Wymóg gry młodzieżowcem dla reaktywowanego w 2015 roku klubu często był problemem. W tym sezonie jednak Widzew ma w tej roli zawodnika nie tylko perspektywicznego, ale już teraz dającego drużynie dużą jakość i jej mierzalne efekty.
Wprowadzony przez PZPN wymóg gry młodzieżowcem budzi wiele kontrowersji (nie dziwnego, że centrala już rok temu zaczęła przy nim “gmerać”). Reguła, która miała przede wszystkim promować młodych polskich zawodników i zatrzymać napływ przeciętnych piłkarzy z zagranicy, jednocześnie mocno wpłynęła na rynek transferowy, m.in. windując ceny utalentowanych graczy. To może poszerzać przepaść dzielącą najbogatsze i biedniejsze zespoły. Dużo zyskać mogą przede wszystkim największe Akademie, czyli te działające przy topowych klubach. Niestety, z powodu upadku, ale też braku tradycji szkoleniowej, wśród nich nie ma (jeszcze?) Widzewa.
NIE PRZEGAP: Widzew nadrobił minuty młodzieżowców
Odbudowywany klub przede wszystkim musiał stworzyć od zera konkurencyjną drużynę, która miała jak najszybciej przebyć drogę od IV ligi do ekstraklasy. Trzeba było zbudować też od podstaw strukturę nowopowstałej organizacji. Takie kwestie, jak infrastruktura treningowa czy Akademia, choć były ważne, wymagały wielkich nakładów finansowych, a tych na początku funkcjonowania klubu po prostu nie było (kończyły się zazwyczaj na pensjach doświadczonych trenerów czy zawodników, którzy mieli przyspieszyć powrót na piłkarski szczyt).
Oczywiście każdy zdawał sobie sprawę z ich znaczenia, dlatego w klubie pojawili się eksperci, z budującym Akademię Maciejem Szymańskim na czele, a cała społeczność walczyła o kolejne obiekty treningowe, ale od początku jasnym było, że na wychowanków, którzy zaistnieją nie tylko w pierwszej drużynie Widzewa, a w ogóle w zawodowym futbolu trzeba będzie zaczekać kilka dobrych lat.
W obliczu nowych wymogów PZPN-u nie było więc wyjścia. Młodzieżowców do gry w pierwszym składzie trzeba było sprowadzać z zewnątrz, choć jednym z pierwszych, który miał pozwolić dostosować się do regulaminu mógł być wychowanek Widzewa sprzed upadku – Mateusz Wlazłowski. Kibice nie będą jednak najlepiej wspominać jego rywalizacji z Michałem Chorosiem o miejsce w bramce w 3. lidze. Dlatego zaczęto sięgać młodych zawodników, którzy przeszli przez młyn klubów ekstraklasy. Byli m. in. Patryk Baran z Legii Warszawa, Marcin Pigiel czy Kacper Falon z Jagielloni Białystok, ale też wielu innych.
Im wyżej Widzew grał, tym większe miał szanse na sprowadzanie nie tylko niechcianych w większych klubach młodzieżowców, ale też utalentowanych zawodników z mniejszych klubów, na których z zainteresowaniem spoglądali też skauci bogatszych marek. Tak na #P138 trafili Michael Ameyaw czy Karol Czubak. Coraz lepiej radziła sobie również Akademia – na obu polach: skautingowym i treningowym, dlatego najpierw do niej, a później do seniorów na dłużej trafili Filip Becht czy Marcel Pięczek. Żadnego z nich w klubie już nie ma, ale ten ostatni walczy dziś z Puszczą Niepołomice o awans do ekstraklasy (18 meczów w pierwszym składzie, 12 w pełnym wymiarze czasowym).
Pawłowski o rzucie karnym: Najlepsi się mylą, nam też się zdarza [WIĘCEJ]
O stabilność i zadowolenie z poziomu sportowego młodzieżowców (niezbędnego do walki rokrocznie o awans) w pierwszej drużynie zawsze było trudno. Można było nawet odnieść wrażenie, że szkoleniowcy stawiają na nich najczęściej w ostateczności, tylko dlatego, że muszą.
W ekstraklasie sytuacja uległa zmianie, zapoczątkowanej zresztą pół roku wcześniej. Zimą 2021/2022 udało się sprowadzić do klubu (na stałe!) Ernesta Terpiłowskiego, młodego, utalentowanego zawodnika, którego dodatkowo z czasów gry w Górniku Polkowice doskonale znali trener i prezes Widzewa. Pod wodzą Janusza Niedźwiedzia ofensywny pomocnik miał spory udział w awansie zespołu do I ligi. Piłkarz ceniony był nie tylko w swoim klubie, ale też przez boiskowych rywali, którzy wybrali go najlepszym młodym zawodnikiem w II lidze w plebiscycie Polskiego Związku Piłkarzy „Piłkarze wybierają”.
Już w pierwszej rundzie w Widzewie strzelił 2 bramki, pomagając nimi między innymi w odniesieniu ważnego zwycięstwa z GKS-em Tychy. Terpiłowski regularnie grał w pierwszym składzie drużyny, która ostatecznie osiągnęła cel i awansowała do ekstraklasy. I to właśnie tu, na poziomie, na którym rywale grają mniej siłowo, zostawiają więcej miejsca i przede wszystkim nie murują się, grając z Widzewem, urodzony w Brzegu Dolnym piłkarz mógł pokazać pełnię swoich możliwości.
Od początku sezonu szło mu całkiem nieźle. Z bardzo dobrej strony pokazał się już w pierwszym meczu z Pogonią Szczecin, kiedy jego dynamiczne ataki siały popłoch w szeregach doświadczonej i ogranej obrony, a jedno z podań zakończyło się golem Bartłomieja Pawłowskiego. Później przytrafiła się jednak kontuzja, która wyłączyła go z 6 spotkań ligowych. Niedługo po powrocie zdobył swoją pierwszą widzewską bramkę w PKO Ekstraklasie. Przed końcem rundy dorzucił też kolejną asystę. Co ciekawe, cały ten dorobek (gol i 2 asysty) podwoił już w dwóch pierwszych meczach rundy jesiennej.
W rewanżu z Pogonią Terpiłowski mógł otworzyć wynik, ale trafił w poprzeczkę. Po zmianie stron wreszcie miał powody do zadowolenia. Najpierw dograł Pawłowskiemu przy bramce na 1:1, a następnie sam wyrównał stan gry na 2:2. Z dobrej strony pokazał się też w meczu z Jagiellonią, kiedy kolejne podanie od Pawłowskiego tym razem przekierował do Dominika Kuna, a ten zdobył gola na 1:0. Sportowo prezentuje się wiec bardzo dobrze. Zdrowotnie też nie jest źle, co potwierdził po meczu z Pogonią, przyznając, że mógł grać do końca i czuje się dobrze, ale trener postanowił wprowadzić w jego miejsce znacznie wyższego Łukasza Zjawińskiego.
CZYTAJ TEŻ: Czy Widzewowi należy się walkower?
Teraz przed Terpiłowskim kluczowe tygodnie. Ma przed sobą 15 spotkań, by potwierdzić, że jego organizm jest w stanie dobrze znieść trudy całej rundy, a także, że jego piłkarska jakość jest na takim poziomie, że w przyszłym sezonie będzie mógł z powodzeniem walczyć o miejsce w składzie, mimo straty statusu młodzieżowca. Jeśli jednak utrzyma poziom z ostatnich dwóch meczów, może być na dłużej wartościowym, dorosłym już, piłkarzem Widzewa i wypełnić obowiązujący jeszcze na cały kolejny sezon kontrakt.
Dla klubu to oczywista korzyść, ale też… kolejny problem (o ile PZPN nie zniesie tego mocno krytykowanego przez kluby i środowisko wymogu). Poszukiwania młodzieżowców nadających się do gry w PKO Ekstraklasie idą nadal średnio, a Terpiłowski to póki co wyjątek potwierdzający regułę, bo trzeba pamiętać, że w jego pozyskaniu kluczową rolę odegrali trener i prezes, którzy już z nim pracowali. W kadrze na mecz z Jagiellonią status młodzieżowców mieli jeszcze Łukasz Zjawiński i Jakub Sypek. Ich szanse na grę są obecnie małe, a za pół roku stracą uprzywilejowaną pozycję młodzieżowca (poza tym pierwszy z nich jest tylko wypożyczony z Lechii Gdańsk).
W Turcji na obozie z drużyną byli wytypowani z Akademii: Hubert Lenart (obrońca) Łukasz Plichta, Filip Zawadzki (pomocnicy) i Mateusz Kempski (napastnik), a także dopiero sprawdzany do klubu bramkarz Jan Krzywański. W pierwszej drużynie w oficjalnym meczu zadebiutowali Zawadzki (I liga) i Kempski (PKO Ekstraklasa). Czy w przyszłości oni lub kolejni ich koledzy poprawią bilans Akademii w najwyższej klasie rozgrywkowej?
Ernest TerpiłowskiJanusz NiedźwiedźPiłka młodzieżowaPKO EkstraklasaWidzew Łódź