– Napięcie dookoła prezesa narastało. Miał zwolenników i przeciwników. Jego sposób bycia nie sprzyjał budowaniu relacji i jedności w klubie – powiedział Rafał Pawlak, były piłkarz Widzewa.
W Widzewie sporo się dzieje. Pożegnano się z Mateuszem Dróżdżem, prezesem. Jak pan ocenia ostatnie zmiany?
Rafał Pawlak: Trudno mi powiedzieć, bo jestem z zewnątrz. Najlepiej wiedzą ci co są w środku. Napięcie dookoła prezesa narastało. Miał zwolenników i przeciwników. Jego sposób bycia nie sprzyjał budowaniu relacji i jedności w klubie. Dużo działo się na zasadzie konfrontacji. W końcu właściciel kierując się dobrem Widzewa podjął decyzję o zwolnieniu.
Czytaj także: Założenie szalika ŁKS-u byłoby hipokryzją.
Dróżdżowi zarzuca się, że zimą nie wzmocnił odpowiednio Widzewa. Zgadza się pan z tą opinią?
– Trzeba rozróżnić dwie rzeczy. Właściciel jest jeden i to on decyduje. Jeżeli stać go było na robienie transferów i walkę o najwyższe cele, zimowe okienko zostało przespane. Być może zadowolił się tym, że jest duża przewaga nad strefą spadkową i chciał potraktować ten sezon jako etap w budowie drużyny. Ja uważam, że trzeba walczyć. Na pewno w pionie sportowym zabrakło realnej oceny zawodników, którzy są w kadrze. Wszyscy, zachłysnęli się miejscem w tabeli. Gdy ktoś patrzył z boku, odnosił wrażenie, że na dobry wynik Widzewa złożyła się masa szczęścia. Należało zrobić więcej ruchów. To jest dobre nawet dla rywalizacji w drużynie. Gdy przychodzą nowi zawodnicy, stara kadra musi się bardziej starać. Zmiany są motorem postępu. Oczywiście, nie można przesadzić.
Widzew przegrał wiosną już osiem meczów. Zespołowi brakuje lidera na boisku?
– Jedynym zawodnikiem, który może pociągnąć Widzew jest Bartek Pawłowski. To piłkarz ofensywny, a drużynę buduje się od tyłu. Największe braki i niedostatki są w grze obronnej. Widać to u obrońców, środkowych pomocników, wahadłowych. Jeżeli Widzew zacznie następny sezon w takim stylu, w jakim grał wiosną, o utrzymanie będzie bardzo ciężko.
Janusz Niedźwiedź powinien przygotowywać drużynę do następnego sezonu?
– Sam jestem trenerem, więc nie oceniam trenerów. Każdy powinien dostać szansę. Janusz Niedźwiedź powinien dostać zawodników, którzy zagwarantują zdobycze punktowe. W przypadku Widzewa trudno mówić o dużej zdobyczy punktowej. To wielki klub, który musi dołączyć na stałe do czołówki piłkarskiej Polski. Na pewno będzie potrzebował gruntownych zmian. Podobnie jak każdy inny trener, który by tutaj przyszedł. Z tą kadrą nie można budować świetlanej przyszłości klubu.
Czytaj także: Czy Janusz Niedźwiedź powinien zostać w Widzewie?
Eksperci uważają, że Jordi Sanchez trochę oszukał nas dobrą grą jesienią, a gdy pojawiły się problemy wyszły wszystkie mankamenty tego zawodnika.
– Mnie nie oszukał, bo miałem sprecyzowaną ocenę Jordiego. To chłopak o bardzo dobrej motoryce, ale jest słaby technicznie. To musiało w końcu wyjść. Jeżeli z taką motoryką były dobry technicznie to dalej grałby w Hiszpanii. Z jakiegoś powodu tam nie strzelał bramek. Szukał szczęścia w Widzewie. Gole zdobywał dzięki motoryce i przypadkowi. Gdy przeciwnicy zorientowali się jak grać przeciwko Sanchezowi okazało się, że król jest nagi.
Niedawno Dariusz Postolski apelował o to, by do Widzewa wrócili ludzie związani z Widzewem. Wśród kandydatów wymienił pana i Radosława Mroczkowskiego. Odpowiedziałby pan na wezwanie klubu?
– Widzewowi się nie odmawia. Może to utarty frazes, ale jeżeli chodzi o trenerów z polski, rzadko spotyka się by ktoś odrzucił ofertę. To jest jeden z pięciu największych klubów w Polsce. Nikt nie przeszedłby obojętnie obok niego. Ja dodatkowo jestem łodzianinem, w tym klubie spędziłem dziesięć lat. Jestem z nim emocjonalnie związany, nie trzeba mnie w ogóle pytać, czy odpowiedziałbym na wezwanie Widzewa.
Z Rafałem Pawlakiem rozmawiał Filip Kijewski.