Właściciel Widzewa podsumował jesień. – W klubie wykonuje się dobrą pracę, ale brakuje nam czegoś ekstra w pionie sportowym, żebyśmy się zrobili szybszy krok ku lepszej przyszłości – uważa Tomasz Stamirowski.
Widzew zakończył jesień na dziewiątym miejscu w tabeli. Niektórzy czują niedosyt, inni uważają, że to dobry wynik, na miarę możliwości drużyny. A czy niedosyt odczuwa szef klubu. – I tak, i nie. Przypomnę tylko, że dziewiąte miejsce w poprzednim sezonie było najlepszą naszą lokatą w XXI wieku. Początek tego sezonu rozbudził nie tylko nadzieje kibiców. Było kilka dobrych wyników, ciekawa gra drużyny oraz miejsce w górze tabeli ekstraklasy. Później jednak coś się wyraźnie zacięło, euforia fanów nieco przygasła, a my musieliśmy przełykać kolejne gorzkie, sportowe lekcje – stwierdził Tomasz Stamirowski w rozmowie z Expressem Ilustrowanym.
CZYTAJ TEŻ: Kolejny polski klub chce napastnika Widzewa?
Właściciel klubu odniósł się też m.in. do informacji o tym, że konflikt mają trener Daniel Myśliwiec i dyrektor sportowy Tomasz Wichniarek. – Na pewno słaba końcówka pierwszej części sezonu sprzyjała pojawianiu się takich informacji w przestrzeni medialnej. Internet lubi nadużywać słowa konflikt czy wojna na każdą różnicę zdań. A konfliktu w pracy klubu nie widzę. Bardziej bym się martwił, gdyby nie było spierania się, co należy poprawić. Atmosferę buduje zawsze wynik sportowy, to jest standard w klubie piłkarskim. Nie powiedziałbym, że zwieszamy głowy i tylko szukamy odpowiedzialnych. To szukanie sposobów, co możemy zrobić lepiej – powiedział Tomasz Stamirowski.
Padło również pytanie o odejście asystentów trenera Myśliwca, czyli Karola Zniszczoła oraz Tomasza Włodarka. – Mamy w klubie wypracowane pewne zasady. Od każdego z pracowników oczekujemy ich przestrzegania. Jeżeli ktoś tego nie robi, to wpływa to na relacje wewnętrzne, a warto przypomnieć, że w samym sztabie jest 17 osób. I w takim przypadku powinno dochodzić do zmiany. W tej konkretnej sprawie była dłuższa ocena i danie szansy poprawy. Nie była to dla nikogo łatwa decyzja, ale doszliśmy do wniosku, zresztą po rozmowach z trenerem, że niezbędna. Niezależenie od wykonywanej pracy, ktoś nie może się stawiać ponad klub – stwierdził większościowy udziałowiec Widzewa i nietrudno się domyślić, że chodziło o tego pierwszego.
A o drugim z asystentów? – Drugi asystent odpowiadał za stałe fragmenty. Z jednej strony miał jakiś swój plan związania się z innym klubem, ale z drugiej strony my też doszliśmy do wniosku, że te element musimy ulepszać. Dlatego uznaliśmy, że zakończenie współpracy to dobra decyzja dla obu stron – powiedział.
Padło również pytanie o słynne już zdjęcie domina, jakie na portalu X umieścił Myśliwiec. – Może chce dostać domino pod choinkę? Nie wiem, trudno jest interpretować pewne przekazy, bo każdy ma swoje spojrzenie na konkretną sprawę. Chyba jednak najlepiej spytać o to samego trenera, co zresztą zrobię, jak wróci z urlopu. Nie bagatelizuję takich komunikatów, ale nie jest to dla mnie temat, którym żyję i nie nadawałbym mu nadmiernego znaczenia – powiedział Stamirowski.
Szef Widzewa został też poproszony o ocenę letnich transferów. – Nie ma co zakłamywać rzeczywistości, bo w tej sprawie przemawiają fakty. A one są takie, że mieliśmy w klubie większe oczekiwania. Znacznie więcej satysfakcji mieliśmy w zeszłorocznym letnim okienku transferowym. Z drugiej strony myślę, że to jest trochę tak, że oczekiwania kibiców są też zawsze większe, niż możliwości pozyskiwania piłkarzy, którzy od razu dadzą jakość gwarantująca walkę o puchary. Nie każdy zawodnik chce grać w naszej lidze, a część tylko w drużynach grających w pucharach – ocenił.
A co z transferami tej zimy? – Rozmowy trwają, ale powszechnie wiadomo, że okienko zimowe jest trudne i nie chcemy transferów na siłę, za wszelką cenę. Nie mamy noża na gardle i mamy też kontekst odpadnięcia z Pucharu Polski. Chcemy mieć dobrą rundę wiosenną, ale trzeba także myśleć o następnym sezonie. Szukamy zawodników, którzy od razu podniosą jakość drużyny, nie potrzeba nam zawodników siedzących na ławce rezerwowej. Mam nadzieję, że Bartek Pawłowski wróci do normalnych treningów i składu. Jest jeszcze w kadrze kilku zawodników, którzy powinni mieć szansę na pokazanie swojej wartości na boisku. To samo dotyczy kilku ciekawych chłopaków z naszej Akademii – powiedział szef Widzewa.
Cały wywiad można przeczytać tutaj.