– W tym sparingu, tak jak we dwóch wcześniejszych, były lepsze i gorsze momenty. Dla mnie ważne jest to, że goniliśmy wynik i że strzeliliśmy bramkę w samej końcówce. Zaczęliśmy dobrze, z agresją, z ważnymi odbiorami i z sytuacjami bramkowymi. Później coraz częściej gubiliśmy jednak łatwe piłki, popełnialiśmy mnóstwo niewymuszonych błędów, które napędzały naszych rywali. Po takiej sytuacji padła też bramka. To był dość przypadkowy gol, zdobyty po rykoszecie. My też szukaliśmy swoich szans, ale długo nam się to nie udawało. W naszej grze jest wiele do poprawy. Jutro wracamy do Łodzi i będziemy coraz mocniej szukać optymalnego ustawienia i świeżości – zapowiedział Kazimierz Moskal.
Czy skład wybrany przez trenera ŁKS-u można interpretować jako sygnał wskazujący, którzy zawodnicy są w tym momencie najbliżej wyjściowej jedenastki? – Nie, nie, w żadnym wypadku. Powiedziałem dziś zawodnikom przed meczem, że teraz jest ostatni moment, żeby poeksperymentować ze składem. Nie sugerowałbym się więc nazwiskami piłkarzy, których zobaczyliśmy na boisku od pierwszej minuty, zwłaszcza, że było wśród nich czterech młodzieżowców. W meczu z GKS-em Katowice zagrają ci, którzy będą w najlepszej dyspozycji w mikrocyklu poprzedzającym start ligi – podkreślił szkoleniowiec biało-czerwono-białych.
Na koniec Moskal porównał trzy dotychczasowe sparingi jego zespołu: mecze z Resovią (1:0), Stalą Rzeszów (0:1) i Stalą Mielec (1:1) – Moim zdaniem to były spotkania na podobnym poziomie. We wszystkich wyniki mogły ułożyć się różnie: z Resovią wcale nie musieliśmy wygrać, ze Stalą niekoniecznie musieliśmy przegrać; dziś skończyło się remisem, choć obie strony miały swoje sytuacje. Chciałbym, żebyśmy wygrywali w sparingach, na pewno byłoby to też ważne dla zawodników, gdybyśmy zaliczyli trzy okazałe zwycięstwa. Musimy jednak zdawać sobie sprawę z tego, że nie przyjechaliśmy tu po to, żeby skupiać się na sparingach, tylko, żeby wykonać określoną pracę. Myślę, że zrealizowaliśmy to, co sobie założyliśmy, ale wciąż mamy wiele do zrobienia. Nie może być w zespole takiego momentu, w którym uznamy, że robota wykonana, że nic więcej nie można już poprawić. Nawet rzeczy, które robimy dobrze muszą być stale powtarzane i ćwiczone tak, żeby wypracować nawyki, które pozwalają na automatyczne podejmowanie decyzji na boisku – podsumował trener ekipy z al. Unii.