Zagłębie Sosnowiec nie wygrało w lidze od 15 sierpnia. ŁKS postanowił to zmienić.
Trener Kibu Vicuna w porównaniu do meczu z Sandecją zmienił tylko napastnika. Ricardinho zastąpił Maciej Radaszkiewicz. Kibice mieli coraz więcej powodów do radości, bo tak jak zapowiadaliśmy na ławce znaleźli się Samuel Corral i Pirulo. Oprócz nich w kadrze pojawił się Mateusz Bąkowicz, który dochodzi do siebie po urazie i zgłoszony w tygodniu zawodnik rezerw Damian Nowacki.
W pierwszej połowie ŁKS szybko mógł objąć prowadzenie. Rygaard rozegrał na krótko rzut rożny, Kelechukwu uderzył z dystansu, ale bramkarz sosnowiczan obronił. Kilka groźnych akcji próbował zawiązać Radaszkiewicz, ale obrona Zagłębia w porę neutralizowała zagrożenie.
Im dłużej trwała pierwsza połowa, tym było gorzej. Łodzian najpierw uratowała świetna interwencja Macieja Dąbrowskiego. Tego, co wydarzyło się później, nie da się wytłumaczyć. Wróciły stare demony ŁKS-u. Marek Kozioł podał pod nogi zawodnikowi Zagłębia, który skierował piłkę do niestrzeżonej bramki. Tylko świetna interwencja Oskara Koprowskiego uratowała podopiecznych Vicuny przed stratą bramki.
Były ełkaesiak Patryk Bryła też miał ochotę na zdobycie bramki. Nie upilnował go Bartosz Szeliga, ale piłkarz Zagłębia minimalnie chybił. Pod koniec pierwszej połowy wynik strzałem głową mógł otworzyć Rygaard, ale nie trafił w światło bramki.
Drużynie nie pomagał Antonio Dominguez, który zaliczył kilka strat. Do 20. minuty ŁKS grał dobrze, a później przeważało Zagłębie.
ŁKS mógł w drugiej połowie szybko objąć prowadzenie. Po faulu na Dąbrowskim, Rygaard uderzał z rzutu wolnegoi, ale trafił w mur. Chwilę później łodzianie przeprowadzili świetną akcję: Dominguez zagrał pięta do Rygaarda, ten minął ruletą obrońców Zagłębia, niestety, bramkarz obronił jego strzał. Po rzucie rożnym przewrotką uderzał Maciej Radaszkiewicz. Dobrą akcję przeprowadził Kelechukwu, który sam odzyskał piłkę w środku pola i ruszył z nią w szesnastkę rywali. Przed oddaniem strzału powstrzymali go obrońcy drużyny z Sosnowca. Po rzucie wolnym Zagłębia, łodzianie wychodzili z groźną kontrą. Kelechukwu, który znowu pokazał, że jego największym atutem są sprinty, nie podał do wychodzącego sam na sam Dąbrowskiego. Po wejściu na boisko Pirula gra jeszcze bardziej się ożywiła, a hiszpański skrzydłowy raz za razem nękał bramkarza strzałami.
Chociaż na początku drugiej połowy ŁKS miał optyczną przewagę, nie potrafił udokumentować tego golem. Wprowadzony na boisko Piotr Gryszkiewicz popełnił błąd, Zagłębie przeniosło grę w pole karne łodzian, gdzie Jakub Tosik sfaulował Szymona Sobczaka i sędzia podyktował rzut karny. Sobczak trafił w poprzeczkę, ale piłka odbiła się już za linią.
Na ostatnie dziesięć minut na boisku pojawił się Samuel Corral. Hiszpański napastnik rozegrał pierwszy mecz od listopada 2020 roku. Niestety, pod koniec łodzianie kompletnie nie byli w stanie wykreować żadnej groźnej sytuacji. Kolejna porażka na własnym stadionie stała się przykrym dla kibiców faktem.
ŁKS – Zagłębie Sosnowiec 0:1 (0:0)
0:1 – Sobczak 77., z karnego
ŁKS : Kozioł – Szeliga, Dąbrowski, Koprowski, Klimczak – Wolski (67. Pirulo), Tosik (80. Corral), Rygaard, Dominguez, Kelechukwu (67. Gryszkiewicz) – Radaszkiewicz (73. Ricardinho)
Zagłębie: Bielikow – Duriška, Jończy, Kamiński – Smoleń (60. Ryndak), Ambrosiewicz, Szumilas, Gojny (84. Machała) – Seedorf (70. Pawłowski), Sobczak (84. Tanque), Bryła (70. Banaszewski).
Żółte kartki: Domínguez, Dąbrowski – Bryła, Ďuriška.
Widzów: 4272.