Tylko raz w 32 meczach tego sezonu piłkarze Widzewa zdobyli gola po strzale bezpośrednio po dośrodkowaniu piłki z rzutu rożnego. Na pewno pamiętacie bramkę Patryka Lipskiego podbrzuszem w meczu z Wartą Poznań.
Trener Janusz Niedźwiedź już wiele razy pytany był przez dziennikarzy o stałe fragmenty gry Widzewa. Szkoleniowiec czerwono-biało-czerwonych zapewniał, że zespół je ćwiczy. Z pewnością tak jest, tyle że nie ma z tego pożytku. W sobotnim meczu z Górnikiem Zabrze miał siedem rzutów rożnych. Dwie, trzy próby, strzałów zaliczył Mateusz Żyro, ale uderzał źle. To niestety nic zaskakującego, bo widzewiacy w tym sezonie są w tym elemencie naprawdę słabi. Zerknijmy do serwisu EkstraStats.
W 32. kolejkach wykonywali ich 171 (są w tym elemencie na szóstym miejscu w lidze). Niestety skuteczność mają na poziomie 1,75 procenta, co czyni ich w tym elemencie trzecią od końca drużynę PKO Ekstraklasy. Gorzej jest tylko w Piaście Gliwice i Zagłębiu Lubin.
CZYTAJ TEŻ: Fenomen! Widzew przegrywa, a kibiców mu przybywa
Tylko trzy razy w całym sezonie i po 171 próbach Widzew zdobywał bramki po rzutach rożnych. Raz był to bezpośredni strzał po dośrodkowaniu, właśnie Patryka Lipskiego w meczu z Wartą Poznań, a dwa razy piłka wracała w pole karnym po pierwszym zagraniu, które było złe. W meczu z Wisłą Płock bramkę zza pola karnego strzelił Karol Danielak, a w spotkaniu z Pogonią Szczecin na wiosnę Bartłomiej Pawłowski, który pokonał bramkarza strzałem głową. I to wszystko. Najlepsza w lidze jest Jagiellonia Białystok ze skutecznością 2,99 procent. Jaga wykonywała 127 rożnych i strzeliła z nich 8 goli.
Oczywiście stałe fragmenty gry to nie tylko rzuty rożne. Jak tutaj wygląda Widzew? Niestety też słabo. Sytuację ratują karne. Podopieczni Janusza Niedźwiedzia nie zdobyli ani jednej bramki po dośrodkowaniu piłki z rzutu wolnego. Trzy razy cieszyli się z goli po rzutach rożnych, pięć razy po jedenastkach, dwa razy po rzutach wolnych, ale bezpośrednich (dwa trafienia Bartłomieja Pawłowskiego), a dwa razy po wyrzutach piłki z autów. Łącznie udało się więc zdobyć 12 z 37 wszystkich bramek, co daje stosunek 32,43 do 67,57 procenta. Dla porównania, Stal Mielec strzeliła więcej goli (18) po stałych fragmentach gry, niż z samej gry (17). W ogóle najwięcej trafień po SFG mieli zawodnicy mistrza Polski Rakowa Częstochowa, bo aż 24 (m.in. 6 po rożnych i 9 po dośrodkowaniach z wolnych). To była mocna broń drużyny Marka Papszuna. Najgorsze w lidze jest Zagłębie Lubin – 6 goli.
Można też być złośliwym w stosunku do Widzewa i przypomnieć, że w meczach z Radomiakiem i Piastem Gliwice – oba w Sercu Łodzi – łódzka drużyna straciła dwa gole po tym, jak sama wykonywała rzuty rożne. Jak widać, nie jest więc z tym najlepiej.
Ale trzeba też pochwalić Widzew. Chodzi o grę w defensywie. Biorą pod uwagę wszystkie stałe fragmenty gry przeciwko łódzkiej drużynie, to rywale strzelili jej w ten sposób tylko sześć goli, co obok Legii Warszawa jest najlepszym wynikiem w lidze. Najgorsza Miedź Legnica dała sobie tak wbić aż 24 bramki, a Lechia Gdańsk 18. Oba zespoły spadły. Widzew wszystkich goli stracił 41, z czego niecałe 15 procent po stałych fragmentach. To dobra wiadomość. Oczywiście zła jest taka, że 85 procent pozostałych dał sobie wbić z gry. Tak było np. w ostatnim meczu z Górnikiem Zabrze, kiedy rywale zdobyli 3 bramki.
Z tych sześciu straconych goli dwa rywale strzelili z karnych, dwa z rożnych, jeden z bezpośredniego rzutu wolnego, a jednego po aucie.
CZYTAJ TEŻ: Piłkarz Widzewa pozbawiony asysty. Kuriozum!
Widzew ma jeszcze tylko dwa mecze, by poprawić się w statystykach SFG w ofensywnie. Na pewno wypadałoby popracować nad tym jeszcze więcej w przyszłym sezonie. Kibice pytali niedawno trenera, czy w planach jest zatrudnienie kogoś do sztabu szkoleniowego, kto by się tym zajął, ale Niedźwiedź zaprzeczył.
Może jednak warto się nad tym zastanowić. Gdy Liverpool zatrudniał trenera tylko od ćwiczenia i rozegrania autów (Thomasa Gronnemarka i pisało o tym Weszło), to wiele osób się z tego śmiało. Ale za Duńczykiem stały liczby. Nie tylko polepszyło się znacznie utrzymanie przy piłce po wrzucie piłki z boku boiska, ale The Reds zaczęli też strzelać po tych zagraniach gole. Więc chyba warto się zastanowić, chociaż nad rzutami rożnymi i wolnymi, bo jeden gol Lipskiego w meczu z Wartą, to jednak trochę mało.