Tak jak informowaliśmy wcześniej, ŁKS rozstał się z Krzysztofem Przytułą, dyrektorem sportowym za porozumieniem stron. Jego miejsce już niebawem zajmie Janusz Dziedzic, były piłkarz klubu z al. Unii 2. Przytuła został szefem pionu sportowego ŁKS-u w 2016 roku, chociaż na początku pracę w Łodzi łączył z rolą komentatora w Canal +. Zaczął słabo, bo w pierwszym sezonie chociaż budował drużynę na awans, ełkeasiacy zajęli drugie miejsce w trzeciej lidze i gdyby nie to, że przez problemy organizacyjne o licencję na drugą ligę nie ubiegała się Drwęca Nowe Miasto Lubawskie, łódzki zespół pozostałby kolejny sezon na czwartym szczeblu rozgrywkowym.
Czytaj także: ŁKS otwiera nowy rozdział.
Potem było dużo lepiej, bo to on odpowiadał za budowę kadry, która wywalczyła dwa awanse z rzędu. Za jego kadencji na al. Unii trafili Dani Ramirez, Jewgen Radionow, Adam Ratajczyk, Jan Grzesik i wielu innych solidnych piłkarzy. Przytuła szefował pionowi sportowemu ŁKS-u, kiedy ten awansował do ekstraklasy.
Niestety później się pogubił i rozsądnie budowana latami drużyna zatraciła balans. Niedawno w rozmowie z kibicami Bartłomiej Kalinkowski przytaczał historię, jakoby po sprowadzeniu do Łodzi Guimy, Przytuła zakazał ostrego traktowania go na treningach. Ostatnie okna transferowe byłego już dyrektora sportowego ŁKS-u, to seria spektakularnych porażek. Na al. Unii trafili Samuel Corral, Javi Moreno, Stipe Jurić, Daniel Celea i wielu innych, zupełnie niepotrzebnych, zagranicznych zawodników, którzy nie dali drużynie wiele, a pobierali ogromne pensje, przez które teraz łódzki klub popadł w kłopoty organizacyjne. Do jego największych porażek należy sprowadzenie Ricardinho i Mikkela Rygaarda. Piłkarze, którzy łącznie zarabiali 100 tys. złotych miesięcznie, nie dość, że nie wprowadzili ŁKS-u do ekstraklasy, to jeszcze znacznie zaniżali poziom sportowy drużyny i ostatecznie rozwiązali kontrakty z winy klubu.
Czytaj także: Co z licencją ŁKS-u?
Dużo lepiej niż sprowadzanie, Przytule wychodziło sprzedawanie piłkarzy. Za ogromne pieniądze wytransferował do Ameryki, Jana Sobocińskiego. Sprzedał również Ramireza, Grzesika, a nawet wydawałoby się będącego przeciętnym piłkarzem Jakuba Wróbla. Położył podwaliny pod akademię łódzkiego klubu. “To on w porozumieniu z zarządem odpowiadał za stworzenie od podstaw oraz realizację sportowej strategii klubu, co bezpośrednio wpłynęło na dynamiczny rozwój zarówno pierwszej drużyny, jak i Akademii ŁKS.
Ujednolicony system szkolenia, skrupulatnie prowadzony tzw. research najzdolniejszych zawodników w Polsce (czego dowodem są przypadki zakontraktowania m.in. Adama Ratajczyka, Mateusza Kowalczyka, Kelechukwu Ibe-Torti), to w dużej mierze zasługa Krzysztofa Przytuły, tak jak wysoko oceniane w pierwszych latach jego pracy ruchy transferowe (m.in. Jewhen Radionow, Dani Ramirez, Pirulo), czy w końcu przynoszący często pożądane efekty proces wprowadzania do zespołów ŁKS-u trenerów i zawodników związanych z Łodzią i regionem (m.in. Piotr Pyrdoł, Jan Sobociński, Maksymilian Rozwandowicz, Oskar Koprowski).
Nie jest też przypadkiem, że za kadencji Krzysztofa Przytuły w roli dyrektora sportowego cieszyliśmy się z błyskawicznych awansów pierwszej drużyny (do drugiej i pierwszej ligi oraz w 2019 roku do ekstraklasy) oraz sukcesów drużyn akademii (ŁKS II rywalizuje dziś z powodzeniem w III lidze; ŁKS III w klasie okręgowej; dwie drużyny występują w CLJ)” – chwali Przytułę ŁKS w komunikacie, w którym informuje o rozstaniu z dyrektorem sportowym.
Czytaj także: Janusz Dziedzic nowym dyrektorem sportowym ŁKS-u