Nie ma bardziej pozytywnej postaci w ŁKS-ie. Nawet, gdy na początku meczu pomylił się wychodząc do piłki to wracał po nią z uśmiechem. Widać, że gra sprawia mu dużo radości. Oprócz cech wolicjonalnych świetny w bramce. Drugi mecz z rzędu z czystym kontem. Kolejne imponujące interwencje.
Ma w sobie coś, czego większości bocznych obrońców w Fortuna 1 Lidze brakuje. Nie boi się grać do przodu, ale przy tym jest niezwykle przytomny taktycznie w defensywie. Świetnie uzupełniał się na stronie z Piotrem Janczukowiczem.
Jedną dobrą interwencją uchronił ŁKS przed stratą bramki. Oprócz tego jak zwykle nie popełniał błędów, często wyprowadzał piłkę i włączał się do ataku. Tak jak w poprzednim sezonie mieliśmy co do niego wątpliwości, bo ciągle był kontuzjowany, tak teraz wydaje się, że zaczyna przerastać poziom ligowy, na którym gra.
Nieoczekiwanie pojawił się w składzie za Macieja Dąbrowskiego, który prawdopodobnie jest oszczędzany na mecz z Arką. Wygrywał pojedynki w powietrzu, dyrygował obroną. Solidny występ.
Jak zwykle najbardziej mobilny z obrońców ŁKS-u. Zanim Pirulo pojawił się na boisku, to w dużej mierze on napędzał akcje ofensywne z prawej strony boiska.
Niestety, ale nie dokończył pierwszej połowy, bo doznał kontuzji i został zniesiony na noszach. Dopóki grał wyglądał dobrze. Wchodził w pojedynki z rosłymi pomocnikami Resovii i większość wygrywał.
Typowy facet od czarnej roboty. Wślizg, przytrzymanie piłki, przepchnięcie rywala. Chociaż nie jest wirtuozem futbolu to ma duży wkład w zwycięstwo ełkaesiaków.
Po raz pierwszy w wyjściowej jedenastce w tym sezonie. Radził sobie dobrze, szczególnie kiedy do środka pola cofnął się Michał Trąbka. Wtedy wraz z Ochrończukiem zajął się zatrzymywaniem rywali i wychodziło mu to bardzo dobrze. Dołożył też kilka niezłych podań otwierających drogę do bramki gospodarzy.
Wypracował drugą bramkę dla ŁKS-u. W ogóle, grał jakoś bardziej przebojowo niż zwykle. Widać, że zaufanie trenera mu służy.
Strzelił gola drugi mecz z rzędu i to on rozpoczął bramkową akcję. Kolejny świetny mecz, w którym nękał obrońców rywala ze skrzydła.
Bez liczb, jak zwykle. Ale za to… bez niego nie padłby pierwszy gol, bo to on przytomnie zgrał do Pirulo kiedy widział, że jest blokowany przez obrońców Resovii, a Hiszpan podał do Janczukowicza. Przy drugim golu absorbował defensorów gospodarzy, dzięki czemu najlepszy strzelec ŁKS-u mógł zdobyć gola.
Chociaż jego występ stał pod znakiem zapytania, wszedł już w pierwszej połowie, po tym jak urazu doznał Mieszko Lorenc. Dwa gole i ogrom pracy jak włożył w to, że ŁKS wygrał aż 3:0 mówią wszystko o jego występie. Znowu blisko ideału. Oby utrzymał formę na dłużej.
Dosyć nieoczywisty bohater (jak zawsze z resztą), bo zaliczył dwie asysty. Najpierw zgrał głową do Pirulo, a później podawał do Stipe Juricia, który wywalczył rzut karny.
Wszedł po golu na 1:0, żeby utrzymać wynik i ze swojego zadania wywiązał się wzorowo. Jak zwykle nie brakowało mu ambicji.
Wszedł na boisko i wywalczył karnego. Może Chorwat wreszcie zacznie spełniać pokładane w nim nadzieje?