Karol Czubak i Wdzew – do trwającej już prawie dwa lata telenoweli, znów wrócić musiał trener Janusz Niedźwiedź. – Wtedy nie było czasu go oceniać, a decyzję trzeba było podejmować szybko – powiedział.
Karol Czubak nie gra w Widzewie już od sierpnia 2021 roku, a jego nazwisko ciągle wraca. Wszystko przez to, że według wielu rosły napastnik nie dostał poważnej szansy w łódzkim klubie, gdzie przyklejono mu łatkę piłkarza, który często łapie kontuzje i w dodatku jest leniem.
Najpierw Czubak nie miał szans w rywalizacji z legendą klubu Marcinem Robakiem, a potem, gdy Robaka już nie było, był rzeczywiście kontuzjowany. Nowy trener Janusz Niedźwiedź uznał, że nie ma dla młodego napastnika miejsca w kadrze, a prezes Mateusz Dróżdż zgodził się na rozwiązanie kontraktu za porozumieniem stron. Czubak odszedł i tego samego dnia został piłkarzem Arki Gdynia, w której od tamtej pory strzela gola za golem. W tym sezonie zdobył w Fortuna 1 Lidze 21 bramek i na kolejkę przed końcem rozgrywek jest liderem klasyfikacji strzelców. W tym sezonie strzelił 21 bramek.
Temat odejścia Czubaka z Widzewa wrócił w programie „Robotniczy Talk Show”, którego gościem był m.in. trener Janusz Niedźwiedź. Jeden z kibiców spytał, co zrobić, by Widzew unikał w przyszłości takich wpadek, jak ta z Czubakiem, czy niedawno z Kacprem Karaskiem. Przed sezonem Widzew wypożyczył go do Bruk-Betu Termaliki Nieciecza z opcją pierwokupu, z którego klub z Niecieczy skorzystał. Widzew – jak wiadomo nieoficjalnie – zarobił 300 tysięcy złotych i zagwarantował sobie bonus od kolejnego transferu. Karasek miał za sobą naprawdę udany sezon. Gra też w młodzieżowej reprezentacji Polski, do której właśnie znów dostał powołanie. A dodatkowo Widzew bardzo potrzebuje młodzieżowców.
CZYTAJ TEŻ: Ile Widzew zarobił na Kacprze Karasku?
– Analizujemy, myślimy, rozmawiamy, ale błędy nadal będziemy popełniać. Mam nadzieję, że będzie ich jak najmniej. To praca na żywym organizmie. Ale nigdy nie dowiemy się, jak piłkarz spisywałby się w tym klubie, z tym trenerem, a jak gdzie indziej z innym. W każdym klubie na poziomie światowym możemy wytknąć taki błąd – stwierdził Tomasz Wichniarek, dyrektor sportowy Widzewa.
Trener Janusz Niedźwiedź błędów w tym przypadku nie dostrzega. Odniósł się do sytuacji z Czubakiem. – Przychodząc dwa lata temu do Widzewa dostałem informacje na jego temat i widziałem, jak wyglądał w poprzednim sezonie. Szukaliśmy napastnika i musieliśmy szybko podejmować decyzję. Nasza sytuacja była wtedy gorzej niż dramatyczna, bo trenowaliśmy tylko w dwunastu i musieliśmy szybko ocenić tę grupę – zaczął. – Wiedząc, jak chcę grać i wiedząc, jakie Czubak ma plusy i minusy, zapadła szybko decyzja. Wiedzieliśmy, że on ma coś w sobie, że potrafi znaleźć się w polu karnym, ale wiedzieliśmy też, że miał problemy zdrowotne w poprzednim sezonie, a gdy już po moim przyjściu zaczęliśmy proces treningowy, on miał mocne naderwanie i wypadł z tego procesu.
I dodał: – Teraz można mówić, że to był błąd, bo strzela bramki, ale decyzję podejmowaliśmy wtedy, w tamtej sytuacji.
Niedźwiedź powtórzył jeszcze później, że nie było czasu, by oceniać Czubaka, a decyzję trzeba było podejmować szybko. Nie pasuje to trochę do tego, że w kadrze było wtedy bardzo mało piłkarzy (dwunastu), a młodzieżowiec z ataku miał jeszcze roczny kontrakt z klubem i do niczego się nie śpieszyło. W tamtym oknie transferowym Widzew z napastników sprowadził Bartosza Guzdka (zakontraktował go już pół roku wcześniej) oraz Mattię Montiniego, który trafił do Łodzi dopiero pod koniec sierpnia.
Po odejściu z Widzewa, jak wspominaliśmy, Czubak od razu podpisał kontrakt z Arką Gdynia i już kilka dni później strzelił dla nowego klubu zwycięskiego gola. W następnym spotkaniu dołożył kolejną i pomógł Arce w pokonaniu Widzewa. To samo zrobił w rewanżu na wiosnę. Od dwóch sezonów nie miał też żadnej poważnej kontuzji. W barwach Arki w lidze rozegrał 64 mecze. I zaraz najpewniej sięgnie po koronę króla strzelców.