Łukasz Madej stał się jednym z najgłośniejszych krytyków obecnych władz klubu z al. Unii. Wychowanek i były piłkarz ŁKS-u, a obecnie właściciel restauracji w centrum miasta głośno mówi o tym, że nie zgadza się z kierunkiem, w jakim zmierza jego macierzysty klub. –Ten klub stracił duszę. Ma tylko świetnych kibiców, którzy też w końcu nie wytrzymają. To nie jest już klub łodzian, jest nijaki, a to jest w sporcie najgorsze. Żeby było normalnie, dużo musi zmienić się w gabinetach prezesów. Niektórzy piłkarze, chociaż są bardzo dobrzy muszą odejść, zrobić miejsce dla nowych, głodnych gry. […] My, jako ludzie, którym dobro ŁKS-u leży na sercu mamy prawo oceniać to co jest. Tak jest w całej Polsce. Byli piłkarze Legii też oceniają Dariusza Mioduskiego i rządzący muszą to zaakceptować. W ŁKS-ie działania szefów są słabe, więc mówimy o tym głośno i wyraźnie – oceniał na naszych łamach pod koniec zakończonych rozgrywek, jeszcze zanim ogłoszone zostały decyzje o zmianach w klubie.
Madej nie gryzł się w język również podczas twitterowego pokoju dyskusyjnego zorganizowanego przez kibiców ŁKS-u. –Dzięki ŁKS-owi Salski zrobił kasę. Salski wykorzystał klub do własnych celów i do zarobienia pieniędzy – powiedział.
Do słów Madeja nawiązał jeden z dziennikarzy uczestniczących w konferencji, który zapytał właściciela klubu, jak odniósłby się do zarzutów o to, że zarabia na ŁKS-ie. – Mam nadzieję, że dożyjemy takich czasów, kiedy ludzie czyniący takie zarzuty będą odpowiadać za swoje słowa. Przykre jest to, że ktoś, kto spędził trochę czasu w tym sporcie, kto ma w nim sukcesy, kto jest dla kibiców ŁKS-u ważną postacią stawia tego rodzaju zarzuty. Wystarczy wziąć do ręki ogólnodostępne dokumenty finansowe spółki, żeby przekonać się, jak wygląda sytuacja w rzeczywistości – odpowiedział Salski.
Kolejne pytanie dotyczyło tego, czy właściciel ŁKS-u widzi szansę na współpracę z Madejem. -Moje firmy mają bardzo szerokie pole działalności. Jak na razie nie planujemy otworzenia restauracji, ale przecież na stadionie miała taka być, więc widzę tu pole do porozumienia – odparł z uśmiechem większościowy udziałowiec klubu.