– Najbardziej bałem się spotkania z Piotrem Stokowcem, dzięki któremu zadebiutowałem w ekstraklasie – powiedział Jan Łabędzki, piłkarz ŁKS-u.
W listopadzie i grudniu tego roku w Indonezji odbyły się Mistrzostwa Świata do lat 17. Wraz z reprezentacją Polski pojechał na nie miał Jan Łabędzki. Piłkarz ŁKS-u wraz z trzema innymi kolegami z drużyny został jednak odesłany do domu przed startem turnieju. Stało się tak, z racji na to, że pomocnik ŁKS-u złamał regulamin. Łabędzki opuścił hotel po godzinie 22. Według nieoficjalnych informacji, wraz z kolegami spożywał alkohol.
Jak ŁKS pomógł Łabędzkiemu?
Na Łabędzkiego Łódzki Klub Sportowy nałożył karę finansową i na jedno spotkanie przesunął go do trzeciego zespołu. Klub jednak również pomógł zawodnikowi, oferując szczególną opiekę psychologa. Piłkarz podkreślił, że współpraca z nim bardzo mu pomogła.
– Bardzo żałuję tej sytuacji. Nie miałem świadomości, w jakiej sytuacji się znalazłem. Że są to mistrzostwa świata, najważniejsza impreza dla mojej kategorii wiekowej. Taka refleksja przychodzi powoli, z wielką pomocą pani Ani Olkiewicz, naszego klubowego psychologa. Dużo ostatnio razem pracujemy, przede wszystkim nad świadomością. Dopiero teraz zobaczyłem, ile znaczy praca z takim specjalistą – powiedział Łabędzki.
17-latek najbardziej obawiał się pierwszego spotkania po powrocie z Indonezji z Piotrem Stokowcem, trenerem który dał mu zadebiutować w ekstraklasie. Stokowiec jednak okazał piłkarzowi wsparcie i to właśnie on zaproponował mu współpracę z psychologiem.
– Najbardziej bałem się spotkania z Piotrem Stokowcem, dzięki któremu zadebiutowałem w ekstraklasie. Cieszę się ze słów, które usłyszałem od trenera: odwaliłeś głupotę, ale musisz żyć dalej. Dodał też, żebym wyciągnął z tego lekcję i uczył się na błędach. Polecił współpracę z psychologiem. Dziękuję ŁKS-owi za drugą szansę. Wyciągnięto do mnie rękę, to duża sprawa. Jestem wychowankiem tego klubu, chciałbym ten dług wdzięczności spłacić na boisku – dodał Łabędzki.
Powrót do rzeczywistości po tym incydencie nie był dla Łabędzkiego i jego rodziny łatwy. Siostrę Łabędzkiego obrażano w szkole. Sam piłkarz w trakcie pierwszego meczu po absencji przez całe spotkanie słyszał obelgi od zawodnika rywala. Teraz podchodzi jednak do tego z większym dystansem.
– W trakcie mojego pierwszego meczu po powrocie z RKS-em Radomsko cały czas słyszałem od jednego z rywali ciągłe docinki. Na początku nic nie odpowiadałem, później już to zrobiłem. Spodziewałem się tego, choć to akurat był dojrzały, 30-letni zawodnik, więc nie musiał tego robić. Wtedy mocno to przeżyłem, teraz uśmiecham się pod nosem i nic z tego sobie nie robię – zakończył Łabędzki.
Marcin Matysiak pracował z Łabędzkim najdłużej spośród wszystkich trenerów w ŁKS-ie. Do niedawna jako szkoleniowiec drużyny rezerw, a teraz jako asystent głównego trenera w pierwszym zespole. Matysiak liczy, że 17-latek wyciągnie z tej sytuacji odpowiednie wnioski.
– Chciałbym, żeby Janek wyciągnął z tego wnioski. Niech będzie to dla niego lekcja życia. Była wina, była kara, ale teraz piszemy nową kartę, bo czasu nie cofniemy. Jako klub robimy wszystko, by przekuć to w pożyteczną lekcję dla wszystkich – powiedział Matysiak.
Pełen wywiad Przemysława Iwańczyka z Janem Łabędzkim można przeczytać w najnowszym wydaniu tygodnika “Piłka Nożna”.
Autorem tekstu jest Adam Kowalewicz.