Obiekt przy al. Piłsudskiego 138 może pomieścić około 18 tysięcy kibiców. To wcale nie tak mało, ale porównując stadion Widzewa do innych stadionów w ekstraklasie, to pojemność już nie robi takiego wrażenia. Wspomnijmy chociażby stadiony Lecha Poznań (42 837 miejsc), Śląska Wrocław (43 302 miejsc), Legii Warszawa (31 800 miejsc) czy nieco mniej oczywisty stadion Górnika Zabrze (24 563 miejsc).
Te suche liczby, biorąc pod uwagę ogromne zainteresowanie meczami łódzkiego zespołu, jasno wskazują na fakt, że stadion przy al. Piłsudskiego w Łodzi jest za mały, a liczba kibiców, którzy chcą przychodzić na Widzew, została przy budowie, delikatnie mówiąc, niedoszacowana.
WIĘCEJ NA TEN TEMAT PISALIŚMY NA ŁAMACH „ŁÓDZKIEGO SPORTU” >>> Ilu kibiców ma Widzew? Zdecydowanie więcej niż może pomieścić za mały stadion
Zanim w ogóle rozpoczęły się prace rozbiórkowe stadionu Widzewa, na mecze w ekstraklasie (sezon 2013/2014) przychodziło po około 5 – 6 tysięcy osób. Wyjątkiem było spotkanie z Legią, na którym pojawiło się 8 tysięcy kibiców. Przypomnijmy, że budowa stadionu Widzewa rozpoczęła się w momencie, kiedy klub chylił się ku upadkowi. Chociaż jeszcze w 2014 roku mało kto wierzył w to, że Widzew zniknie z piłkarskiej mapy Polski, to ostatecznie po sezonie 2014/2015 tak się stało.
Nie jest tajemnicą, że temat budowy stadionu przy al. Piłsudskiego był bardzo długo procedowany. Opóźnienia dotyczyły niemal każdego kroku, który musiał być postawiony, by budowa wystartowała. Tak było chociażby z powołaniem komitetu sterującego budową obiektu.
Przypomnijmy, że na czele Komitetu stanęła prezydent Hanna Zdanowska. Oprócz niej, w skład komitetu weszli: Wojciech Rosicki – dyrektor departamentu prezydenta UMŁ, Rafał Markwant – radny, Longina Lefik – p.o. dyrektora wydziału sportu, Grzegorz Nita – dyrektor zarządu dróg i transportu, Radosław Podogrocki – dyrektor MOSiR, Małgorzata Belta – p.o. dyrektora biura do spraw inwestycji, Agnieszka Barczyńska – radca prawny w biurze prawnym departamentu obsługi i administracji UMŁ. W składzie Komitetu nie było więc przedstawicieli Widzewa, ale mieli oni być zapraszani na wszystkie posiedzenia tego gremium.
Wróćmy jednak do 2013 roku, kiedy to firma International Management Services przygotowała Program Funkcjonalno-Użytkowy dotyczący budowy stadionu przy al. Piłsudskiego 138. Jak z niego wynikało, za zaplanowane środki można było wybudować stadion o pojemności co najmniej 18 tys. z trzema trybunami lub w przypadku oszczędności pełnego obiektu z czterema trybunami. Jeśli UMŁ zdecydowałby się na budowę stadionu o większej pojemności (ok. 30 tys.), to za posiadane środki udałoby się wybudować jedynie dwie trybuny wzdłuż linii bocznych boiska.
Jak w rozmowie z „Łódzkim Sportem” przyznała Joanna Skrzydlewska, w pewnym momencie osobom związanym wówczas z Widzewem zależało na tym, by pełny obiekt powstał jak najszybciej. Zdaniem wiceprezydent Łodzi, to jeden z głównych powodów tego, że stadion przy al. Piłsudskiego nie jest obecnie w 100% dostosowany do potrzeb klubu.
– Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz dotyczącą stadionu Widzewa, czyli to, co mówiły osoby, które brały udział ze strony klubu w spotkaniach komitetu sterującego. Bo my często o tym zapominamy – powiedziała wiceprezydent Łodzi. – Być może stadion Widzewa wyglądałby inaczej, gdyby tam wykazano się większą cierpliwością? Uważam, że w tym przypadku decydująca była presja czasu, która spowodowała, że ten stadion wygląda tak, jak wygląda. W danym momencie ktoś miał akurat takie, a nie inne oczekiwania – dodała.
Odmiennego zdania jest Rafał Markwant, który zasiadał w komitecie sterującym. Jego zdaniem, to była jedyna szansa, by na Widzewie powstał obiekt z czterema trybunami. Gdyby wówczas zdecydowano o budowie przykładowo dwóch lub trzech trybun, to tak stadion Widzewa wyglądałby także dziś.
– I tak 4 trybuny na Widzewie były wybudowane poniżej zakładanego budżetu. A to między innymi przez to, że jest blaszany dach, a nie membranowy, jak na ŁKS-ie – podkreśla Markwant. – Gdyby była wola w UMŁ, to stadion mógłby być bardziej funkcjonalny i to w zakładanym budżecie – twierdzi miejski radny.
Od jakiegoś czasu mówi się o rozbudowie stadionu. Głośniej o tym temacie robi się niemal co roku, gdy kibice Widzewa wykupują wszystkie dostępne karnety, a zakup biletu na mecz na stadionie przy al. Piłsudskiego graniczy z cudem.
Swoje „trzy grosze” do tej sprawy dorzucił prezes Widzewa. Mateusz Dróżdż po awansie do ekstraklasy sam przyznał, że powiększenie pojemności obiektu jest możliwe.
– Udało nam się wynegocjować lepsze warunki od sponsorów, za co bardzo im dziękujemy. Po pierwsze pomaga nam zmiana ligi, bo w ekstraklasie nasza ekspozycja jest znacznie lepsza. Pełne trybuny też robią swoje. Sponsorzy to widzą, chociażby to, że nasze sparingi są transmitowane przez TVP, i ciągną do tego. Mało tego, sponsorzy zaczynają wywierać nacisk, by rozbudować stadion, by było na nim jeszcze więcej widzów – zdradził Mateusz Dróżdż. – To odległa, ale realna wizja – dodał prezes Widzewa na łamach „Faktu”.
W podobnym tonie wypowiadał się dr n. med. Karol Majewski, który od kilku dni zasiada w Radzie Nadzorczej Widzewa.
– Skoro wszystkie karnety rozchodzą się tak szybko, to trzeba zacząć myśleć o rozbudowie stadionu. Wiem, że wiele osób jest zawiedzionych tym, że nie udało im się kupić karnetu na mecze Widzewa. Uważam, że trzeba wziąć to pod uwagę i coraz poważniej rozważać rozbudowę stadionu – powiedział prezes firmy DiMedical w rozmowie z „Łódzkim Sportem”. – Mówiłem o wizji długofalowej, ale rozbudowa stadionu nie może czekać 10 lat. Oczywiście temat budowy ośrodka treningowego, który pozwoli na rozwój Akademii, a przy okazji da możliwość zarabiania na wyszkolonych w Widzewie utalentowanych młodych piłkarzach, też jest istotny, bo to powinna być ważna część budżetu klubu za kilka lat. No ale nie możemy czekać tyle czasu na rozbudowę obiektu. To są więc dwa różne tematy. W obu chciałbym brać czynny udział – dodał.
Prawdopodobnie „wałkowania” tematu rozbudowy stadionu by nie było, gdyby niemal 10 lat temu w Widzewie wykazano się większą cierpliwością. Warto więc wyciągnąć wnioski i nie podejmować pochopnych decyzji teraz, przy okazji kolejnych strategicznych dla klubu projektów, jak właśnie rozbudowa stadionu czy budowa ośrodka treningowego.
***
Joanna Skrzydlewska będzie gościem najbliższej Rozmowy Tygodnia Łódzkiego Sportu.
Wywiad z wiceprezydent Łodzi zostanie opublikowany na łamach „ŁS”
w środę 28 września o godzinie 18:00.
5 Comments
zaczynamy etap łagodzenia sporu poprzez odwracanie i przeinaczanie faktów? dokładnie pamiętam jak na etapie planowania bardzo mocno komunikowany był problem dużo większego zainteresowania, chęci zakupu biletu. już wtedy zgłaszano potrzebę aby stadion mógł pomieścić przynajmniej 24k kibiców.
teraz się okazuje że to my sami taki chcieliśmy, że to Widzewa tylko wina! żarty!
może zatem porozmawiajmy nt faktów oraz nt zmian jakie podczas budowy były realizowane poza projektem pierwotnym na stadionie z drugiej strony miasta?
zamiast szukać rozwiązania dalej się przepychamy ? może kolejny kłamliwy filmik ktoś tym razem w urzędzie zrobi? już nie makis bo Ci teraz cichuteńko siedzą bojąc się co dalej ze stołkami….
[email protected]
Brakuje oczywiście najważniejszej informacji – tego, jak to kibice musieli miastu ten stadion wydrzeć z gardła, żeby on w ogóle powstał. Od samego początku retoryka pani prezydent i jej świty była następująca: “nie stać nas na dwa stadiony, oczywiście Widzew zapraszamy na stadion miejski, który powstanie przy al. Unii 2”. Trzeba było się wybrać dużą grupą pod Urząd Miasta i cisnąć na każdej płaszczyźnie tak, aby miasto łaskawie rzuciło ~138 mln zł na stadion dla Widzewa, gdzie w tym budżecie była jeszcze wliczona przebudowa dróg.
Za te pieniądze zrobione zostało i tak nieco więcej, niż było możliwe, ze względu na przychylność architektów oraz wykonawców. Śmieszą więc trochę artykuły o tym, dlaczego “Widzew nie ma większego stadionu”, w sytuacji, kiedy była duża szansa, że co najwyżej “Widzew będzie mógł łaskawie grać na jedynym nowoczesnym stadionie miejskim przy al. Unii”.
Brakuje oczywiście najważniejszej informacji – tego, jak to kibice musieli miastu ten stadion wydrzeć z gardła, żeby on w ogóle powstał. Od samego początku retoryka pani prezydent i jej świty była następująca: “nie stać nas na dwa stadiony, oczywiście Widzew zapraszamy na stadion miejski, który powstanie przy al. Unii 2”. Trzeba było się wybrać dużą grupą pod Urząd Miasta i cisnąć na każdej płaszczyźnie tak, aby miasto łaskawie rzuciło ~138 mln zł na stadion dla Widzewa, gdzie w tym budżecie była jeszcze wliczona przebudowa dróg.
Za te pieniądze zrobione zostało i tak nieco więcej, niż było możliwe, ze względu na przychylność architektów oraz wykonawców. Śmieszą więc trochę artykuły o tym, dlaczego “Widzew nie ma większego stadionu”, w sytuacji, kiedy była duża szansa, że co najwyżej “Widzew będzie mógł łaskawie grać na jedynym nowoczesnym stadionie miejskim przy al. Unii”.
Przpraszam, a wywiad ze Skrzydlewską będzie wywiadem, czy tak jak w GW wyłącznie przedstawieniem ubarwionej opinii miasta? Dziennikarz zada trudne pytania i będzie dążył do uzyskania odpowiedzi, czy wystarczą mu odpowiedzi bez odpowiedzi jak u rosickiego? Spodziewam się czytając ten artykuł, a także wcześniejsze gdzie ŁS twierdził, że wyższy koszt stadionu łks to kwestia rosnących kosztów mat. budowlanych, niestety będzie wyłącznie kolejną odsłoną ofensywy medialnej umł.