Anna i Jakub Olkiewiczowie, oraz Daniel “Gouda” Tworski starają się przywrócić dawny blask Startowi Łódź. Chociaż na każdym kroku spotykają przeszkody, walczą o ukochaną drużynę.
Anna i Jakub Olkiewiczowie poznali się na Starcie. Ona była siatkarką, on grał w piłkę. Parą są po dziś dzień. Dla nich to coś więcej niż hala, boisko i kawałek ziemi. To nierozerwalna część rzeczywistości. Po latach Jakub wrócił do A-klasowej, znajdującej się w słabej kondycji organizacyjnej drużyny. Przyprowadził sponsorów, ale nie tylko, bo jego przyjaciel Daniel “Gouda” Tworski zaprojektował koszulki, których nie powstydziłyby się kluby ekstraklasowe. Anna została działaczką, która chce przywrócić blask ukochanej drużynie.
Chciałoby się powiedzieć: “Co się stało z naszym Startem?”
Anna Olkiewicz: Ja i mój mąż poznaliśmy się na Starcie prawie 15. lat temu. Już wtedy infrastrukturalnie wyglądał kiepsko, ale teraz… Jak poszłam na pierwszy mecz Kuby, po tym jak wrócił do drużyny, to złamała się pode mną spróchniała ławka.
Chcieliście wziąć udział w projekcie PZPN-u (więcej można przeczytać tutaj). Nagrodą był remont hali. Nie wszystkim się to spodobało?
Zgłosiliśmy do remontu halę, która była w opłakanym stanie . Niestety, prezesowi też się to nie spodobało. Powiedział nawet: “Po co to nagłaśniacie?” Przyjechał do nas dziennikarz Polsatu, bo mieliśmy duże szanse wygrać w tym konkursie. Nagrywano materiał, w którym… nie ma nagranej hali, którą chcemy wyremontować! Dlaczego? Dyrektor nie zgodził się, żeby pokazywać ją w telewizji. Następnie zawiesił mojego męża w prawach zawodnika, a jako koronny argument podał to, że bez potrzeby nagłaśnia Start w mediach.
Dlaczego Wojciech Zieliński, dyrektor Startu nie chce rozgłosu?
Nie siedzę w głowie dyrektora i nie znam jego koncepcji, ale skoro przychodzi firma, która w zamian za logo na koszulkach chce dać konkretne pieniądze na zasadzie umowy sponsorskiej, a on się na to nie zgadza? Dla mnie to absurd. Sponsor chciał dać pieniądze, bo kocha sport, ale nie chce angażować się ani w Widzew, ani w ŁKS, bo zależy mu na neutralności. Chodzi o firmę Łodzianin, która ma sieć przychodni we wszystkich dzielnicach naszego miasta. Cudem udało się umieścić ich logo na naszych koszulkach, ale gdyby dostali zielone światło od dyrektora chcieli włożyć w Start dużo większe pieniądze i rozwijać infrastrukturę. Nawet jeżeli okaże się, że miasto przejmie w całości Start, to nadal pieniądze, które ta firma chciała przeznaczyć na nasz klub nie należałyby do dyrektora. Nie umiem tego wytłumaczyć logicznie.
Ustalenie do kogo należą tereny Startu też nie jest łatwe. Nawet urzędnicy miejscy mają z tym problemy…
Oficjalnie nikt nie wie do kogo należą tereny Startu. My, oddolnie z własnych pieniędzy staramy się modernizować obiekt naszego klubu. Chodzi nawet o tak proste rzeczy jak toalety, czy dziurawy dach na hali.
Tak duży kompleks sportowy powinien na siebie zarabiać. Kto trenuje na obiektach Startu?
Najmłodsza grupa wiekowa, która trenuje na Starcie to szesnastolatkowie. To absurd. Obiekty stoją nieużywane. Mogliby z nich korzystać najmłodsi. Sama mam dzieci w wieku przedszkolnym i wiem, że wśród rówieśników, bałuciarzy, jest ogromne zainteresowanie treningami. Zamiast tego muszą dojeżdżać na zajęcia, na inne dzielnice. Kluby takie jak ŁAF, Teofilek, wręcz biją się, o to żeby dzieci do nich przychodziły. Dlaczego nie można tego zrobić u nas? Oczywiście na Starcie była koszykówka i siatkówka osób niepełnosprawnych, ale to trochę mało patrząc na potencjał jaki ma ten klub. Dochodzi do takich sytuacji, że ja, była siatkarka Startu, muszę szukać po Łodzi hal do wynajęcia, bo w moim macierzystym klubie jest to niemożliwe.
Chce mi pani powiedzieć, że obiektów na Starcie nie można wynająć za żadne pieniądze?
Koło starego basenu jest w pełni wyposażone boisko do siatkówki plażowej. W poprzednim sezonie nie było użyte ani razu. Znam firmę, która chciała je wynająć, żeby zapewnić pracownikom rozrywkę w wolnym czasie. Byli w stanie słono zapłacić. Niestety musieli jechać na Olechów, bo według dyrektora, wynająć hali na Starcie po prostu się nie da.
To na czym zarabia klub?
To ciekawe, bo w statucie Start ma wpisany punkt o prowadzeniu działalności gospodarczej. Na ten moment ogranicza się to do giełdy kwiatów i pojedynczych wydarzeń jak przyjazd Cyrku Zalewskiego. Klub coraz bardziej odchodzi od działalności sportowej. Boli mnie to co dzieje się ze Startem. Mieszkam obok niego, praktycznie widzę go z okna. Spędziłam tam młodość, a teraz żyję ze świadomością, że nawet nie mogę wejść na halę, wynająć boiska.
Połowa sukcesu w sporcie to dobrze prowadzone social-media. Pani mąż jest znanym dziennikarzem i ma spore zasięgi. Klub nie próbował tego wykorzystać?
Zgłosił się jeden z najbardziej popularnych grafików w Polsce (Daniel Gouda Tworski przyp. red.), firma Łodzianin była gotowa je zasponsorować. Chłopaki zaproponowali, że zrobią nowe stroje. Nie chcę demonizować prezesa, ale wydaje mi się, że on nie do końca orientuje się we współczesnym świecie. Nie rozumie, że zasięgi na Twitterze, Facebooku, Instagramie też wpływają na klub pozytywnie. Daniel zaproponował, że zaprojektuje nowe stroje i zrobi rebranding przestarzałego herbu. Wszystko szło dobrze do pewnego momentu. Powstały pierwsze modele, dyrektor powiedział, że są ok, ale nie podoba mu się logo, więc piłkarze nie mogą wyjść na mecz w nowych strojach. Po tym jak zobaczyli nowe trykoty byli zachwyceni i koniecznie chcieli w nich grać. Problem “nieakceptowalnego” herbu obeszli sprytnie, jednocześnie nie chcąc zaogniać konfliktu. Zakleili logo i wyszli w nowych, zaprojektowanych przez Daniela koszulkach. Po tym meczu Kuba dostał pisemne zawieszenie. Dlaczego? Do dziś się zastanawiamy.
Skoro nie w internecie, to w jaki sposób Start promuje swoje zajęcia?
W statucie klubowym, jednym z ważniejszych punktów jest promowanie klubu w mediach. Dbanie o dobry wizerunek medialny. Kolejny mówi o promowaniu sportu dla dzieci z ubogich dzielnic i domów dziecka. Mój mąż trenował rocznik 2008. Jednocześnie, mając ten klub w sercu zaangażował się bardziej w działalność organizacyjną. Nie minęło dużo czasu, aż pojawił się dyrektor, który powiedział, że z zajęciami koniec. Tłumaczenie było kuriozalne. Według niego treningi należało przetrwać, bo panuje koronawirus i szkoda płacić za światło na hali. Nie wiem kogo chciał ukarać w ten sposób? Dzieci do tej pory piszą, pytają, czy jeszcze uda się wznowić zajęcia.
Pan Olkiewicz działa aktywnie w klubie i wielu widzi w nim nowego prezesa. To stąd niechęć pana Zielińskiego do pani męża?
Być może teraz tak to odbiera, ale według mnie – mądry dyrektor powinien otaczać się mądrymi ludźmi. Przecież on też jest człowiekiem i nie musi znać się na wszystkim. Jest starszą osobą, nie rozumie social mediów. Wystarczyłoby, że posłucha rad Daniela i Kuby (Olkiewicza przyp red.), którzy w internecie mają ogromne zasięgi. Jest dyrektorem, to on rządzi, ale powinien zarządzać ludźmi, którzy mają odpowiednie umiejętności i nie mówię tylko o mediach. Zamiast tego, wydaje mi się, że widzi zagrożenie i tysiące chętnych na jego stołek, a każdą radę traktuje jako personalny atak. To nie jest duży wyczyn. Wystarczy włączyć do pomocy grafika, prawnika, kogoś odpowiedzialnego za media. Przecież tak funkcjonują współczesne kluby.
Jak będzie wyglądał wymarzony Start rodziny Olkiewiczów?
To zabrzmi banalnie, ale mój wymarzony Start jest taki, żebym mogła iść z dzieckiem na halę, albo boisko i nie martwić się, że jak moje dziecko się przewróci to wbije mu się gwóźdź w czoło. Żebym, jak młody chce się załatwić, nie musiała go prowadzić na pobliską stację benzynową. Chcę obejrzeć widowisko sportowe w normalnych warunkach. Mój starszy syn ma sześć lat. Jeździmy z nim na turnieje do miasteczek, wsi i wszędzie te obiekty wyglądają lepiej niż w Łodzi. Nawet głupi automat z kawą. Przecież wiadomo, że sezon nie trwa tylko latem.
A moje drugie marzenie, jeszcze większe, jest takie, żeby dzieciaki z osiedla mogły tam czynnie uprawiać sporty.
Kiedyś Start był trzecią, sportową siłą Łodzi. Jak w 2022 roku ocenia pani jego potencjał?
Ma ogromny potencjał. Mnóstwo ludzi zaczyna się nim interesować. Im większy szum jest wokół klubu, tym chętnie pojawią się sponsorzy. Ostatnio zadzwonił do mnie pan: “Jestem byłym startowcem, kokosów nie zarabiam, ale jeżeli mogę wam coś kupić to bardzo chętnie pomogę”. Ludzie podchodzą do Startu z sentymentem. W naszej dzielnicy nie ma innej drużyny, w której dzieciaki mogłyby trenować. Ich rodzice w młodości też byli związani z naszym klubem. Wiadomo, że seniorska piłka bierze się z juniorskiej. Potencjał jest ogromny, tylko trzeba dać ludziom działać. Na nasze mecze już chodzi ponad 150 osób, a może być jeszcze więcej. Przychodzą kibice ŁKS-u, ludzie z osiedla, pasjonaci lokalnego futbolu, rodziny z dziećmi. Ostatnio miałam taką sytuację w pracy, że podszedł do mnie starszy pan i powiedział: “Pani nie wyobraża sobie ile ten Start dla mnie znaczy. Tam spędziłem najlepsze lata mojej młodości”.
Rozmawiał Filip Kijewski
fot: Start Łódź, Daniel Gouda Tworski