– Mierzyliśmy się z bardzo mocnym przeciwnikiem, który będzie groźny w lidze – chwalił Koronę Kielce Enkeleid Dobi, trener Widzewa.
W pierwszym z dwóch zaległym meczów Widzew pokonał Koronę Kielce 2:0. Gole strzelili Paweł Tomczyk z rzutu karnego i Piotr Samiec-Talar, debiutujący w łódzkiej drużynie. Ten pierwszy zmarnował jeszcze jednego karnego. W sumie jednak to łodzianie mieli więcej szans na zdobycie goli, chociaż przewagę miał zespół gości.
– Spotkanie można by podsumować w taki sposób, że byliśmy stroną przeważającą, utrzymywaliśmy się przy piłce, konstruowaliśmy akcje, ale niewiele z tego wynikało. Brakowało nam dokładności w ostatnim podaniu i dania napastnikom szansy do oddania strzału. Mój zespół trochę mnie dziś zawiódł, nie wyglądaliśmy tak, jak sobie to wyobrażałem. Nie wiem, czy to presja pierwszego meczu. Widzew był konkretniejszy, strzelił dwie bramki i o ten element był lepszy, a w piłce wygrywa ten, kto strzela ich więcej – skomentował mecz Maciej Bartoszek, trener Korony.
Za to szkoleniowiec Widzewa chwalił swoich zawodników: – Ten mecz kosztował nas dużo zdrowia, chłopaki zasługują po nim na szacunek. Nowi zawodnicy dają nam na boisku dużo pewności – mówił Dobi na konferencji prasowej. Podkreślał siłę rywala:
Zdaniem Albańczyka, widać było postęp: – Robimy swoje, mamy własną koncepcję gry. Widać już elementy, nad którymi pracujemy, chociaż jeszcze nie wszystkie. Najważniejsze były dzisiaj trzy punkty, ale mamy też zero z tyłu, a bramki zdobyli dwaj nowi zawodnicy, co też na pewno cieszy. Nie był to łatwy mecz, ale ciężka praca się nam opłaciła. Boisko wszystko weryfikuje. Nasza praca, również skauting, będą procentować.
Po ponad rocznej przerwie w meczu ligowym zagrał Przemysław Kita. Wypadł bardzo dobrze, mając udział przy wywalczeniu pierwszego rzutu karnego. – Mieliśmy trochę sytuacji i mogliśmy sobie stworzyć więcej okazji na strzelenie gola. Udało się zdobyć dwa i możemy być zadowoleni z tego meczu. Nasza gra może nie była widowiskowa, ale za to była skuteczna. Fajnie wrócić na ligowe boisko.
Kapitanem Widzewa był Mateusz Możdżeń, były zawodnik Korony. – Podczas zimowych przygotowań wspominaliśmy, że w większości jesiennych meczów mieliśmy “setkę” w pierwszych 10 minutach gry. I tak sobie powiedzieliśmy w szatni, że do 10. minuty coś na pewno stworzymy. I tak się stało. Korona nie miała czystych sytuacji. Jakub Wrąbel miał jedną groźną sytuacją – strzał wzdłuż bramki. Dobrze się przesuwaliśmy i jak ktoś przegrał pojedynek, albo były podania przez linię, to nadrabialiśmy wzajemną asekuracją na boisku. Nie ma czasu na cieszenie się i szykujemy się na Radomiaka, który jest zespołem o półkę wyższą niż Korona – zakończył.
Za tydzień na stadion Widzewa przyjedzie Radomiak Radom.