Kto nie ryzykuje ten… derbów nie wygrywa? Nie zawsze to się sprawdza, o czym można przekonać się na podstawie przedstawionych niżej przykładów piłkarzy i trenerów, którzy w meczach między ŁKS a Widzewem postawili wszystko na jedną kartę.
Ryzyko, jak wiadomo, nie zawsze się opłaca. W piłce nożnej można przez nie narazić się na groźną kontrę, czerwoną kartkę, kontuzję i osłabić swoją drużynę. Co jednak, gdy plan który z góry skazany jest na porażkę wypali? Historia derbów łodzi zna takie przypadki. Oto one:
Pierwsze od 27 lat derby Łodzi, rozpoczęły się dla ŁKS w sposób wymarzony. Jan Mszyca zdobył bramkę już w pierwszej minucie. Przez następną godzinę jedni i drudzy bezskutecznie próbowali zmienić wynik meczu. Kiedy ŁKS się zmęczony długim utrzymywaniem się przy piłce opadł z sił, Jezierski nakazał swojej drużynie atakować. Z wyrównującej bramki w 73. minucie cieszył się Tadeusz Błachno. Wielu trenerów cofnęłoby wtedy swoją drużynę uznając remis za dogodny dla nich rezultat…
Po tym meczu Probierz jest do tej przez kibiców ŁKS szanowany, a przez kibiców Widzewa nielubiany. Obecny trener Cracovii wiedział, że przekraczając bramy stadiony przy Piłsudskiego przekroczy brama piekła. Czym się to skończyło…
Ryzyko nie zawsze się opłaca. Przekonał się o tym Bartłomiej Poczobut…
Więcej czytaj tutaj
Derbowe historie i statystyki na stronie derbylodzi.pl. Znajdziecie tam też kursy bukmacherskie naszego partnera BETFAN.