W drugiej części podsumowania sezonu, przyjrzymy się transferom ŁKS-u.
Jeszcze przed sezonem wiadomo było, że najważniejszy cel jaki stawia sobie ŁKS, to utrzymanie kadry z ekstraklasy. Prawie się udało, chociaż z klubu odeszli dosyć ważni Jan Grzesik i Adam Ratajczyk. Oprócz nich, bez żalu oddano Stali Mielec Jakuba Wróbla. Do Górnika Łęczna odszedł Kamil Rozmus, a Łukasz Piątek rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron i wrócił do swojej ukochanej Polonii Warszawa. Portugalczyk Guima, który nie mógł się zaaklimatyzować w Polsce, został wypożyczony do ojczystego Académica Coimbra.
Zimą drużynę opuścił Tadej Vidmajer, rozwiązano z nim kontrakt, ale i tak, od sierpnia grał w rezerwach. ŁKS rozstał się z pół roku wcześniej sprowadzonym Danielem Celea. Oprócz tego klub, do Charlotte FC, sprzedał Jana Sobocińskiego, ale nie wpłynęło to na stan kadry, bo obrońca do Ameryki wyjedzie dopiero latem.
Na pewno szkoda Ratajczyka, który w ekstraklasie gra ogony, a w ŁKS-ie byłby podstawowym młodzieżowcem. Jan Grzesik okazał się małym objawieniem i jednym z najlepszych zawodników radzącej sobie ponadprzeciętnie Warty Poznań. Jeden z kibiców ŁKS-u o prawym obrońcy powiedział: “Podobało mi się jak grał w Siarce Tarnobrzeg, podoba mi się jak gra w Warcie, tylko u nas nie mogłem na niego patrzeć”. Może to zbyt surowa ocena, bo Grzesik w Łodzi też miewał dobre momenty, na pewno przy często kontuzjowanym Kamilu Dankowskim i nierówno grającym Macieju Wolskim mógłby wywalczyć sobie na dłużej miejsce w pierwszym składzie. Dziwna jest sytuacja Daniela Celea, który przychodził do ŁKS-u jako awaryjna opcja na środek obrony, pojechał z drużyną na obóz zimowy, a dzień po nim rozwiązano z nim kontrakt. Widocznie w klubie, źle oceniono jego potencjał.
Przyjrzyjmy się transferom do klubu, bo to z nich najchętniej rozliczają kibice.
Dankowski na początku nie był objawieniem. W pierwszej jedenastce wystąpił dopiero w jedenastej kolejce. Udało mu się zagrać w czterech kolejnych meczach. Z GKS-em Jastrzębiem zaliczył nawet asystę, ale nie był przekonujący. Dopiero w drugich derbach Łodzi dał świetną zmianę, gdzie oprócz asysty do Pirulo, był najaktywniejszym zawodnikiem ŁKS-u i pociągnął zespół do wyrównania dwubramkowej straty. W marcu doznał kontuzji, która wykluczyła go z gry do początku maja i tu po raz kolejny pojawia się problem z oceną. Śląsk Wrocław przestał stawiać na Dankowskiego już w 2018, bo ten zbyt często po zerwaniu więzadeł łapał kontuzje. Na dzień dzisiejszy (24 czerwca 2021) zawodnik znowu ma uraz i będzie musiał przejść operację. Historia jego kontuzji nie jest wiedzą tajemną. Pozostaje pytanie na co ŁKS liczył, skoro od 2018 roku Dankowski więcej czasu spędza w gabinetach lekarskich niż na boisku. To może być świetny zawodnik, bo jak tylko wrócił do gry zaliczył dwie asysty do Michała Trąbki w meczu z Termalicą. Problemem do końca kariery będzie zdrowie.
Rumun przyszedł do ŁKS-u i po pół roku z niego odszedł. Nie było nam nawet dane ocenić jego potencjału, bo w lidze zagrał raz. Co dziwniejsze w Rumunii gra teraz sporo i zbiera pozytywne opinie. Jeszcze dziwniejsze było zabranie Celea’i na obóz zimowy, opłacenie mu miejsca w hotelu, w którym odbywało się zgrupowanie, podczas gdy w rezerwach czekają Oskar Koprowski i Mieszko Lorenc, po czym rozwiązanie z nim kontraktu dzień po powrocie. Opcje są dwie, albo został do ŁKS-u wciśnięty przez jakiegoś menedżera piłkarskiego, albo ktoś źle ocenił jego potencjał.
Po raz pierwszy w wyjściowym składzie zagrał w jedenastej kolejce i było to jego najlepsze spotkanie w ŁKS-ie. Z meczu na mecz grał coraz gorzej, popełniał proste błędy w wyprowadzeniu piłki, przez co próbujący ratować sytuację Maciej Dąbrowski często był niesłusznie linczowany przez ekspertów. Od znajomego kibica ŁKS-u usłyszałem : “Cieszyłem się, że przychodzi taki walczak, który będzie orał każdy centymetr murawy, teraz czekam aż odejdzie”. Twoje marzenia się spełnią kolego, bo ŁKS planuje pożegnać się z pochodzącym z Zelowa piłkarzem.
ŁKS, wygrał walkę z Widzewem, o wypożyczonego z Legii piłkarza. Nawotki nie można traktować jako niewypału, raczej należy być złym na trenerów, że nie potrafili wykorzystać jego potencjału. Wojciech Stawowy i Ireneusz Mamrot traktowali go jako piłkarza uniwersalnego, kiedy była potrzeba rzucali nim po skrzydle, ataku, ale najczęściej na boku obrony. Szkoda, bo umiejętności ma duże, jest świetnie wyszkolony technicznie i gdyby stawiać na niego w ofensywie na pewno byłby dużo przydatniejszy.
Gryszkiewicz przywitał się z ŁKS-em w najlepszy możliwy sposób, zdobywając w dogrywce Pucharu Polski bramkę na 2:2. Zagrał świetny mecz z GKS-em Bełchatów, gdzie miał udział przy wszystkich trzech bramkach. Doskonale rozumie taktykę ŁKS-u, gra drużynowo. To nie jest zły piłkarz. Problemem są braki kondycyjne, które zostawił w nim koronawirus i kontuzja. W przyszłym sezonie nadal będzie młodzieżowcem, więc na pewno swoje minuty będzie dostawał.
Wszyscy to melodie przyszłości. Najwięcej, bo aż pięć meczów, w pierwszej drużynie zagrał Kelechukwu. W Pucharze Polski zdobył nawet bramkę. ŁKS chce teraz mocniej postawić na Bąkowicza, który zadebiutował i zagrał niecałe pół godziny w meczu z GKS-em Tychy. Klub planuje zabrać go na obóz letni do Woli Chorzelowskiej. Wszołek, miałby szanse na występy w pierwszej drużynie od początku sezonu, ale z gry wykluczyła go kontuzja, którą leczył ponad dziesięć miesięcy.
Nie wygląda to dobrze. Dwóch piłkarzy : Celea’i i Nawotki, nie ma już w klubie, zaraz może dołączyć do nich Tosik, o którym sam prezes Tomasz Salski mówił zimą, że jego postawa, go zawiodła. Dankowski, który mógłby być wzmocnieniem często łapie kontuzje i tak naprawdę trudno stwierdzić kiedy ŁKS będzie mógł na niego liczyć, a i tak prawdopodobnie klub musi szukać następnego prawego obrońcy na rundę jesienną. Jedyny transfer, który w tym momencie się broni to Gryszkiewicz, który z miesiąca na miesiąc może być tylko lepszy. Zobaczymy jaka będzie rola Bąkowicza w nachodzącym sezonie. Cała nadzieja, że to okienko się obroni w rękach młodzieżowców.
Przychodził do ŁKS-u z łatką duńskiego Messiego, a jest fatalny. W defensywie praktycznie go nie ma, w ofensywie tylko przeszkadza. Ciężko, w grze Rygaarda znaleźć jakikolwiek argument za tym, że jego transfer się broni. Jestem jednak, na tyle szalony, że podjąłem się tej misji. Uważam, że Duńczyk grałby dużo lepiej, jeżeli ustawiony byłby na skrzydle. Wtedy odejdą mu wszelkie zadania defensywne, a przy okazji nie będzie tracił piłek w środku pola, co jak wszyscy wiedzą najczęściej kończy się sytuacją podbramkową. Dośrodkowania, które posyła są na tyle kąśliwe, że duża ich część mogłaby spadać pod nogi napastnika. Jedyne czego mu brakuje to szybkość i tężyzna fizyczna, ale skrzydłowi ŁKS-u od lat mieli z tym problemy, a udawało im się promować do klubów z ekstraklasy. Póki co największy niewypał transferowy ŁKS-u w jego nowożytnej historii, ale w przyszłość polecam patrzeć z nadzieją
Zaczął obiecująco. Wystawiony jako napastnik był w stanie zdobyć gola w Pucharze Polski z niebylejakim rywalem, bo z Legią Warszawa. Później do siatki trafił tylko raz w meczu z Odrą Opole. Trenerzy grup młodzieżowych ŁKS-u oceniają, że ma duży potencjał, ale nie może go jeszcze uwolnić. Janczukowicza testowano też na lewym skrzydle, gdzie raz radził sobie bardzo dobrze, a raz znikał na całe mecze. Kończy mu się status młodzieżowca, więc będzie musiał pokazać dwa razy tyle co dotychczas, żeby być brany pod uwagę przy wystawianiu składu. Zobaczymy jak potoczą się jego losy.
Wychowanek ŁKS-u po latach tułaczki wrócił do swojego ukochanego klubu. Zagrał w Pucharze Polski z Legią i doznał kontuzji, która wykluczyła go z gry na cztery mecze. Po wyleczeniu się grywał u Ireneusza Mamrota na lewej obronie, gdzie z przestawionym na lewe skrzydło Adrianem Klimczakiem tworzyli dosyć komiczny duet. Zawalił ŁKS-owi mecz z Chrobrym Głogów. Przestawiony w ostatnich kolejkach ligi na środek obrony radził sobie dużo lepiej i wydaje się, że to powinna być jego docelowa pozycja w przyszłym sezonie. Z drugiej strony obsadzają ją już nowopozyskany Nacho Monsalve i Dąbrowski, ale Marciniak jest na tyle dobrym duchem zespołu i liderem drużyny, że miejsce dla niego zawsze się znajdzie.
Przychodził jako lider, najważniejsza postać zespołu. W skrócie: duże umiejętności, duże oczekiwania, duża pensja. W derbach zdobył niesamowitego gola, przewrotką, dzięki któremu LKS zremisował .Kibice ŁKS-u inaczej wyobrażali sobie lidera drużyny. Później zdolności przywódcze pokazał jedynie w meczu ze Stomilem Olsztyn. Duże umiejętności techniczne, ale nigdy nie był w stanie w pojedynkę pociągnąć drużyny do zwycięstwa. Zawiódł w meczach barażowych, szczególnie w finale, w którym piłkę na 1:1 miał na nodze i wystarczyło umieścić ją w pustej bramce. ŁKS pozyskał nowego napastnika Stipe Juricia, Samuel Corral nigdzie się nie wybiera. Wnioski, co do przyszłości Ricardinho nasuwają się same.
Na ten moment to okno transferowe nie broni się niczym. Oczywiście, że Ricairdnho dał chwilę radości w derbach, ale remis z drużyną ze środka tabeli, to trochę za mało dla ŁKS-u, która celował w awans bezpośredni. Marciniak być może będzie świetnym środkowym obrońcą, ale musi się jeszcze przyzwyczaić do tej roli. Na eksplozję talentu Janczukowicza i Rygaarda pozostaje czekać i wierzyć, że kiedyś ona nastąpi.
Latem najważniejsze było utrzymanie trzonu drużyny i to w dużej mierze się udało. Młodzieżowcy, którzy dołączyli do ŁKS-u być może w przyszłości będą stanowili o jego sile. Niestety, ale ludzie przeprowadzający transfery w tym roku mocno przestrzelili. Największym kamyczkiem do ogródka dyrektora sportowego jest Celea, który zagrał dwa mecze, a po pół roku już go nie było. O historii kontuzji Dankowskiego wiedzieli wszyscy. Rygaard to ogromny niewypał transferowy, ale nie należy go skreślać, w nim pokładałbym największe nadzieje. Samolubność Ricardinho, od którego ze względu na umiejętności oczekiwało się najwięcej, kosztowała ŁKS awans. Trudno o tegorocznych transferach powiedzieć coś pozytywnego, skoro liderami drużyny byli sprowadzeni prawie dwa lata temu Pirulo, Dominguez i Dąbrowski.
1 Comment
Wyliczanka najlepszych i najgorszych transferów, ma taki wpływ na awans zespołu do „ekstra – klasy”, jak wyniki derbów. Trenerzy- tj. Mamrot i Stawowy, nie mieli żadnego wpływu na to, kogo, kiedy i dlaczego powitają jako wzmocnienie drużyny, lub pożegnają jako nie nadających się do gry. „Polityka” transferowa ŁKS, sprowadzała się, do beznadziejnie improwizowanych z meczu na mecz, prób zmontowania solidnej defensywy (i zespołu). Nieskutecznych, bo niweczonych przez zawodników, którzy z niezrozumiałych względów byli latami i miesiącami, mimo swych słabości, a nawet zagrożeń dla zespołu – nienaruszalni. (Najciekawsze jest, że tych „nienaruszalnych” znajdujemy wśród 28 zawodników jadących na obóz przed nowym sezonem. A tego tym razem, sam diabeł nie zrozumie). Dodając do tego błędy ludzi odpowiadających za transfery – oczywiście menedżerów, niedysponujących jednak wiedzą o tajemnicach piłkarskiego rynku – sprowadzano np. zawodników zupełnie nie spełniających oczekiwań, co stawało się jasne, dopiero po pierwszym ich kontakcie z piłką.