Trudno winić go za straconego gola, bo wcześniej błąd popełnili jego koledzy z defensywny. Zrobił co mógł, skrócił dystans licząc, że piłka będzie leciała na osiągalnej dla niego wysokości. Obronił rzut karny. To już drugi raz w tym sezonie.
Zarówno jako lewy obrońca, jak i jako stoper wykazał się wielką nieustępliwością. Kilka razy dobrze podłączył się do akcji ofensywnych łodzian.
Pewnie to przez jego nieudaną interwencję Arka strzeliła gola, ale co z tego skoro zaraz naprawił swój błąd i strzelił na 1:1. Resztę meczu grał świetnie, był nie do przejścia, oddał dwa niezwykle groźne strzały.
Spokojny, opanowany, momentami gaszący pożary, które mogłyby zagrozić bramce ŁKS-u. Szkoda, że ten udany występ nie obył się bez dużego błędu. To po jego zagraniu ręką, Arka miała rzut karny.
Koronkowa akcja, którą rozegrał z Michałem Trąbką i Pirulo, po której zaliczył asystę do Bartosza Szeligi długo pozostanie w pamięci fanów. Bardzo dobry mecz bocznego obrońcy, grał mądrze i kiedy było trzeba wspomagał ofensywę ełkaesiaków.
Najlepszy występ w ŁKS-ie odkąd został sprowadzony. Nie pomylił się przy żadnym wślizgu, za każdym razem czysto trafiał w piłkę. Przy straconym golu chyba mógł zachować się lepiej, bo to po jego stracie Arka przeprowadziła kontrę. Wydaje się, że mógł w porę zatrzymać Omara Haydary’ego, ale spóźnił się. W ostatnich minutach prostopadłym podaniem zaliczył asystę do Stipe Juricia.
To po jego dośrodkowaniu z rzutu rożnego padł wyrównujący gol dla ŁKS-u. Rozegrał świetny mecz, wygrał większość pojedynków fizycznych z zawodnikami Arki, dyrygował środkiem pola, dośrodkowywał i próbował uderzeń z dystansu.
Grał bardzo twardo, momentami aż nazbyt. Nie można odmówić mu zaangażowania.
Długo zmuszony był grać na pozycji napastnika gdzie wyglądał zdecydowanie gorzej niż na skrzydle. W pierwszej połowie, kiedy grał na swojej pozycji, brał na siebie obrońców Arki, dawał im się faulować i mądrze utrzymywał się przy piłce kiedy była taka potrzeba.
Wykonał kawał dobrej roboty w defensywie, bo często jako pierwszy odbierał piłkę jeszcze na połowie przeciwnika. Najlepszy zawodnik ŁKS-u, spośród tych, którzy spotkanie skończyli bez gola i asysty.
Ocena wyjściowa, bo chociaż kilka razy pomógł w pressingu, to nie doszedł do żadnej sytuacji strzeleckiej. Przed końcem pierwszej połowy opuścił boisko. Wydaje się, że doznał urazu mięśniowego.
Do ilu piłek w polu karnym dopadł wie tylko on sam. Fizycznie wygląda bardzo dobrze. Jest szybki, silny, nie pozwala rywalom się przepchnąć. Zdobył gola na wagę trzech punktów. Mógł dołożyć przynajmniej jeszcze jednego. To drugi mecz z rzędu, który Szeliga kończy z golem lub asystą. Po kontuzji wygląda lepiej niż przed nią.
Kiedyś przyjęło się mówić, że braki w umiejętnościach nadrabia charakterem. No właśnie, kiedyś… Bo teraz, na pozycji defensywnego pomocnika, na której wystawił go Kazimierz Moskal, okazało się, że ma wszelkie umiejętności i predyspozycje żeby być pierwszym wyborem trenera. Wywalczył kilka stałych fragmentów gry, kiedy było trzeba zaostrzył grę.
Dużo widzi, ale w meczu z Arką nie przekładało się to na udane zagrania. Kilka razy przez to, że próbował ułożyć sobie piłkę, spowolnił dynamiczne kontry piłkarzy ŁKS-u.
Jest w świetnej formie fizycznej, co nie było takie oczywiste mając na uwadze, że prawie całe wakacje nie trenował. Chociaż zagrał 15 minut zaimponował dwa razy. Raz dośrodkowując “krzyżakiem” do Szeligi, drugi raz wykańczając doskonałe podanie Ochrończuka. Pierwszy, ale wydaje się nieostatni gol w tym sezonie.
1 Comment
Czy udowodnili na boisku to nie wiem. Ale byłem prawie pewien, że łks wygra, pamiętając ostatni mecz tych drużyn i zadziwiające zachowanie Dąbrowskiego – podarowane Arce bramki.