że za dwa lata, jego drużynę będzie stać na pierwsze, większe sukcesy. Póki co, łodzianie wybierają się na turniej międzynarodowy w Brukseli, który odbędzie się za dwa tygodnie.
Sezon curlingowy rusza we wrześniu, a kończy w kwietniu. Oglądać mecze, a nawet samemu przyjść i spróbować sił w tym sporcie można na hali, przy ul. Śnieżnej 10. Jak przekonuje nasz rozmówca, naprawdę warto. Natomiast rozwój drużyny ŁKS Curling Team można śledzić na ich profilu na Facebooku.