Najważniejszy moment meczu barażowego ŁKS-u wydarzył się po gwizdku sędziego.
Nie pisałem, bo nie mogłem. Zająłem się nowym trenerem, odejściami, przyjściami. Transferami do ŁKS-u Commercecon. Według wybitnego serbskiego pisarza Dragoslava Mihailovicia i jego książki “Kiedy kwitną tykwy”, bokser wagi ciężkiej po nokaucie zbiera się około dwa tygodnie. Ja tak samo jak i wy musiałem się pozbierać w osiem godzin. Wstawaliście do pracy, odwieźć dzieci do przedszkola, szkoły. Niektórzy z was szaleńcy odłożyli wyjazd do Chorwacji, żeby tylko być na tym meczu. My obecni na stadionie imienia Władysława Króla dostaliśmy, korzystając dalej z nomenklatury bokserskiej – ciężkiego gonga, a potem wstało słońce i był poniedziałek. Podnosimy się i podnosić się będziemy pewnie jeszcze jakiś czas.
Jak silne jest w nas wyparcie, że nikt nie mówi wprost, o tym co się stało w niedzielny wieczór. Mówimy: ten mecz, tamto wydarzenie, tamten wieczór… Sam się na tym łapie, dlatego żeby zgodnie ze wszelkimi zasadami psychologii behawioralnej przepracować tą traumę powiedzmy sobie wprost:
ŁKS przegrał finał barażów z beniaminkiem pierwszej ligi – Górnikiem Łęczna, który podchodził do tego meczu z szóstego miejsca, z budżetem trzykrotnie mniejszym niż ma łódzka drużyna.
Pamiętacie co się stało po ostatnim gwizdku? Ja pamiętam i pewnie długo pamiętać będę. Piłkarze padli na murawę, po czym z Galery usłyszeli gromkie : “Chodźcie do nas” i “Jesteśmy z wami”.
Pierwszy podszedł Adam Marciniak, ełkaesiak z krwi i kości, który gdyby zrobić mu EKG prawdopodobnie aorty i żyły miał ułożone w kształt przeplatanki. Na jego twarzy widać było smutek, żal i przeprosiny. Wiedział, że mógł lepiej zachować się przy straconej bramce. Wychowanek ŁKS-u gdy tylko zbliżył się do Galery, ściągnął z siebie koszulkę i rzucił ją w tłum chcących przybić z nim piątki kibiców. Chociaż w ten sposób chciał wynagrodzić najwierniejszym fanom klęskę i kolejny sezon w pierwszej lidze. Tylko, że… nikt tego wynagrodzenia nie potrzebował. Około tysiąca kibiców, bo tyle prawdopodobnie są w stanie pomieścić sektory C i B, zamieniło się w jednego, dwunastego zawodnika, który gromkim dopingiem i brawami wspiera swoich kolegów z drużyny.
Kolejni załamani zawodnicy podchodzili do Galery coraz śmielej. Zrozumieli, że dziś nie oddają koszulek z przeplatanką na piersi, bo są ich niegodni, tylko dlatego, że kibice chcą mieć pamiątkę, po Rycerzach Wiosny, którzy mają ich pełne wsparcie.
Można mówić, że taka, czy inna decyzja zawaliła ten sezon. Po co Mamrot, po co Rygaard, dlaczego 4-3-3, a nie 3-5-2? Koniec końców piłkę odbiera się emocjami i to one były najważniejsze w niedzielny wieczór.
Dlaczego w tytule są łzy Domingueza, skoro o Hiszpanie nie było jeszcze ani słowa? Dominguez nie mógł uspokoić się najdłużej. Pocieszali go kibice, pocieszał go Maciej Dąbrowski. Za nic nie mógł wybaczyć sobie, że nie dał rady posłać tego ostatniego podania, które na bramkę zamieniłby Trąbka, Pirulo, Sekulski, czy Ricardinho. Kreatywny pomocnik wypłakuje się w ramię, wielkiemu (dosłownie i w przenośni) obrońcy. W tych łzach zawarte są wszystkie wartości, na których budowany od lat był ŁKS. Może się nie udać, ale zawsze będziemy stanowili jedność.
Nic dziwnego, że od lutego do maja piłkarze punktowali tak słabo. Nie było drużyny, była garstka ludzi z dużymi umiejętnościami technicznymi, których nawet nie miał kto wspierać z trybun i pokazać im dopingiem odpowiedniej drogi. Drużynę objął Marcin Pogorzała, na stadion wrócili kibice, nagle okazało się, że ŁKS potrafi grać w piłkę.
Z tego budującego wydarzenia po zakończeniu meczu płynie jeden wniosek. W ŁKS-ie, odkąd żyję, nie grali piłkarze wybitni. Dość powiedzieć, że za moich dziecięcych lat idolem Galery był Mladen Kascelan, który znał się najlepiej na robieniu wślizgów i odbieraniu piłki. Siłą ŁKS-u zawsze było zaangażowanie, jedność i wsparcie kibiców. Sam prezes łódzkiej drużyny był zbudowany tym wydarzeniem i powiedział:
Wydaje mi się, że nie jest częstym obrazem na polskich stadionach tak budujące zachowanie kibiców, jak mieliśmy okazję wczoraj zobaczyć, w myśl kibicowskiej zasady “Dumni ze zwycięstwa, wierni po porażce”. Kibice dopingowali cały czas i stać ich było na to, żeby docenić przeciwnika, pogratulować Górnikowi Łęczna, z naszej strony duże ukłony dla nich. To jest budujące, bo mam nadzieję, że te standardy też będą się zmieniały piłka powinna łączyć.
To będzie mój jedenasty sezon ŁKS-u w pierwszej lidze…