Sympatycy ŁKS-u są oburzeni, bo magistrat nie złożył wniosku o dotację na obiekty treningowe z Ministerstwa Sportu i Turystyki. Program zakładał wsparcie klubów piłkarskich, a przyznany grant można przeznaczyć na rozwój i rozbudowę infrastruktury. Wraz z Urzędem Miasta Łodzi ubiega się o niego Widzew. Miasto wnioskuje o dofinansowanie budowy nowego podgrzewanego boiska treningowego spełniającego standardy PZPN zlokalizowanego przy ulicy Sępiej oraz remont dwóch boisk w ramach kompleksu przy ulicy Małachowskiego. Całkowita wartość inwestycji ma wynieść nawet 10,5 mln złotych (wkład własny miasta to 3,5 mln złotych).
Czytaj także: ŁKS może zmienić właściciela.
Ośrodek ŁKS-u przy ulicy Minerskiej to jedna z najlepszych baz treningowych w Fortuna 1 Lidze. Nie oznacza to, że nie mogłoby być lepiej. Warto pamiętać, że łódzki klub współdzieli boiska z prywatnymi szkółkami piłkarskimi i drużynami walking futbolu. Podobnie jak w przypadku widzewskich boisk, na inwestycji skorzystałby cała lokalna społeczność.
Informowaliśmy, że magistrat nie złożył wniosku, bo według niego Minerska jest w dobrym stanie, a wszelkie zniszczenia jest w stanie naprawić samodzielnie. Operatorem ośrodka jest MOSiR, który nie zawsze staje na wysokości zadania. Rok temu obiekty nie nadawały się do użytku po przerwie zimowej, bo ze względu na awarię traktora, który odśnieżał murawę zabiegi pielęgnacyjne nie zostały wykonane w odpowiednim czasie. Ucierpiały grupy młodzieżowe, które nie mogły trenować.
Czytaj także: Trenerzy ŁKS-u będą uczyli się od najlepszych.
W tym roku, ze względu na eksploatację również pojawiły się zniszczenia, dziury w murawie. Jak udało nam się ustalić, miejska spółka wyceniła koszty naprawy na 50 tys. złotych. Według urzędników takie nakłady finansowe wystarczą, żeby ośrodek mógł dalej działać. Szkoda, że nie pomyślano o dalszej modernizacji i usprawnieniach. ŁKS wnioskował o dwa miliony złotych, które na pewno poprawiłby komfort przy aktywności fizycznej najmłodszych i seniorów.
Możliwe, że UMŁ nie wnioskował o te pieniądze, bo wtedy sam musiałby dołożyć milion, czyli tak jak w przypadku Widzewa połowę wnioskowanej kwoty. Chociaż magistratowi nadal opłacałoby się to i skorzystały na tym nie tylko ŁKS, być może uznano, że w mieście są inne potrzeby, na które trzeba przeznaczyć te pieniądze.