Transfery! Termin podnoszący ciśnienie u każdego kibica związanego emocjonalnie z klubem. Szansa na wzmocnienie składu, nowa siła, świeża krew. Zmiana, sugerująca nowy rozkład sił, wprowadzająca inny układ wewnątrz drużyny, a przede wszystkim zaburzająca stagnację poprzedniego sezonu. Kibic przyzwyczajony do meczowej rutyny, obserwowanej od co najmniej półrocza, dostaje nową nadzieję, drużyna impuls do rozwoju.
Z punktu widzenia zawodnika, trenera czy dyrektora sportowego jest jednak więcej znaków zapytania. Pomijam kwestie zdrowotne, to powinien ocenić sztab medyczny. Zmiana klubu przez piłkarza wiąże się z przejściem w inne środowisko, nieznane, może lepsze, może mniej sprzyjające. Musi się dogadać z nowymi kolegami w szatni, musi zrozumieć strategię trenera i co gorsza powinien umieć ją zrealizować. Konieczna staje się adaptacja do nowego sposobu treningu i wymagań fizycznych, zawodnik nie wie, czy trener przypadkiem nie będzie chciał go zarżnąć obciążeniami treningowymi. Nie wie, czy sposób gry drużyny będzie odpowiedni dla wyeksponowania jego walorów. Na koniec trudno mu ocenić, jak przyjmą go miejscowi kibice.
Jest mnóstwo przykładów pokazujących, że głośne nazwisko niczego nie gwarantuje, że czasem dużo lepsze efekty przynosi transfer mniej znanego zawodnika. Ważne jest, żeby ocenić przydatność zawodnika w szerszym kontekście drużyny, taktyki i warunków gry. A nie jest to łatwe.
Przykłady transferów z ostatnich lat Widzewa pokazują jak trudno jest ułożyć z takiej różnorodnej mozaiki piękny obraz. Może być tak, że poszczególne elementy są całkiem dobre, a autorzy kompozycji nie wiedzą, jak je połączyć w całość. Bywało też odwrotnie, gdy trener dwoił się i troił, by z niczego zbudować coś, co zachwyci kibiców. Z ostatnich meczów takim przykładem jest Dominik Kun, który przestawiony do środka pomocy zaczął sezon w sposób kapitalny, a wcześniej robił bezproduktywny wiatr na skrzydle. Transfer jeszcze kilka tygodni wcześniej oceniany jako słaby, raptem przeistoczył się w genialny ruch kadrowy.
Bardzo dużo czynników ma wpływ na to, jak drużyna prezentuje się na boisku i jak punktuje. Niezaprzeczalnie jednym z nich jest polityka transferowa, lecz ocenianie jej w oderwaniu od pozostałych czynników nie ma wielkiego sensu. Jest jak ocenianie smaku zupy z zepsutymi składnikami, ugotowanej przez świetnego kucharza, albo odwrotnie, delektowanie się daniem kiepskiego kucharza upichconym z dobrych komponentów.
Podobno jak człowiek głodny to wszystko zje. Oby tylko to powiedzenie nie dotyczyło kibica złaknionego nowego smaku swojej drużyny.