Od gola z Sandecją, po młodzieżową reprezentację Polski. Kariera młodzieżowca ŁKS-u w rok nabrała tempa, a teraz chcą go najlepsi.
Z coraz większym przekonaniem, można mówić i pisać, że Mateusz Kowalczyk nie zostanie w ŁKS-ie na kolejny sezon. Złożyło się na to wiele czynników. Być może, trochę zawinił beniaminek, który słysząc jasne deklaracja pomocnika nie spieszył się z nową ofertą kontraktową. Z drugiej strony, skoro sam zainteresowany, gdy tylko był pytany, mówił jasno, że chce zostać w Łodzi i rozegrać przynajmniej jeden sezon w ekstraklasie, mogło wydawać się, że negocjacje będą łatwiejsze. Teraz, gdy do kibiców, działaczy i dziennikarzy dociera coraz więcej sygnałów, że Kowalczyk nie przedłuży umowy obowiązującej do czerwca 2024, zrozumiałe jest, że ŁKS musi rozważyć sprzedaż swojego talentu. Inaczej, już zimą będzie mógł podpisać umowę z nowym pracodawcą, a łódzki klub nie zarobi nawet złotówki.
Czytaj także: Czy los młodzieżowca ŁKS-u jest już przesądzony?
Informowaliśmy już, o jakie różnice finansowe chodzi. ŁKS proponował około 20 tysięcy złotych (to prawie pięć razy tyle ile młodzieżowiec zarabiał w pierwszej lidze), a środowisko Kowalczyka oczekiwało 35. Rozstrzał jest duży, tym bardziej, że pieniędzy oczekiwanych przez osoby reprezentujące pomocnika, miesięcznie nie zarabia nawet Dani Ramirez.
Kowalczyk, po raz pierwszy na szczeblu centralnym zagrał 26 lutego 2022 roku. W zremisowanym przez ŁKS meczu z GKS-em Jastrzębie. Od początku widać było, że ma duże umiejętności. Grał bez tremy, był przebojowy. Ósmego kwietnia cieszył się z pierwszego gola. W meczu z Sandecją, wszedł na kwadrans przed końcem i strzelił bramkę na wagę trzech punktów. Łodzianie wygrali 3:2, a o Kowalczyku robiło się coraz głośniej.
Na meczach ŁKS-u zaczęli pojawiać się skauci, a Kazimierz Moskal, który latem 2022 roku objął drużynę przyznawał, że młodzieżowcy, których zastał w Łodzi podczas drugiej kadencji są lepsi od tych, których miał podczas pierwszego pobytu.
Minęło lato, a Kowalczyk stał się drugim obok Pirulo najważniejszym piłkarzem ŁKS-u. Jako pierwszy na stadionie Króla strzelił gola dla dwukrotnych mistrzów Polski. W 599. urodziny Łodzi, ełkaesiacy pokonali Skrę Częstochowa. Nastolatkiem wchodzącym przebojem do seniorskich rozgrywek interesowało się wiele klubów. Już jesienią 2022 dostawaliśmy sygnały, że pomocnika widziałby u siebie Raków (więcej tutaj).
– Jest na naszej liście zainteresowań, ale na ten moment nie prowadziliśmy z nim rozmów -powiedział wtedy zapytany przez nas Robert Graf, dyrektor sportowy Rakowa.
Do Rakowa dołączyły kluby z Włoch i Legia. Jacek Zieliński, dyrektor sportowy stołecznej drużyny publicznie komplementował piłkarza ŁKS-u i przyznawał, że widziałby go na Łazienkowskiej. Z obozu Kowalczyka płynęły głosy, że jego następnym klubem będzie ten ze stolicy Polski. I rzeczywiście, zainteresowanie było, ale żadna oferta do ŁKS-u nie wpłynęła. W tym czasie Kowalczyk deklarował, że do lata nigdzie się nie wybiera, bo chce zdać maturę w Szkole Gortata, a jego celem jest powrót do ekstraklasy z dwukrotnymi mistrzami Polski. Udało się, w dużej mierze dzięki niemu. To gol Kowalczyka z Arką Gdynia, zapewnił ŁKS-owi awans na kolejkę przed końcem rozgrywek.
Czytaj także: Ostatni sprawdzian ŁKS-u.
Przełom nadszedł podczas młodzieżowych mistrzostw Europy do lat 19. Kowalczyk wszystkie mecze fazy grupowej rozpoczynał w wyjściowym składzie, a w tym czasie przedstawiciele piłkarza pojawili się w gabinetach przy al. Unii by poinformować, że ich zawodnik nie zostanie w ŁKS-ie. Oficjalnie interesy młodzieżowca reprezentuje Marcin Kłodej, jednak najwięcej do powiedzenia mają Marcin Korkuć, trener, który prowadził go w Ząbkach i rodzice 19-latka. Co ciekawe, w przypadku Aleksandra Bobka, którego reprezentuje dużo bardziej doświadczony Daniel Weber z agencji INNfootball, takich rozterek nie było. Wychowanek ŁKS-u wraz ze swoimi przedstawicielem szybko podjął decyzję, że przynajmniej przez rok zostanie na al. Unii.
Po powrocie z młodzieżowych mistrzostw Europy, Kowalczyk trenuje z drużyną i jest do dyspozycji Kazimierza Moskala, jednak w poprzednią środę, miał poinformować szefów łódzkiego klubu, że nie przedłuży kontraktu. Według informacji Meczyków.pl na stole leży oferta od Rakowa Częstochowa, ale w grze jest również Górnik Zabrze, który nie wystosował jeszcze oficjalnej propozycji transferowej.
Oba kluby potrzebują młodzieżowców. W Rakowie liczą na pozyskanego latem Dawida Drachała, ale jeżeli dozna kontuzji, mistrzowie Polski znowu mogą mieć problemy z wypełnieniem minut potrzebnych, by nie płacić kary za brak młodzieżowca. Z drugiej strony, wydaje się, że Ben Lederman i Maxime Dominguez nie oddadzą tak łatwo miejsca w składzie.
Czytaj także: Będzie wymiana na linii ŁKS – Wisła?
W Górniku Zabrze są pieniądze, bo drużyna ze Śląska sprzedała Szymona Włodarczyka. Mówi się, że zabrzanie zarobili trzy miliony euro. Po tym jak Górnik rozstał się z młodzieżowym reprezentantem Polski, Jan Urban może mieć problem, bo w drużynie nie ma jeszcze młodzieżowców gotowych do gry na najwyższym, krajowym poziomie. Remedium miałby być Kowalczyk, który byłby praktycznie pewny miejsca w składzie.
Prawdopodobnie młodzieżowiec odjedzie z ŁKS-u jeszcze przed meczem z Legią. Łódzki klub zarobi kilka milionów złotych. Idealnie byłoby, gdyby zagwarantował sobie procent od następnych transferów, bo jeżeli Kowalczyk dalej będzie rozwijał się tak jak na al. Unii, czeka go wielka kariera w europejskich klubach.