Piłkarze Widzewa odpadli wczoraj z Fortuna Pucharu Polski. Łodzianie przegrali z Legią, choć pokazali się z dobrej strony. Teraz czeka ich ligowy pojedynek z Arką Gdynia. Czy po takim pojedynku zdążą wrócić do pełni sił?
Nikomu nie trzeba tłumaczyć, jak ważny dla widzewiaków są mecze z Legią Warszawa. Nie inaczej było tym razem. Piłkarze trenera Enekeleida Dobiego dali z siebie bardzo dużo, ale to i tak było za mało, by wyeliminować lidera PKO Ekstraklasy.
– Możemy być dumni z tego, co piłkarze zaprezentowali dzisiaj na boisku po wypadku przy pracy, jakim był mecz z Termaliką. I dzisiaj była to najlepsza reakcja ze strony drużyny na to, co wtedy pokazali. Wiadomo, że przegraliśmy mecz, ale trzeba być szczerym: graliśmy z mistrzem Polski i liderem ekstraklasy, ale jak równy z równym – chwalił po spotkaniu swoich podopiecznych szkoleniowiec Widzewa.
Gospodarze środowego starcia chcieli zaskoczyć swoich rywali wysokim pressingiem i kilka razy im się to udało. Takie próby kosztowały jednak piłkarzy mnóstwo sił, co zaraz po spotkaniu przyznał sam Enkeleid Dobi.
– Nasz pomysł był taki, żeby zaskoczyć Legię i grać wysoko. Tak robiliśmy, co kosztowało nas dużo zdrowia.
Już w niedzielę widzewiaków czeka kolejne ligowe starcie, w którym zmierzą się z bardzo wymagającym rywalem, jakim jest Arka Gdynia. Trudny mecz w środku tygodnia na pewno nie pomoże widzewiakom nabrać sił między dwoma trudnymi pojedynkami w lidze. Tym bardziej, że w starciu z Legią trener Dobi raczej nie dał szansy zmiennikom.
Miejmy nadzieję, że widzewiacy zdążą się zregenerować i w niedzielę zaprezentują zdecydowanie lepszy futbol niż w Niecieczy. W innym wypadku strata do szóstego obecnie Radomiaka Radom znowu może się powiększyć.
fot. Marian Zubrzycki