Widzew Łódź pokonał Resovię Rzeszów 2:0 i po trzech remisach z rzędu w końcu zgarnął komplet punktów. Chociaż nie były to najlepsze zawody w wykonaniu piłkarzy trenera Dobiego, to najważniejsze, że zakończyły się ich wygraną.
Trener Dobi zdawał sobie sprawę z tego, że źródłem strzeleckiej niemocy Widzewa jest brak w składzie nominalnego napastnika. Dlatego też od pierwszej minuty postawił na Marcina Robaka, który wrócił do wyjściowej jedenastki po przerwie spowodowanej chorobą. Zmian było więcej, bo na murawie od 1 minuty zameldowali się Mateusz Możdżeń i Krystian Nowak. Trener Dobi miał plan, by zagrali także Filip Becht i Henrik Ojamaa, ale uraz tego pierwszego sprawił, że do składu wskoczyli ponownie Patryk Stępiński i Robert Prochownik.
Widzew rozpoczął sobotnie spotkanie z wysokiego C. Już w 4. minucie po podaniu Marcina Robaka w sytuacji sam na sam z Danielem znalazł się Mateusz Możdżeń, ale pomocnik Widzewa fatalnie skiksował i zmarnował wyśmienitą okazję do zdobycia gola.
Później do głosy doszli goście, którzy mieli więcej z gry. W 11 minucie o krok od zdobycia bramki był Radosław Adamski, który jednak trafił w poprzeczkę. Resovia ponownie groźniej zaatakowała w 21. minucie, ale najpierw na posterunku był Miłosz Mleczko, który sparował piłkę na rzut rożny, a chwilę później w niezłej sytuacji pomyślał się Sebastian Zalepa.
Końcowe 15 minut toczyło się pod dyktando Widzewa, ale podopieczni trenera Dobiego zmarnowali dwie doskonałe sytuacje. Najpierw pojedynek sam na sam z Danielem przegrał Mateusz Michalski, a później dwiema kapitalnymi interwencjami popisał się Daniel, który obronił strzały Daniela Tanżyny i Krystiana Nowaka.
Strzelecką niemoc Widzewa przerwał wprowadzony w miejsce Fundambu Patryk Mucha, który zaliczył istne „wejście smoka”. Były gracz Górnika Polkowice już minutę po pojawieniu się na murawie zdobył gola, wykorzystując prosty błąd obrony Resovii.
Zdobyty gol wniósł w poczynania widzewiaków sporo pewności siebie. Resovia z kolei rzuciła się do ataku, pozwalając łódzkiej ekipie na wyprowadzanie groźnych kontrataków. Jedna z takich akcji zakończyła się golem na 2:0, a autorem trafienia „zamykającego” spotkanie był Marcin Robak.
Widzew przerwał serię meczów bez zwycięstwa i w końcu może cieszyć się z trzech punktów. Kolejne starcie czeka łodzian już w najbliższy piątek, z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza na wyjeździe.
fot. Marian Zubrzycki