Po meczu w Zabrzu obrońca Widzewa Serafin Szota miał scysję z kibicami Górnika. Ale piłkarze z Zabrza twierdzili, że to widzewiak prowokował.
W piątkowy wieczór Widzew grał z Górnikiem Zabrze. Po emocjonującym spotkaniu podzielił się punktami z drużyną gospodarzy. Swój udział miał przy tym Serafin Szota.
Obrońca Widzewa pochodzi z Namysłowa, czyli z Dolnego Śląska. Na meczu w Zabrzu była jego rodzina. Po meczu Szota podszedł do niej. Wtedy wdał się w awanturę z kibicami Górnika. Widzewiak wyjaśnił później, co się wydarzyło. – Po zakończeniu meczu podszedłem na chwilę do rodziców na trybunach, a fani Górnika zaczęli wyzywać moją mamę i rodzinę. Niepotrzebnie się zagrzałem, ale takie sytuacje się zdarzają. Emocje i adrenalina po spotkaniu jeszcze we mnie siedziały, podobnie jak u kibiców Górnika – powiedział Szota.
Później do tej sprawy zawodnik Widzewa odniósł się także na Twitterze. “Widzę, że powstają różne historie związane z sytuacją po meczu z Górnikiem. Nie pozwolę, aby ktoś rzucał obrzydliwymi wyzwiskami i pluł w stronę mojej rodziny. Emocje wzięły górę. Oczekując szacunku, sami go okazujcie!” – napisał.
Szota wspomniał, o tym że powstają różne historie na jego temat w Zabrzu. Rafał Musioł, dziennikarz Dziennika Zachodniego, przekazał, że według piłkarzy Górnika, gracz Widzewa prowokował kibiców gospodarzy. “Prowokował kibiców. Nie mogliśmy pozwolić, żeby na naszym stadionie dochodziło do zachowań lekceważących naszych fanów, my też jesteśmy z nimi na dobre i na złe”. – napisał Musioł.
Po meczu do tych sytuacji odniósł się też trener Widzewa Janusz Niedźwiedź. – Po meczu doszło do normalnej sytuacji, na ławce i na boisku jest 60 facetów, w których buzują emocje. Chyba chodziło o Serafina Szotę, to porządny facet, nie widziałem tam żadnego prowokacyjnego zachowania. Nie wydarzyło się nic wielkiego – powiedział.