Oddał ŁKS-owi całe serce. Takich piłkarzy teraz już nie ma.
Tomasz Wieszczycki to, podobnie jak wcześniej opisywany przez nas Marek Saganowski (TUTAJ), wychowanek ŁKS-u. Będąc dzieckiem mieszkał w bloku oddalonym o kilkaset metrów od starego stadionu ŁKS-u, z którego okien było widać i słychać mecze rozgrywane przez “Rycerzy Wiosny”.
Wieszczycki pierwsze kroki w seniorskiej drużynie stawiał w sezonie 1988/89. Wtedy to zadebiutował w ekstraklasie. Konkretnie miało to miejsce w pierwszej ligowej kolejce w spotkaniu ze Stalą Mielec. Już w kolejnym spotkaniu strzelił pierwszego gola dla ŁKS-u. Pięknym strzałem pokonał bramkarza Pogoni Szczecin, a Łódzki Klub Sportowy wygrał tamto spotkanie 2:1. Do końca sezonu “Wieszczu” wystąpił jeszcze w siedemnastu spotkaniach, w których to strzelił dwa gole. ŁKS zakończył tamten sezon na dziesiątym miejscu w tabeli. W kolejnych rozgrywkach Wieszczycki był już podstawowym zawodnikiem dwukrotnych mistrzów Polski. W 26 z 30 wszystkich ligowych starć wyszedł w pierwszym składzie. Od początku kariery “Wieszcza” jak na pomocnika był bardzo bramkostrzelny. W sezonie 1989/90 zdobył strzelił pięć bramek, w tym gola na wagę zwycięstwa w ligowym klasyku z Legią Warszawa. Co ciekawe, jak na razie jest to ostatnie zwycięstwo Łódzkiego Klubu Sportowego na stadionie Legii.
Najbliżej mistrzostwa Wieszczycki z ŁKS-em był w 1993 roku. Przed ostatnią kolejką w grze o tytuł cały czas liczyły się trzy zespoły – ŁKS, Legia i Lech Poznań. Łódzki Klub Sportowy miał gorszy o dwa trafienia bilans bramkowy od Legii, więc w ostatniej kolejce z Olimpią Poznań musiał wygrać i to dwoma golami wyżej niż Legia z Wisłą Kraków. Skończyło się na wielkim skandalu. ŁKS wygrał swój mecz stosunkiem 7:1, a Legia 6:0. Lech natomiast zremisował z Widzewem. Kilka tygodni po zakończeniu sezonu ukarano ŁKS, Legię, Wisłę i Olimpię. W meczach tych drużyn dopatrzono się, że mogły zostać ustawione. Komisja ligi sklasyfikowała więc mecze Legii i ŁKS-u tak, jakby one się w ogóle nie odbyły. Na cztery kluby nałożone też karę finansową na poziomie 500 milionów starych złotych (teraz to śmiesznie niska kwota – pięć tysięcy). Taki scenariusz sprawił, że mistrzem Polski został Lech. Co ważne – komisja ligi ukarała ŁKS i Legię, mimo że oficjalnie żadnemu z klubów nic nie udowodniono. A po 27 latach Wieszczycki mówił nawet, że mecz ŁKS-u z Olimpią został rozegrany na zupełnie normalnych, sprawiedliwych warunkach. Więcej o słynnej “Niedzieli cudów” pisaliśmy TUTAJ.
W kolejnym sezonie Wieszczycki zadebiutował w seniorskiej reprezentacji Polski. W kwietniu 1994 roku zagrał z Arabią Saudyjską. Pierwszy mecz z orzełkiem na piersi, to także pierwsza bramka “Wieszcza” w narodowych barwach, która dała Polakom zwycięstwo w tamtym spotkaniu. W sezonie 1993/94 ŁKS dotarł do finału pucharu Polski i zajął czwarte miejsce w lidze. W drodze do finału pucharu Polski wyeliminował chociażby bardzo mocny w tamtym czasie GKS Katowice (dwie bramki „Wieszcza”). W finale bohater tego tekstu nie mógł zagrać, a ŁKS przegrał z Legią na stadionie przy ul. Łazienkowskiej 0:2. Udział w finale krajowego pucharu dał przepustkę łodzianom do występu w Pucharze Zdobywców Pucharów w następnych rozgrywkach. Już w pierwszej rundzie trafili na portugalskie FC Porto, którego szkoleniowcem była w tamtym czasie trenerska legenda, Sir Bobby Robson (jego asystentem natomiast był Jose Mourinho). “Rycerze Wiosny” w dwumeczu przegrali 0:3. Ełkaesiacy wstydu na europejskiej arenie nie przynieśli, ale różnica klas pomiędzy dwoma zespołami była widoczna.
W lipcu 1995 roku Wieszczycki po siedmiu latach gry dla ŁKS-u odszedł do Legii Warszawa, która w tamtym czasie wraz z Widzewem Łódź dominowała na polskim podwórku. W tamtym czasie ekstraklasa była ligą dwóch prędkości – Legii oraz Widzewa i dopiero reszty stawki. No i co ważne – Legia była wówczas aktualnym mistrzem Polski. Niewiele jednak zabrakło, żeby Wieszczycki piłkarzem Legii w ogóle nie został. Poszło o… wynajem domu. Wieszczycki był wówczas właścicielem psa i chciał, żeby jego pupilek miał sporo przestrzeni. Dlatego potrzebne było mu duże lokum. Prezes Legii długo nie chciał przystać na warunki “Wieszcza”, ale ostatecznie zawodnik i klub doszli w tej sprawie do porozumienia. ŁKS za roczne wypożyczenie Wieszczyckiego dostał trzech piłkarzy: Marcina Mięciela, Zbigniewa Robakiewicza, Grzegorza Wędzyńskiego, a także niemałą sumę pieniędzy.
Wówczas mistrzowi Polski wystarczało wygranie tylko jednego dwumeczu, żeby zakwalifikować się do fazy grupowej Ligi Mistrzów UEFA. I tak faktycznie się stało. Legia z “Wieszczem” w składzie pokonała 3:1 w dwumeczu szwedzki IFK Goteborg i zakwalifikowała się do tych elitarnych rozgrywek. Legii udało się nawet wyjść z grupy z Blackburn Rovers, Spartakiem Moskwa i Rosenborgiem. W ćwierćfinale jednak wyraźnie ulegli Panthinaikosowi Ateny. W lidze w 31 meczach Wieszczycki strzelił osiemnaście goli. W innych sezonach ten wynik dałby Wieszczyckiemu tytuł króla strzelców rozgrywek. W tamtych rozgrywkach eksplodowała jednak forma napastnika Widzewa Marka Koniarka (29 trafień) i “Wieszczu” musiał się obejść smakiem. Po udanym, choć zakończonym niezdobyciem żadnego trofeum roku, Wieszczycki opuścił Legię. Wynikało to z tego, że dla samego zawodnika wiek 25 lat był idealnym, żeby sprowadzić swoich sił w lepszej zagranicznej lidze.
Wypadł padł na Francję, a konkretnie na tamtejsze Le Havre AC. Wieszczycki spędził tam tylko sezon. Był podstawowym zawodnikiem – rozegrał 35 meczów i strzelił dwie bramki. Na początku mówiło się o transferze do brazylijskiego potentata Botafogo, ale ostatecznie ten temat upadł. Choć Wieszczycki grał regularnie, to we Francji nie mógł w stu procentach pokazać swojego piłkarskiego potencjału. Wynikało to z tego, że trener Le Havre bardziej widział Polaka jako prawego pomocnika, co niekoniecznie odpowiadało samemu piłkarzowi. W kolejnym sezonie Wieszczycki rozegrał tylko szesnaście minut. W zimie 1998 wrócił do ŁKS-u, czyli swojej ziemi obiecanej. “Wieszczu” okazał się kluczowym zawodnikiem w zdobyciu drugiego w historii ŁKS-u mistrzostwa Polski. Pomocnik w meczu przedostatniej kolejki z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski strzelił gola, który zagwarantował ŁKS-owi drugie, i jak na razie ostatnie, mistrzostwo Polski.
Po zdobytym mistrzostwie Polski Łódzki Klub Sportowy pikował coraz bardziej w dół. W styczniu 2000 roku Wieszczycki zamienił tonący okręt, czyli ŁKS, na walczącą o mistrzostwo Polski Polonię Warszawa. W barwach “Czarnych Koszul” zdobył drugie w swojej karierze mistrzostwo Polski. “Wieszczu” dołożył do tego sukcesu niemałą cegiełkę, bo strzelił w tamtym sezonie dla Polonii sześć goli. Po zdobyciu mistrzostwa Polonia przystąpiła do eliminacji Ligi Mistrzów UEFA. Polski zespół w nich ogromnej furory nie zrobił, ale tragedii też nie było. W pierwszej rundzie wyeliminowali Dynamo Bukareszt. W pierwszym meczu z Rumunami dwa gole strzelił Wieszczycki. Później przyszły jednak dwa przegrane dwumecze z Panathinaikosem Ateny i Udinese Calcio. W międzyczasie rozegrał się też finał superpucharu Polski z Amiką Wronki. “Czarne Koszule” wygrały 4:2, a Wieszczycki strzelił pierwszego gola w meczu. Cały sezon ligowy również zakończył się dla Polonii nieźle. Co prawda nie zdołała ona obronić mistrzostwa, ale zajęła solidną czwartą pozycję. Udało się za to wygrać puchar Polski po dwumeczu z Górnikiem Zabrze (dwa występy Wieszczyckiego w podstawowym składzie). W lipcu 2001 roku Wieszczycki odszedł z Polonii po bardzo udanym półtora roku w jej barwach.
Doświadczony pomocnik trafił do OFI Kreta. “Wieszczu” jednak Grecji nie podbił. Rozegrał dziewięć meczów (484 minut) i strzelił gola. Jego przypadku w Krecie potrwała tylko sześć miesięcy, ponieważ w klubie miał być następcą, kapitana który pierwotnie miał zakończyć karierę. Tak się jednak nie stało i “Wieszczu” albo przesiadywał całe spotkania na ławce, albo grał na nienaturalnej dla siebie pozycji. W styczniu 2002 roku wrócił do ojczyzny, a konkretnie do Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski. Tam spędził ostatnie dwa i pół roku swojej kariery.
W tym czasie Wieszczycki znowu przypomniał się z dobrej strony polskim kibicom. Co prawda w pierwszym sezonie Dyskobolia musiała się bronić przed spadkiem. W kolejnych rozgrywkach jednak zajęła już bardzo dobre drugie miejsce w lidze, ustępując jedynie mocarnej w tamtym okresie Wiśle Kraków. Następnie przyszła znakomita kampania Dyskobolii w Pucharze UEFA. Najpierw udało jej się wyeliminować Herthę Berlin, w tamtym czasie czołowy niemiecki zespół. Później Dyskobolia pokonała w dwumeczu Manchester City, który miał w składzie takie tuzy futbolu jak Nicolas Anelka, Davida Seaman czy Robbie Fowler. Dużą rolę w tym niewątpliwym sukcesie miał Wieszczycki. “Wieszczu” rzucił do wykonującego w pierwszym meczu rzut wolny Sebastiana Mili: “Strzelaj, młody, jak ja trafię, to życie mi się nie odmieni, a tobie tak”. Mila oddał strzał w okienko i bezradny Seaman mógł tylko patrzeć, jak piłka wpadała do jego bramki. W Manchesterze zakończyło się remisem 1:1. U siebie Dyskobolia wyszarpała bezbramkowy remis i dzięki bramce strzelonej na wyjeździe awansowała dalej. Tak polski zespół wyeliminowała budowanych za grube miliony “Obywateli”. W kolejnej rundzie “Dyskobole” wylosowali Girondais Bordeaux. Na pojedynkach z francuskim zespołem zakończyła się piękna przygoda Wieszczyckiego i spółki. “Żyrondyści” zdecydowanie zdominowali polski zespół. W dwumeczu wygrali z podopiecznymi Dusana Radolsky’ego aż 5:1. Honorowego gola dla polskiego zespołu strzelił Wieszczycki. Kolejny sezon okazał się ostatnim pomocnika w profesjonalnej piłce. Pożegnalny mecz “Wieszczu” rozegrał w marcu 2004 roku. Po siedemnastu latach gry, trzynastu meczach w reprezentacji Polski, czterech krajowych trofeach i masie wspaniałych bramek Wieszczycki odwiesił buty na kołku.
W 2007 roku ŁKS zaproponował Wieszczyckiemu objęcie stanowiska w klubie, którego jest wychowankiem. “Wieszczu” jednak na tamtym etapie tę propozycję odrzucił. Jego podejście zmieniło się na początku 2010 roku, kiedy to ŁKS miał nowych właścicieli w postaci Jerzego Urbanowicza i Filipa Keiniga. Wieszczycki w kwietniu 2010 roku został wiceprezesem ŁKS-u. Na początku swojej kadencji zapowiadał, że ŁKS grający w europejskich pucharach to kwestia kilku lat. Aż tak dobrze nie było. Niemniej przed startem sezonu 2010/11 wraz z Tomaszem Kłosem dokonał rewolucji kadrowej, która przyniosła upragniony awans do ekstraklasy. W tamtym czasie na al. Unii trafili tacy gracze jak Jakub Kosecki czy Krzysztof Mączyński, którzy grali potem z sukcesami w europejskich pucharach czy reprezentacji Polski.
Co ciekawe, po odejściu Michała Probierza w listopadzie 2011 roku, Wieszczycki poprowadził Łódzki Klub Sportowy jako szkoleniowiec w meczu z Ruchem Chorzów. Łodzianie przegrali jednak tamto spotkanie z kretesem 0:4 i na tym zakończyła się trenerska kariera “Wieszcza” w ŁKS-ie. Dwukrotni mistrzowie Polski przed powierzeniem zespołu Wieszczyckiemu kontaktowali się z kilkoma trenerami, m.in. z Janem Urbanem, ale żaden ze szkoleniowców nie był zainteresowany poprowadzeniem “Rycerzy Wiosny”.
Wieszczycki odszedł na stałe z ŁKS-u szesnaście dni po zrezygnowaniu z funkcji trenera. Jak sam przyznawał, czuł się w tamtym okresie wykorzystany przez klub, w którym się wychował.
– Miałem zapewnienie władz klubu, że pieniądze, które trafią do ŁKS z tytułu praw medialnych, zostaną przelane na konta piłkarzy i innych pracowników. Zupełnie przypadkowo dowiedziałem się, że pieniądze jednak trafiły na konta akcjonariuszy. Nie takie były obietnice – mówił Wieszczycki w listopadzie 2011 roku w rozmowie z “Przeglądem Sportowym”
Dodał też, że chodzi o ponad milion złotych, a zaległości klubu wobec zawodników sięgają dwóch miesięcy. Sam “Wieszczu” wypłaty nie otrzymywał w tamtym czasie od pół roku.
– Teraz już wiem, że nie była to współpraca na zdrowych zasadach, choć ja łudziłem się, że zobowiązania są dwustronne. Nie były. Zostałem tam wykorzystany. Czuję się fatalnie. Żal mi tej drużyny, bo przy obecnym sposobie zarządzania nie widzę dla niej przyszłości, choć życzę jej jak najlepiej – zakończył Wieszczycki.
Wydaje się, że tamta sytuacja doszczętnie zraziła “Wieszcza” do pracy w klubie piłkarskim jako działacz. Od tamtego momentu już ani razu nie podjął się pracy w piłce po tej drugiej stronie rzeki.
Wieszczycki aktualnie jest komentatorem i ekspertem stacji Canal+ Sport. Zazwyczaj komentuje mecze ligi polskiej i francuskiej, ale raczej nie można go usłyszeć przy spotkaniach Łódzkiego Klubu Sportowego. Wynika to z tego, że sam zainteresowany nie chce, żeby słuchacze wytykali mu później nieobiektywność w stosunku do ŁKS-u.
W czerwcu 2023 roku z okazji 600 lat miasta Łodzi został uhonorowany jednym z 600 specjalnych medali, które zostały wręczone osobom szczególnie przyczyniającym się do rozwoju i promocji miasta. “Wieszczu” bezapelacyjnie jedną z takich osób jest. Co ciekawe, jeśli chodzi o byłych piłkarzy ŁKS-u, to takimi medalami zostali wyróżnieni także Marek Chojnacki, Marek Dziuba czy Jan Tomaszewski.
Podobnie jak w przypadku Saganowskiego, kibice ŁKS cenili “Wieszcza” za przywiązanie do biało-czerwonej-białej koszulki. Za to, że był chłopakiem stąd, a nie Kosowianinem czy innym Argentyńczykiem, dla którego ŁKS będzie jednym z wielu przystanków na piłkarskiej tułaczce. Oczywiście, cenili go także za gole, cudowne podania i przegląd pola. Ale Wieszczyckiemu przede wszystkim przez cały pobyt na al. Unii przyświecała maksyma “ambicja i walka, bo w sercu jest przeplatanka”. Takich ludzi teraz brakuje, choć kto wie – niewykluczone, że Antoni Młynarczyk czy Jan Łabędzki pójdą śladami “Wieszcza” i również zostaną zapamiętani z takich cech przy al. Unii.