Widzew miał sprowadzić tej zimy dwóch piłkarzy. Ma już trzech, a rozgląda się za jeszcze jednym – napastnikiem.
Ivan Krajcirik to był bonusowy transfer, bo Widzew opuścił Henrich Ravas i w klubie uznali, że potrzebny jest nowy bramkarz.
Priorytetem na to okienko było jednak pozyskanie środkowego pomocnika oraz prawego obrońcy. W sobotę piłkarzem Widzewa został Noah Diliberto, 22-letni Francuz do gry w środku pola, a dzień później klub ogłosił, że kontrakt podpisał Lirim Kastrati, reprezentant Kosowa, który rywalizować ma o miejsce na prawej stronie defensywy.
Czyli mamy komplet. Ale, jak się okazuje, Widzew myśli jeszcze o napastniku. W kadrze są Imad Rondić i Jordi Sanchez. Z ich skutecznością jest jednak słabo. Ten pierwszy strzelił w lidze tylko 2 gole, a Hiszpan – 4. W ogóle ze skutecznością całego Widzewa jest niezadowalająco, bo tylko cztery zespoły strzeliły mnie goli jesienią od łódzkiego zespołu.
Dominik Pasternak z TVP Sport poinformował, że Widzew interesuje się Anglikiem, który gra w hiszpańskim Albacete (to były klub Jordiego i Frana Alvareza). Chodzi o Samuela Shashouę. To 24-letni napastnik (170 centymetrów), który urodził się w Londynie, ale ma korzenie wenezuelskie.
W drugiej lidze hiszpańskiej Shashoua zaliczył 89 meczów i zdobył 10 goli, nie jest więc supersnajperem. W tym sezonie rozegrał tylko 11 meczów (ale zaledwie 196 minut) i nie strzelił żadnej bramki. Opuścił też sporo meczów, więc prawdopodobne, że miał kłopoty ze zdrowiem.
Jak wiadomo nieoficjalnie Anglik z Hiszpanii nie jest jednak jedyną opcją Widzewa.