W Bełchatowie zagrają dwie drużyny, które w tym sezonie PlusLigi najbardziej rozczarowują. PGE Skra Bełchatów zamiast walczyć o pozycję lidera, musi martwić się o awans do play off, podobnie jak zbudowana za wielkie pieniądze Asseco Resovia.
W Bełchatowie i Rzeszowie rywalizują o miano największego zawodu w PlusLidze. PGE Skra miała być najgroźniejszym rywalem Zaksy Kędzierzyn-Koźle w walce o złoto, tymczasem po rozegraniu 16 meczów zajmuje dopiero ósme miejsce w tabeli i drży o to, czy awansuje do grona zespółów, które będą grać o medale. W Bełchatowie długo czekano, aż rehabilitację po operacji barku skończy Taylor Sander, największa gwiazda klubu. Choć Amerykanin gra coraz lepiej, nie przekłada się to na wyniki drużyny. W sobotnim spotkaniu PGE Skra niespodziewanie przegrała w swojej hali z Treflem Gdańsk, choć w teorii ma dużo lepszy skład.
Nazwiska w sporcie nie grają, a z Gdańska do Bełchatowa przyjechała drużyna składająca się z mniej znanych – poza Mariuszem Wlazłym – zawodników, jednak niedostatki indywidualne nadrabiająca zaangażowaniem i walecznością, a przede wszystkim doskonałą współpracą na boisku. Tej ostatniej brakowało w PGE Skrze. Można było odnieść wrażenie, że bełchatowianie byli przekonani, że spotkanie wygra się samo, bo rywale się poddadzą. Rozczarowanie było więc ogromne. Choć w PGE Skrze nie lubią zmieniać trenerów, to zapewne pozycja Mieszka Gogola jest coraz słabsza i niewykluczone, że szefowie klubu stracą cierpliwość. Nie po to sprowadzano Sandera czy Mateusza Bieńka, medalistów mistrzostw świata, by teraz cieszyć się ze zwycięstw nad GKS Katowice czy Cerradem Radom.
Nie wszystko jest jeszcze stracone, a młodego szkoleniowca uratują zapewne dwa zwycięstwa w tym tygodniu: w środę z Asseco Resovią i w sobotę z Jastrzębskim Węglem. By tak się stało, drużyna musi zagrać znacznie lepiej niż przeciwko gdańszczanom. Fatalnej postawy nie da się wytłumaczyć słabszą skutecznością Duszana Petkovicia czy Norberta Hubera. Serb wybitnym atakującym nie jest, lecz potrafi grać lepiej niż w ostatnim spotkaniu. Na pewno nie poprawi się, gdy będzie dostawał tak mało piłek, bo jest typem zawodnika, który lubi zbijać bardzo często. Jak niegdyś jego słynny rodak Aleksandar Atanasijević, startujący do wielkiej kariery w PGE Skrze.
W PGE Skrze widać też brak lidera. Teoretycznie mógłby, a nawet powinien nim być Milad Ebadipour, ale Irańczyk dominacji nie ma w charakterze. Gra najlepiej w drużynie, jednak kluczowym graczem nie jest. Podobnie jak Grzegorz Łomacz, wybrany na kapitana drużyny. Może stanie się nim Sander, najbardziej ekspresyjnie reagujący w spotkaniu z Treflem, jednak musi upłynąć trochę czasu, zanim wypracuje sobie taką pozycję na boisku.
Potencjał PGE Skry jest duży, o czym świadczą jednak tylko pojedyncze sety z najlepszymi w PlusLidze: ZAKSĄ, Jastrzębskim Węglem czy Vervą Warszawa. Może rywalizacja – oby zwycięska – z Asseco Resovią, będzie tym przełamaniem. Łatwo nie będzie, bo w rzeszowskim zespole też jest wielu bardzo dobrych zawodników, na czele z Fabianem Drzyzgą i Klemenem Cebuljem, o którego starała się przed sezonem PGE Skra, lecz została przelicytowana. Rywal bełchatowskiego zespołu zajmuje dziewiąte miejsce, ale ma rozegrany jeden mecz mniej. Początek spotkania o godz. 17.30 (relacja w Polsacie Sport).
Zdjęcia: PGE Skra Bełchatów