Niedzielny pojedynek ŁKS-u i Legii miał szczególną temperaturę – nie tylko ze względu na piłkarskie emocje, ale też kibicowskie animozje, historię łączącą oba kluby czy wyjątkową oprawę spotkania. Oto przegląd najciekawszych okołomeczowych wydarzeń.
W przeszłości ŁKS i Legię połączyło wiele postaci zasłużonych dla obu klubów – Marek Saganowski, Stanisław Terlecki czy Tomasz Wieszczycki (ten ostatni wyznaczony został zresztą przez Canal + na komentatora niedzielnego spotkania). Również i w obecnych drużynach z ul. Łazienkowskiej i z al. Unii nie brakuje postaci, których biografie splatają się z oboma klubami. Przy okazji niedzielnego meczu na stadion ŁKS-u wrócił Arkadiusz Malarz, który obecnie pełni obowiązki trenera bramkarzy Legii, a w latach 2019-2021 rozegrał 55 meczów w biało-czerwono-białych barwach. W drużynie Piotra Stokowca na ostatnich kilka minut na boisku pojawił się zaś Mieszko Lorenc. Urodzony w Zduńskiej Woli pomocnik to bohater jednego z ostatnich łódzko-warszawskich transferów – w sierpniu 2019 roku zamienił drużynę U-19 Legii na zespół Akademii ŁKS.
Przy okazji niedzielnego meczu spotkali się też zawodnicy i trenerzy współpracujący ze sobą w przeszłości – choćby Piotr Stokowiec i Paweł Wszołek, którzy lata 2010-2013 spędzili w Polonii Warszawa. Panowie przywitali się… w trzeciej minucie meczu – podczas krótkiej przerwy spowodowanej wrzutem z autu grający w pierwszej połowie na skrzydle położonym przy ławkach trenerskich Wszołek podbiegł do Stokowca i serdecznie (choć szybko) się z nim wyściskał.
Niedzielny pojedynek miał wysoką temperaturę nie tylko na boisku, ale również na trybunach. Kibice ŁKS-u przygotowali na to spotkanie szczególną oprawę – rozwinęli sektorówkę z hasłem „Super Ełksa – to jeszcze nie koniec gry!” nawiązującą do grafik znanych z programu „Turbo Kozak” nadawanego na antenie Canal + Sport.
Niedzielny mecz zgromadził na stadionie przy al. Unii dokładnie 10087 kibiców. To oznacza wypełnienie stadionu na poziomie niemal 56% i wynik lepszy o ponad 3500 fanów niż podczas ostatniego ligowego meczu, w którym ŁKS przegrał z Zagłębiem Lubin.
Niedziela była pierwszym dniem meczowym w historii stadionu przy al. Unii, w którym kibice mogli zrobić zakupy w oficjalnym klubowym sklepie: U2 ŁKS Store. Placówka, która oficjalnie zainaugurowała swoją działalność w sobotę otwarta została cztery godziny przed pierwszym gwizdkiem Tomasza Musiała i pozostawała dostępna dla kibiców przez godzinę po zakończeniu spotkania.
Przed meczem pracownicy ŁKS-u umieścili pod niektórymi krzesełkami karteczki uprawniające do udziału w konkursie odbywającym się w przerwie meczu. Po zakończeniu pierwszej połowy na murawie pojawiła się trójka młodych kibiców klubu z al. Unii, a także spiker ŁKS-u, Kamil Janiszewski. Uczestnicy konkursu mieli za zadanie jak najdłużej żonglować piłką – najlepszy z nich podbił futbolówkę aż 23 razy i zebrał od publiczności głośne oklaski. W nagrodę młodzi fani odebrali gry piłkarskie na komputer i konsole.
Jak trafnie zauważył administrator oficjalnego konta ŁKS-u na platformie X, w niedzielę Legia nie miała szczęścia do słupków nie tylko na Stadionie Króla, ale również na… łódzkich ulicach. Zdjęcie opublikowane przez stowarzyszenie LDZ Zmotoryzowani Łodzianie udowadnia, że kierowca autobusu stołecznej drużyny, który próbował zmieścić się na chodniku przed jednym z hoteli przy ul. Piotrkowskiej do mistrzów parkowania raczej się nie zalicza.
Tym razem statystyka wyjątkowo dla kibiców z al. Unii bolesna – w 45. minucie po bramce Jędrzeja Zająca ŁKS wyszedł na prowadzenie w ligowym meczu po raz pierwszy od… ponad dwóch i pół miesiąca. Ostatnia taka sytuacja miała miejsce jeszcze za kadencji Kazimierza Moskala, w pojedynku z Jagiellonią Białystok. Ełkaesiaków na prowadzenie wyprowadził wówczas Kay Tejan, otwierając wynik bramką zdobytą w 23. minucie (mecz skończył się wynikiem 2:2, łodzianie całą drugą połowę grali w dziesiątkę).