W czwartym sparingu w tym roku Widzew wygrał po raz pierwszy. Na Łodziance pokonał Ruch Chorzów 1:0.
Już dwa dni po meczu kontrolnym z Unionem Berlin widzewiacy – już w Łodzi – zagrali z drugoligowym Ruchem Chorzów. Skład oczywiście znacznie różnił się od tego ze środy. W składzie byli tylko Krystian Nowak i Dominik Kun. Od pierwszej minuty szanse dostali m.in. Kristoffer Hansen oraz Martin Kreuzriegler, czyli nowy piłkarze Widzewa. Na boisko wrócił też Daniel Tanżyna, który miał lekkie kłopoty zdrowotne w tym tygodniu.
Mecz na Łodziance rozgrywany był momentami w ekstremalnych wręcz warunkach. Piłkarzom przeszkadzał nie tylko silny wiatr, ale przede wszystkim opady – śniegu, deszczu, śniegu z deszczem, gradu i Bóg wie, czego jeszcze. Było zimno i wyjątkowo nieprzyjemnie.
Mimo to mecz mógł się podobać. Gra była dość szybka, sporo działo się w okolicach pola karnego Ruchu, chociaż chorzowianie nie pozostawali dłużni gospodarzom i też dążyli do zdobycia gola.
Do przerwy Widzew miał przewagę w polu i więcej szans. Aktywny w ofensywnie był zwłaszcza Przemysław Kita i to właśnie on w 16. minucie stanął przed szansą na pokonanie bramkarza. Ten jednak obronił jego strzał. Po chwili zza pola karnego próbował Dawid Owczarek, ale to uderzenie było za słabe.
Niedługo potem Ruch odpowiedział i stworzył najlepszą okazję przed przerwą. Strzał Piotra Stępnia odbił jednak na rzut rożny Konrad Reszka. Podobnie było za chwilę po drugiej stronie boiska, gdzie zablokowany został Mattia Montini. Po rogu, w dość ekwilibrystyczny sposób strzelał Kreuzriegler i Jakub Bielecki przeniósł piłkę nad bramkę.
Pierwszą połowę zakończył, jeśli chodzi o dobre sytuacje, Radosław Gołębiowski, który trafił z ostrego kąta w boczną siatkę. Przed przerwą wyróżnił się m.in. Kita, a dobry mecz rozgrywali dwaj nowi w Widzewie. Zwłaszcza Austriak imponował spokojem po lewej stronie defensywy.
Drugą połowę lepiej zaczęli goście, który od 54. minuty w ciągu kilku minut mieli dwie, może nawet trzy szanse na gole. A było to następstwem m.in. fatalnych błędów Daniela Tanżyny. Najpierw – na szczęście dla Widzewa – Kamil Chiliński strzelił obok bramki, a potem Reszka bronił strzał Łukasza Janoszki. Dobitkę zablokował Patryk Stępiński.
Łodzianie odpowiedzieli w 85. minucie i mieli 100-procentową okazję! Bramkarz Ruchu źle wyprowadził piłkę, którą przejął Daniel Villanueva i stanął oko w oko z Tomaszem Nowakiem. Hiszpan przegrał jednak pojedynek sam na sam z nim.
Niestety, w tym okresie gry, była to jedyna szansa łodzian. Przez długi okres czasu nie potrafili skonstruować dobrej akcji. To chorzowianie mieli przewagę. Dopiero na kwadrans przed końcem na bramkę Ruchu strzelał Kamil Machałek, ale piłka przeleciała nad bramką.
Goście mieli przewagę, ale to Widzew zdobył bramkę. Walkę o piłkę na linii pola karnego Ruchu wygrał Tanżyna. Ta trafiła pod nogi Villanuevy, który płaskim strzałem pokonał Nowaka. Widzew tej zimy prowadził po raz pierwszy.
W 82. minucie były remis, gdyby nie świetna obrona strzału Filipa Żagla przez Jakuba Wrąbla. Piłkarz Ruchu próbował go pokonać z 17 metrów z rzutu wolnego.
I tak się skończyło. Po porażkach z Siarką Tarnobrzeg i Chojniczanką oraz remisem z Unionem Berlin, Widzew w końcu zwyciężył.
Widzew Łódź – Ruch Chorzów 1:0 (0:0)
1:0 – Villanueva 77.
Widzew, I połowa: Reszka – Tanżyna, Nowak, Kreuzriegler – Owczarek, Kun (31. Chwałowski), Karasek, Gołębiowski – Kita, Montini, Hansen.
Widzew, II połowa: Reszka (64. Wrąbel) – Stępiński, Tanżyna, Kreuzriegler (61. Zieliński) – Owczarek (61. Hanousek), Danielak, Chwałowski (61. Dębiński), Villanueva, Nunes – Machałek, Guzdek
Ruch: Bielecki (46. Nowak) – Żuk (46. Będzieszak), Kulejewski, Nawrocki (75. Kowalski), Szywacz, Szkatuła (46. Wójtowicz) – Foszmańczyk (46. Wyroba), Janoszka (67. Żagiel), Mokrzycki (78. Wojtek) – Stępień (46. Chiliński), Szczepan (67. Bąk).