To oczywiście ciąg dalszy sprawy, która stała się głośna w poprzedni poniedziałek. Po meczu z Legią Warszawa w Łodzi prezes Miejskiej Areny Kultury i Sportu Sławomir Worach oskarżył prezesa Widzewa, że ten przygotował transparent szkalujący władze miasta, MAKiS-u i radnych. Zarzucił tez Dróżdżowi m.in. niszczenie znaków drogowych. Na dowód przedstawił film z monitoringu. W specjalnym oświadczeniu napisał, że zgłasza te sprawy do prokuratury.
Szybko okazało się jednak, że na filmie był zupełnie inny transparent, a prezes Widzewa tylko pokazywał go dziennikarzowi Canal+. Klub zareagował bardzo szybko – najpierw własnym oświadczeniem, a potem specjalną konferencją prasową, na której zapowiedziano kroki prawne. Dróżdża i zarząd Widzewa wsparł właściciel klubu Tomasz Stamirowski.
Prezes Widzewa domagał się ukarania, tj. dymisji władz MAKiS-u. Odpowiedź z miasta jednak nie nadeszła, nie słychać też nic o ukaraniu prezesa Woracha. Dlatego we wtorek Dróżdż poinformował, że – zgodnie z zapowiedzią – podejmuje kroki prawne.
W specjalnym piśmie prezes Widzewa wezwał prezesa spółki, prezydent Łodzi oraz pracownika urzędu miasta, który był autorem filmu, do zaprzestania naruszania dóbr osobistych oraz zapłatę 50000 złotych na rzecz Fundacji Krwinka.
Dróżdż dodał, że nikt z MAKiS, ani z miasta nie kontaktował się z nim w tej sprawie. „Informuję, że wezwania mają na celu polubowne, pozasądowe rozstrzygnięcie sprawy. Roszczenia oraz zawiadomienie do odpowiednich organów w tym zakresie skieruje także spółka Widzew Łódź S.A” – napisał.