Nelson Balongo zawodzi, ale nie jest zakałą ŁKS-u. To młody napastnik, który nie przyjechał do Łodzi odcinać kuponów.
21 meczów bez gola. Taką niechlubną serię zalicza Nelson Balongo. Nie strzelił w lidze, nie strzelił w Pucharze Polski. Zdobył trzy gole w sparingach. Z drugoligowym Zniczem Pruszków i grającą na zapleczu austriackiej ekstraklasy Admirą Wacker. Za sparingi punktów nie dają, więc napastnik lidera Fortuna 1 Ligi niczym nie przyczynił się do sukcesów łodzian (więcej o najlepszym sezonie ŁKS-u tutaj).
– Nie można przecież poważnie traktować gry Nelsona Balongo. To jest jakiś sportowy żart, który firmuje szkoleniowiec drużyny z al. Unii. Zastanawiam się, kto taki inspiruje trenera, by wystawiał do gry tego zawodnika. On przecież tylko osłabia zespół – krytykował napastnika w rozmowie z Expressem Stanisław Syguła, sponsor techniczny klubu z al. Unii (tutaj).
Pojawiły się zarzuty, że Belg musi grać, bo w kontrakt wpisane ma minuty. Balongo dołączył do łódzkiego zespołu z polecenia menedżera, ale dowiedzieliśmy się, że żaden zawodnik ŁKS-u nie ma takiego zapisu w umowie.
Napastnika rozlicza się z goli, a Balongo nie strzela. Gdyby raz zmarnował stuprocentową sytuację można byłoby mówić o pechu. Belg notorycznie marnuje okazje, których nie ma prawa zmarnować. Z Chrobrym Głogów, GKS-em Tychy i Stalą Rzeszów, piłka spadała mu pod nogi w momencie gdy bramka rywali była pusta. Na to nie ma wytłumaczenia.
A może jest? Widać, że Balongo zjada presja. W meczu ze Stalą, rzucił się na obrońcę wyprowadzającego piłkę, odebrał ją w polu karnym i uderzył, chociaż mógł podawać do lepiej ustawionego Bartosza Szeligi. To młody, ambitny zawodnik. Do ŁKS-u nie przyszedł odcinać kuponów jak Ricardinho. Tym bardziej, że w przeszłości interesowało się nim Crystal Palace, zespół z angielskiej ekstraklasy. W Anglii mają dużo lepsze narzędzia do oceny potencjału. Skoro zaproszono go na testy, to znaczy, że wykazuje potencjał.
– Pracuję bardzo ciężko, daję z siebie zawsze sto procent, a jednak bramki nie wpadają. Nie wiem, może to sprawa tego, że potrzebuję czasu, żeby zaadaptować się do gry w Polsce? To inna piłka niż ta, którą znam z Belgii. Były też przypadki, w których brakowało mi odrobiny szczęścia, na przykład wtedy, gdy trafiałem w poprzeczkę. Muszę zachować pozytywne nastawienie. Pierwsza bramka jest zawsze najtrudniejsza. Jestem pewien, że gdy uda mi się przełamać, kolejne przyjdą już dużo łatwiej – mówił napastnik w rozmowie z Łódzkim Sportem (całość tutaj).
Konkurencja w zespole jest lepsza od Belga. Stipe Jurić i Piotr Janczukowicz strzelili po cztery gole. Chociaż ma kontrakt do 2025, wydaje się, że jeżeli nie zacznie strzelać Kazimierz Moskal, trener łodzian nie będzie miał oporów żeby zesłać go do rezerw. Tak przecież pożegnano się z Javim Moreno.