Mateusz Dróżdż udzielił wywiadu dziennikowi „Fakt”. Dużo mówił o stosunkach z władzami miasta. Przypomnijmy, że są one fatalne. Doszło do tego, że prezes Widzewa złożył w sądzie pozwy przeciwko władzom Łodzi. Chodzi o naruszenie dóbr osobistych Dróżdża. W wywiadzie wspomniał, że nikt z miasta się do tego nie ustosunkował.
Klub i miasto muszą jednak cały czas współpracować choćby z tego względu, że Widzew gra na miejskim stadionie. „Fakt” spytał, czy te relacje w ogóle istnieją. – Operacyjnie tak. Systemowo nie. Jakoś funkcjonujemy w tej chwili, ale słowo funkcjonujemy idealnie oddaje sytuację – odpowiedział. Dodał, że będzie trudno o wznowienie dialogu, chociaż klub jest cały czas otwarty na rozmowy. Tym bardziej, że jego zdaniem miasto próbuje przerzucić odpowiedzialność na klub w sprawie oddania loży prezydenckiej… dzieciom. Pisaliśmy o tym niedawno. – Dostaliśmy pismo, w którym MAKiS umożliwia oddanie loży prezydenckiej dla dzieci, z takim wnioskiem wyszli nasi kibice i skierowali go do władz miasta. Jest to obwarowane pewnym warunkami, których nigdy od nas nie wymagano, a które wynikają przecież z przepisów prawa. Ale prawda jest taka, że my nie mamy możliwości zarządzania lożą prezydencką, bo tą zarządza urząd miasta. I to on musi podjąć decyzję w tej sprawie – tłumaczy Dróżdż.
Zaznaczył jednak, że gdyby ktoś z magistratu zadzwonił do niego i zaprosił na rozmowę, to by pojechał.
W rozmowie jest też mowa o nowym sponsorze technicznym Widzewa. Po sezonie kończy się umowa z Kappą. – Z ofert, które wpłynęły do klubu, wybraliśmy trzy spółki i rozpoczynamy rozmowy – powiedział prezes klubu. – Musimy wybrać najlepszą ofertę, dopasowaną do naszych potrzeb. Tym bardziej, że nie będzie to umowa na jeden rok, a dłuższa, więc chcemy to rozegrać jak najlepiej, także uwzględniając możliwości finansowe klubu.
Zapewnił, że nowe koszulki nie będą tak drogie, jak obecnie.
Dróżdż wypowiedział się też m.in. na temat dobrego startu drużyny, która po 12. kolejkach jest na piątym miejscu. – Przede wszystkim, choć wielu może się śmiać z tego, że tak często to powtarzam – podchodzimy do tego z pokorą. Mamy 20 punktów i teraz odliczamy kolejne 20 do utrzymania. Bo obstawiamy, że 40 powinno wystarczyć. I to wciąż jest nasz cel. To musimy zrobić, resztę możemy i chcemy, bo jesteśmy ambitnymi ludźmi. Im więcej, tym lepiej – powiedział.
Całą rozmowę można przeczytać tutaj.