Siłą Widzewa była drużyna. I nie chodzi tylko o fakt, że aż 23 piłkarzy strzelało w tym sezonie gole w meczach Fortuna 1. Ligi. W zespole nie było raczej piłkarzy (może poza jednym), którzy go przerastali – nie było jednej gwiazdy i kilkunastu piłkarskich rzemieślników. Ale – jak to bywa nie tylko w sporcie – ktoś jednak zrobił największą robotę. Zakończył się sezon, więc możemy zacząć podsumowania. Oczywiście zapamiętamy grę widzewiaków w pierwszej połowie 2022 roku i wrócimy do tego przy okazji naszego plebiscytu na Piłkarza Roku Łódzkiego Sportu. Ale to jeszcze trochę.
Teraz jednak pierwsza indywidualna ocena pierwszoligowego Widzewie. Można się z tym wyborem oczywiście nie zgadzać – zapraszamy do dyskusji.
Wydaje nam się, że nie będzie wątpliwości. Na mecz z Podbeskidziem Bielsko-Biała w ostatnią niedzielę kibice przygotowali planszę z napisem Ballon d’Or i nazwiskiem Czecha i my swojego „balondora” też dajemy Markowi Hanouskowi. Rósł nam ten chłopak przez cały sezon – na początku grał dość nieśmiało i czuliśmy, że ma o wiele większy potencjał. Z każdym kolejnym meczem Czech czuł się jednak pewniej i zaczął ten potencjał uwalniać. No a na koniec to już się tak rozhulał, że głowa mała. Rajd z ostatniego meczu, po którym Bartłomiej Pawłowski zdobył jakże ważnego gola, przejdzie do historii Widzewa po reaktywacji. Nie lubimy przesadzać, ale to było w stylu Tomasza Łapińskiego, który nie raz w swojej pięknej karierze w Widzewie brał piłkę, czyli sprawy w swoje ręce, i robił tzw. „przewagę”.
Przez cały sezon obserwowaliśmy też, jak Hanousek rósł nie tylko jako piłkarz, ale też jako coraz ważniejsza postać tego zespołu. Z bardzo spokojnego człowieka (wciąż nim oczywiście jest), będącego trochę na uboczu, zamieniał się w lidera. To się po prostu widzi. Ale chyba tak jest, że gdy czujesz pewność z piłką przy nodze, to w ogóle czujesz się mocny.
Hanousek grał na dwóch pozycjach – defensywnego pomocnika i środkowego obrońcy. Jesteśmy w tej grupie, która woli go bliżej bramki rywali. Po prostu Czech umie w ofensywę i gdy nie ma go z przodu, to nie ma go z przodu. Ale może grając w środku obrony będzie częściej ruszał do przodu – tak jak w meczu z PBB – a klub sprowadzi defensywnego pomocnika tak dobrego jak Hanousek, albo wręcz lepszego? W każdym razie „balondor” za miniony sezon dla Marka z Pragi.
Zbigniew Boniek, a on zdaje się zna się na piłce, to jego uznał piłkarzem sezonu w Widzewie, ale naszym zdaniem „Zibi” wybierał trochę w emocjach oglądając ostatni mecze sezonu. Myśmy to przemyśleli i jednak wyżej cenimy zasługi Hanouska. Co nie znaczy, że nie doceniamy tego, co zrobił Kun. Wiadomo, jak 28-latek kończy. W poprzednim sezonie, nieudanym dla Widzewa, w ostatnim meczu grał naprawdę dobrze i strzelił bramkę. Teraz przeszedł samego siebie. Właściwie się nie zatrzymywał. Zdobył też gola sezonu – jeśli chodzi o wagę. Uroda? Najpewniej nie była to najpiękniejsza bramka, jaka padła na tym stadionie, ale ona naprawdę była… piękna. To przyjęcie piłki też przejdzie do historii reaktywacji. Wiecie co? Dominik Kun to był w tym meczu taki… Aguero.
A cały sezon? Lepsza naszym zdaniem była pierwsza runda, kiedy Kun „robił liczby”. Przede wszystkim był najlepszym asystentem zespołu i jednym z najlepszych całej ligi – miał osiem kluczowych podań. Wiosną nie dołożył żadnej asysty. Czasami też irytował, bo zaliczał za dużo strat. Z Kunem było jak z całą drużyną – pamiętamy, że nie zawsze w tegorocznych meczach jej szło. Ale za całokształt – brawa dla najbardziej pracowitego piłkarza Widzewa.
Zagrał tylko w 10 meczach w tym sezonie, ale naszym zdaniem całkowicie zasłużył na miejsce na podium. Strzelił sześć goli i miał trzy asysty. Jego bramki dały drużynie 12 punktów, a do tego można jeszcze doliczyć rzut karny na nim, który był kluczowy dla losów meczu z GKS-em Katowice. Przyszedł do Widzewa, by zabrać go do PKO Ekstraklasy i on to po prostu zrobił. Jego trafienia w derbach i w meczu z PBB też staną na półce widzewskiego muzeum w dziale „Widzew po reaktywacji”.
Najważniejsze – nie byłoby Pawłowskiego, nie byłoby awansu. Tu się chyba zgadzamy?
Nie on kończył sezon w bramce Widzewa. Pamiętamy jego straszną kontuzję. Pamiętamy też jednak jego wspaniałe występy, obrony strzałów rywali, które były nie od obrony. A jednak Kuba je zatrzymywał. Pamiętacie gola Antonio Domingueza na 3:2 w jesiennych derbach w Sercu Łodzi w doliczonym czasie gry? Nie pamiętacie, bo on nie padł. Padłby, gdyby nie Wrąbel. 25-latek wystąpił w 24 meczach ligowych w tym sezonie. Ostatni 13 marca, ale my mamy dobrą pamięć i nie zapomnimy jego zasług.
Cichy bohater tego sezonu. Kapitan. W ostatnim meczu miał wielkiego pecha, bo upadł na głowę i rozbił twarz i musiał jechać do szpitala. A chciał grać dalej! Nie było go na fecie, a powinien podnosić puchar za awans. To jeden z „piłkarzy odzyskanych” – słabych w poprzednim sezonie, kluczowych w tym. Oczywiście mamy pewne uwagi na temat gry Stępińskiego (nieraz pisaliśmy o tym w pomeczowych ocenach), ale to nie miejsce i nie czas na to. Pamiętamy jego 33 występy, trzy gole (jakże ważne!) i trzy asysty. Pamiętamy, na ilu pozycjach grał, czyli jak był wszechstronny.
Drugi po Pawłowskim bohater wiosny. Słowak wszedł do szatni, do drużyny i do bramki, jakby był w nich od lat. Na początku zdarzył mu się co prawda błąd, ale wybaczamy, bo potem ratował zespół z opresji nie raz. Może nie jest technicznie tak dobry jak Wrąbel, ale ma świetny refleks. Dzięki niemu był m.in. bohaterem derbów. 24-latek szybko zasłużył na nowy kontrakt i wiele sobie obiecujemy po rywalizacji Henia z Kubą Wrąblem. Na dzisiaj nie wiemy, który z nich (gdy obaj będą zdrowi) powinien być numerem jeden.
Ostatni z „siedmiu wspaniałych” mógłby być pierwszy. Ma ku temu predyspozycje czysto piłkarskie – ma technikę, luz, lekkość, dobrze ułożoną nogę, fantazję, strzał, drybling, kreatywność. Nie ma jednak mocnego zdrowia, co chyba przeszkadza mu ciągle w zrobieniu kariery na miarę talentu. Ale może teraz nastąpi przełom? Bardzo na to liczymy i to w Widzewie.
Bardzo cieszymy się, że Letniowski mógł być na boisku w decydujących meczach sezonu, że zdążył wrócić. Jesień, do czasu kontuzji, miał bardzo dobrą, zwłaszcza początek sezonu, gdy napędzał ataki Widzewa. Teraz nie było już tak dobrze, bo nie był jeszcze gotowy. Zmarnowanego karnego z Miedzią Legnicą wybaczamy – nie tacy nie strzelali. Stało się i już.
***
To lista „siedmiu wspaniałych”, więc nie mogliśmy na niej zmieścić nikogo więcej. Ważną postacią drużyny był oczywiście także Karol Danielak i doceniamy wszystko co dla niej zrobił. Cztery gole i trzy asysty dla ofensywnego piłkarza w 33 meczach to jednak trochę za mało. Za często Danielak znikał nam z radaru.
Niemal całkowicie po naprawdę dobrej jesieni zniknął Bartosz Guzdek. Chyba czas na wypożyczenie. To samo dotyczy Kacpra Karaska. Krystian Nowak jesień miał bardzo dobrą, ale wiosną stracił miejsce w składzie. Na więcej liczymy w przypadku młodzieżowców Radosława Gołębiowskiego i Ernesta Terpiłowskiego, chociaż „momenty były”. To samo dotyczy Fabio Nunesa i Krostoffera Normanna Hansena. Tak dobrze piłkarze, z taką przeszłością, muszą dawać drużynie o wiele więcej, niż dali Portugalczyk i Norweg. Martin Krezuriegler miał wpadki, ale chyba trzeba mu dać trochę czasu. Tak samo zresztą, jak Patrykowi Lipskiemu.
Paweł Zieliński był co najwyżej solidny, ale i tacy są w każdym zespole. Nie zawodził, ale nie było też fajerwerków.
Wiosną brakowało nam Daniela Tanżyny, szczególnie przy stałych fragmentach gry dla rywali. Bardzo trzymaliśmy kciuki za Przemysława Kitę. Swoje drużynie dał Mateusz Michalski. Tak samo jak Hiszpan Daniel Villanueva. Trudno za to ocenić Mattię Montiniego, bo miał przebłyski, ale potem doznał urazu i wypadł do końca sezonu. Ciekawe, czy jeszcze Widzewowi pomoże.