Marek Dziuba to wybitny piłkarz ŁKS-u i trener, który z łodzianami zdobył mistrzostwo kraju. Grał w reprezentacji na mistrzostwach świata w 1982 roku. Nasza drużyna narodowa zajęła wtedy trzecie miejsce. To największy i ostatni sukces reprezentacji Polski. Dziuba, w składzie pojawił się w trzecim meczu, w którym mierzyliśmy się z Peru. Zajął miejsce kontuzjowanego Jana Jałochy i rozegrał pozostałe cztery spotkania. Wtedy podobnie jak i teraz, Polacy zaczęli mistrzostwa od bezbramkowego remisu.
Czytaj także: Trener ŁKS-u o mistrzostwach świata.
Zaczynają się mistrzostwa świata. Czego powinniśmy oczekiwać od naszej reprezentacji?
Marek Dziuba: Nie nastawiam się na nic. Widziałem mecz z Chile, ładnej piłki naoglądałem się w tym sezonie na ŁKS-ie. Naprawdę warto iść i zobaczyć jak grają ełkaesiacy. Ważne żebyśmy byli skuteczni. Może w tej pragmatycznej grze trenera Michniewicza jest jakaś metoda? Wszystko zweryfikuje turniej.
Pan wraz z kolegami, na mistrzostwach świata zajął trzecie miejsce. Co było waszą najmocniejszą stroną?
– Nie wiem. Inne czasy, trudno mi ocenić. Ostatnio przeczytałem opinię, że Arabia Saudyjska może sprawić niespodziankę, bo wszyscy piłkarze grają w rodzimej lidze i doskonale się znają. U nas też tak było. Oprócz Laty i Szarmacha wszyscy graliśmy w Polsce. Mamy świetnych piłkarzy takich jak Lewandowski i Zieliński, ale nie umiemy wykorzystać pełni ich potencjału.
Arabia już sprawiła niespodziankę. Pokonali Argentynę, faworytów do złotego medalu.
– Oglądałem ten mecz i muszą przyznać, że Argentyną zadecydowała skuteczność. Oddali trzy strzały, zdobyli dwie bramki. Byli agresywni, dużo biegali. Wydaje mi się, że Argentyńczycy nie spodziewali się tego.
Czytaj także: Piłkarze ŁKS-u przewidzieli niespodziankę.
Zremisowaliśmy bezbramkowo z Meksykiem. To sukces czy porażka?
– Jest niedosyt po tym meczu. Gra była jaka była, ale gdybyśmy wykorzystali karnego to dowieźlibyśmy trzy punkty. Teraz trzeba się dalej męczyć. Byłby jakiś pozytyw, bo styl w jakim gramy nie robi wrażenia.
Ktoś szczególnie pana zawiódł?
– Zawodnicy, na których najbardziej liczyłem nie grali tak jak sobie tego życzyłem. Szymański, który wyróżnia się w Holandii, Zieliński z Napoli, nie grali tak jak w klubach. Dwa najważniejsze ogniwa obok Lewandowskiego, nie spełniły moich oczekiwań.
Wy też zaczęliście od remisu. Może ten punkt był jednak cenny?
– Zaczęliśmy od remisów z Włochami i Kamerunem, potem poszło. My już myślimy o Argentynie, że to będzie decydujący mecz w walce o wyjście z grupy. Najpierw pokonajmy Arabię.
Minęło tyle czasu, a żadne piłkarskie pokolenie nie powtórzyło waszego sukcesu. Czy teraz może się to udać?
– Zawsze będę trzymał kciuki za reprezentację. Przydałoby się, żeby ktoś powtórzył nasz sukces. Minęło 40 lat, a wy nadal do mnie dzwonicie, pytacie jak to było, czyli jakoś zapisałem się w historii naszej piłki.
Który moment mistrzostw wspomina pan po latach najlepiej?
– Wiadomo, że mecz o trzecie miejsce. Wspomnienia mam do końca życia. Wznieśliśmy się na wyżyny swoich umiejętności. Nie wydaje mi się, żeby tę kadrę było na to stać, ale czas pokaże.
Z Markiem Dziubą rozmawiał Filip Kijewski.
W 1982 roku ukazała się książka Andrzeja Makowieckiego – “Espana’82. Nerwy, radość, zwątpienie, zwycięstwo“. Łódzki dziennikarz z reprezentantami Polski spędził cały turniej. Makowiecki pisze w niej, że Dziuba po meczach na mistrzostwach świata wzbudzał zainteresowanie hiszpańskich klubów i prawdopodobnie gdyby nie obowiązujące wtedy przepisy, które sprawiały, że Polscy piłkarze mogli wyjechać z kraju dopiero po ukończeniu 30 roku życia, być może ŁKS wytransferowałby swojego piłkarza do La Liga.
Makowiecki, w drodze powrotnej z Hiszpanii przeprowadził wywiad z Dziubą. 27-letni piłkarz tak zapamiętał pobyt na największym turnieju piłkarskim.
– Do końca pierwszej połowy byłem spięty, zdenerwowany. Wiedziałem, że ciąży na mniej wielka odpowiedzialność. Mieliśmy świadomość upływającego czasu. Jak tu zdobyć pierwszą bramkę? W drugiej połowie wpasowałem się do gry, rozbiegałem, pomógł mi w tym Grzegorz Lato – wspomina w niej swój debiut na mistrzostwach świata obrońca ŁKS-u.
– Najlepszy mecz na mundialu rozegrałem ze Związkiem Radzieckim. Grałem dobrze i wraz z całą drużyną potwierdziliśmy, że należy nam się medal. Dzięki temu zwycięstwu weszliśmy do półfinału.
Legendarny ełkaesiak, wzorem dzisiejszych dziennikarzy stworzył swój ranking najlepszych i najgorszych zawodników mistrzostw świata.
– Najlepszym piłkarzem mistrzostw był Lato. Oprócz niego dobrze grali Zico, Rossi, Zbyszek Boniek.
– Maradona zawiódł. Wielu piłkarzy miało przebłyski. Zawodników nie rozlicza się za przebłyski, ani za jeden udany mecz. W takiej imprezie trzeba oceniać ich kompleksowo – podsumował Dziuba.
Dziuba oprócz srebrnego medalu (wtedy za trzecie miejsce przyznawano medal ze srebra), przywiózł z mundialu jeszcze jedną “pamiątkę” na całe życie. Francesco Graziani, napastnik reprezentacji Włoch brutalnie sfaulował ełkaesiaka rozcinając mu skórę pod okiem. Zapytany o to czy nazwie swojego przeciwnika boiskowym bandytą odpowiedział w swoim stylu:
– Wolałbym uniknąć epitetów. Nawet mimo blizny, którą noszę pod okiem.