Znów mamy w Polsce coś, co tak bardzo szanujemy – piękną porażkę. Postawiliśmy się w Katarze mistrzom świata, mieliśmy, lecz nie wykorzystaliśmy kapitalnej szansy, by ich skarcić, by w końcu przegrać zgodnie z oczekiwaniami. Z tą różnicą, że tym razem “po walce”.
Dla mnie porażka w 1/8 finału niewiele różni się od tej z Argentyną w grupie. Też byliśmy gorsi, a gdyby jedni i drudzy rywale nie oszczędzali sił, wynik mógłby być wyższy. Pójdę jednak pod prąd i zdradzę, że wolę brzydko wygrać niż ładnie przegrać.
Gra reprezentacji Polski na mundialu mnie nie zaskoczyła, bo niczego więcej się nie spodziewałem. Piłkarzy mamy słabych, z nielicznymi wyjątkami, trener przez lata pokazywał, że przed pierwszym gwizdkiem kieruje się zasadą, że przede wszystkim nie chcemy przegrać, a może uda się wygrać. W piłkarskim slangu mówi się, że jest to gra “na udo” – “udo się, albo nie udo”. Bo z czym do ludzi, czyli na mundial. Z Krystianem Bielikiem, który przy drugim golu dla Francji wracał spod pola karnego rywali wolniej niż wenezuelski sędzia? Z Jakubem Kiwiorem, trzęsącym się ze strachu, gdy musi podać piłkę do kolegi? Z Jakubem Kamińskim, odbijającym się od Francuzów niczym kauczukowa piłka od betonowej podłogi? Czy może z Kamilem Glikiem, pokazującym do Wojciecha Szczęsnego, by mu przypadkiem nie podawał piłki?
Wielokrotnie słyszałem słowa piłkarzy, że na pewno będziemy mieć w meczu swoją szansę. Tak też było w Katarze. Z Argentyną Bielik nie trafił w bramkę przy wyniku 0:1, a z Francją okazje były aż dwie: najpierw nikt nie przeciął dośrodkowania Matthew Casha, a później Piotr Zieliński trafił w Hugo Llorisa, a dobitkę Kamińskiego wybił z pustej bramki Raphael Varane. Na więcej Polaków nie było stać, a przeciwnicy pokazali, że po prostu dużo lepiej grają w piłkę, a na tle wątłych reprezentantów Polski przypominali gladiatorów.
Czego się jednak spodziewać, skoro w dwóch najsilniejszych europejskich ligach jesteśmy reprezentowani śladowo: w hiszpańskiej mamy Roberta Lewandowskiego (na mundialu był zadziwiająco słaby), w angielskiej Casha, Łukasza Fabiańskiego, który zakończył reprezentacyjną karierę, Jana Bednarka zaliczającego błyskawiczny zjazd, Mateusza Klicha, sporadycznie pojawiającego się na boisku, Jakuba Modera, obecnie kontuzjowanego. Poza trzema pierwszymi, od żadnego trenerzy nie zaczynają ustalania jedenastki, a większość pomijają. Lepiej jest we Włoszech, ale Serie A ustępuje poziomem najsilniejszym, ale Zieliński, lider Napoli, może tylko pomarzyć w kadrze o kopaniu piłki w takim otoczeniu jak w klubie.
Jeśli Polska chce wygrywać, musi to robić sposobem. Jednak nie w archaicznym, jak w meczach z Meksykiem czy Argentyną. Nie podoba mi się to, tak jak 99-procentom kibiców, ale jak się nie ma, co się lubi, trzeba lubić co się ma…
Teraz konkluzja. Smutna, bo lepiej raczej nie będzie. W naszej ekstraklasie gra się w sposób prymitywny, a większość trenerów stosuje w klubach strategię kadry z mundialu: zamurujemy, nie damy sobie strzelić i spróbujemy z kontry lub po stałym fragmencie. Mecze, w których jakaś drużyna stosuje pressing na połowie rywala, można policzyć na palcach, podobnie jak otwieranie gry od tyłu. Brak tego ostatniego zrozumiem, bo jak zaczynać akcje, gdy obrońca ma problem z dokładnym podaniem na 5 metrów. Gdy reprezentacja starała się grać nowocześniej, jej trener był krytykowany, bo nie wygrywaliśmy, i w końcu tak zniechęcony, że uciekł do Brazylii.
Dlatego drodzy kibice, sam też nim jestem, przygotujmy się na oglądanie takich meczów, jak podczas mistrzostw świata. Bo piłkarski wielki świata nam odjechał i jeśli chcemy czasami wygrywać z silnymi, to sposobem, sprytem i z pomocą tego przysłowiowego autobusu postawionego przed bramką i po kontrach lub stałych fragmentach. A co do brzydkich zwycięstw, to można zapytać kibiców Widzewa, czy wolą trzy punkty zdobyte w taki sposób, jak z Wartą Poznań i Miedzią Legnica, czy ładne porażki z Pogonią Szczecin i Lechem Poznań. Ja wybieram te pierwsze… I żeby było jasne: Widzew w ekstraklasie i ŁKS w pierwszej lidze są chlubnymi wyjątkami – widać u nich pomysł i grę w piłkę zamiast walki, ale że mają mniejsze możliwości od czołówki (Widzew), czasami muszą parkować autobus na boisku!