Od początku oglądaliśmy w Rzeszowie mecz, w którym więcej było zaciętej walki niż składnej gry w piłkę. Oba zespoły miały swoje sytuacje, choć w pierwszych minutach lepsze wrażenie robili piłkarze trenera Mirosława Hajdy. Najgroźniej na połowie ŁKS-u zrobiło się w 12. minucie, kiedy Bartłomiej Wasiluk oddał mocny strzał zza pola karnego. Trafił jednak wprost w Aleksandra Bobka. ŁKS odpowiedział na tę akcję pięć minut później, sytuacyjną główką Nelsona Balongo, która też nie przyniosła jednak otwierającej wynik bramki.
Inną wartą zapamiętania akcję rozegrali dwaj zawodnicy, których obecność w pierwszym składzie była dla kibiców ŁKS-u chyba największym zaskoczeniem. Damian Nowacki z typową dla siebie zaciętością doskoczył do rywala, odebrał mu piłkę i podał do Władysława Ochronczuka. Ukrainiec po raz kolejny udowodnił jednak, że z piłką przy nodze nie czuje się dobrze – był w dogodnej sytuacji do oddania strzału, ale długo przetrzymywał futbolówkę, żeby na koniec zagrać na prawą stronę do Michała Trąbki. Pomocnik zakończył akcję strzałem, który nie stworzył większego zagrożenia pod bramką Resovii.
Końcówka pierwszej połowy to z jednej strony lepsza niż wcześniej gra ŁKS-u, który utrzymywał się z piłką przy nodze na połowie rywala i w większym stopniu kontrolował boiskowe wydarzenia, ale jednocześnie zła wiadomość dla drużyny Kazimierza Moskala – groźnie wyglądającej kontuzji doznał Mieszko Lorenc. Młody pomocnik padł na ziemię w nietypowej sytuacji, bez kontaktu z rywalem, złapał się za kolano, przez dłuższy czas leżał na murawie, aż wreszcie musiał opuścić ją na noszach. Miejsce Lorenca zajął… Pirulo, który pierwsze minuty spotkania oglądał z ławki rezerwowych. Wśród wydarzeń ostatnich minut przed przerwą warto też odnotować żółtą kartkę, którą obejrzał Paweł Drechsler, asystent Kazimierza Moskala.
Po przerwie ełkaesiacy wciąż wyglądali bardziej przekonująco niż rywale, co zaowocowało m.in. sytuacją z 60. minuty. Po dryblingu w polu karnym Trąbka uderzył wówczas prawą nogą na bramkę Resovii. Piłka przefrunęła nad poprzeczką. Co nie udało się wtedy, ełkaeasiacy zrealizowali jednak raptem dwie minuty później. Wreszcie padł tak upragniony przez ełkaesiaków gol i trzeba zaznaczyć że w akcji bramkowej kluczową rolę odegrał chyba najmocniej krytykowany w ostatnim czasie piłkarz ŁKS-u – Nelson Balongo. To Belg świetnie zastawił się bowiem z piłką, minął dwóch piłkarzy Resovii i nadał akcji dynamiki, zagrywając do Janczukowicza. Po krótkiej „klepce” między Balongo a Janczukowiczem piłka trafiła do Pirulo. Po jego zablokowanym uderzeniu w dogodnej sytuacji do strzału znalazł się Janczukowicz. Napastnik uderzył w róg bramki, piłka odbiła się od wewnętrznej strony słupka i zatrzepotała w siatce.
Raptem pięć minut później ŁKS miał świetną szansę na podwyższenie prowadzenia – Adamski sfaulował Ochronczuka tuż przed linią pola karnego. Dzięki temu Pirulo mógł wykonywać rzut wolny ze świetnej pozycji – z niewielkiej odległości, a zarazem z miejsca, z którego mógł uderzać lewą nogą, „dokręcając” piłkę do bramki rywala. Hiszpan zaskoczył kierunkiem strzału – uderzył blisko Branislava Pindrocha, dzięki czemu słowacki bramkarz Resovii nie miał problemu z jego obroną.
Pindroch musiał skapitulować chwilę później, w 75. minucie. Kluczowa faza drugiej akcji bramkowej zaczęła się od Michała Trąbki. Pomocnik ŁKS-u znalazł się z piłką przy nodze w okolicach narożnika pola karnego. Jego dośrodkowanie było przeciągnięte, piłka spadła za dalszym słupkiem, w boczną część “szesnastki”. Tam czekał już jednak Szeliga, który przytomnie zgrał piłkę głową do ustawionego tuż przed bramką Pirulo. Pozostawiony bez opieki Hiszpan strzałem z minimalnej odległości podwyższył prowadzenie.
Minuty mijały, Resovia przyjęła drugi już cios, ale piłkarze Mirosława Hajdy wciąż stanowili tło dla ełkaesiaków, nie potrafili odgryźć się piłkarzom Kazimierza Moskala za kolejne groźne akcje. Ich konstruowanie przychodziło z kolei łodzianom z wyraźnie większą łatwością niż w pierwszej połowie. Zmienił się też obraz gry – mecz był dużo bardziej jednostronny. ŁKS nie prezentował może porywającego, efektownego futbolu pełnego imponujących zagrań, ale potrafił utrzymywać się przy piłce, stwarzać zagrożenie pod bramką rywala i – co najważniejsze – strzelać gole.
W ostatniej minucie doliczonego czasu gry wynik spotkania ustalił Pirulo, który pokonał Pindrocha uderzeniem z rzutu karnego. ŁKS wygrał w Rzeszowie i zajął fotel wicelidera Fortuna 1 Ligi!
62. Janczukowicz
75. Pirulo
96. Pirulo (K)
ŁKS: Bobek – Dankowski, Nacho, Marciniak, Tutyskinas – Okhronchuk, Lorenc (33. Pirulo), Nowacki (69. Koprowski) – Trąbka (88. Biel), Balongo (88. Jurić), Janczukowicz (69. Szeliga)
Resovia: Pindroch, Bondarenko, Mikulec, Wasiluk, Mróz, Górski (71. Wojciechowski), Adamski, Bąk (65. Mikrut), Hoogenhoutm, Vieira (65. Kwiecień), Antonik (79. Morys)