-Myślę, że dzisiejszy mecz doda nam pewności siebie i motywacji. To w końcu zwycięstwo nad rywalem z Ekstraklasy – powiedział trener ŁKS-u, Kibu Vicuña po tym, jak jego zespół wyeliminował Cracovię z Fortuna Pucharu Polski.
-Jesteśmy bardzo zadowoleni. To był naprawdę trudny mecz. W pierwszej połowie Cracovia była moim zdaniem lepsza, choć nie miała zbyt wielu klarownych sytuacji. Po przerwie rywalizacja była znacznie bardziej wyrównana; czułem, że złapaliśmy pewność siebie. Drużyna bardzo dobrze dziś walczyła i grała solidnie. Bardzo ważne jest dla mnie to, że do zwycięstwa przyłożyli się piłkarze, którzy byli ostatnio kontuzjowani lub mało grali. Myślę, że dzisiejszy mecz doda nam pewności siebie i motywacji. To w końcu zwycięstwo nad rywalem z Ekstraklasy – mówił z uśmiechem Kibu Vicuña.
W czwartkowym meczu pewnym zaskoczeniem okazała się lista wykonawców rzutów karnych. Obok etatowego wykonawcy jedenastek Antonio Domingueza i doświadczonego Jakuba Tosika do piłki ustawionej na „wapnie” podszedł też 19-letni Ebenezer Kelechukwu Ibe-Torti. -Wczoraj ćwiczyliśmy rzuty karne i zapytałem chłopaków, kto chciałby strzelać. Potem ułożyliśmy listę wykonawców. Kelly od początku był na sto procent zdecydowany, że chce się na niej znaleźć. Zrobiliśmy konkurs na zasadzie „jeśli strzelisz, zostajesz”, maksymalnie do trzech karnych. Kelly trafił wszystkie trzy. Bardzo się cieszę z tego, że tak dobrze sobie poradził, bo to chłopak, który świetnie trenuje i zachowuje dyscyplinę. Dzisiaj było po nim widać pewność siebie – opowiadał o kulisach ułożenia listy wykonawców jedenastek Vicuña.
Zobacz też: Michał Probierz: “ŁKS był zdeterminowany i walczył o każdą piłkę”
Trener ŁKS-u sporo ciepłych słów poświęcił Antonio Dominguezowi. –Dla mnie to typowy lider drużyny – zarówno na boisku, jak i poza nim. Daje nam pozytywną energię, jest jak klej, który scala drużynę. Kiedy on jest na boisku, puzzle w naszej drużynie są odpowiednio poukładane – komplementował hiszpańskiego pomocnika.
Szkoleniowiec „Rycerzy Wiosny” zdradził też, że Piotr Janczukowicz doznał kontuzji mięśnia dwugłowego uda i „nie wygląda dobrze”. Dawida Arndta i Adriana Klimczaka zabrakło z kolei na boisku z powodu choroby. Obaj wrócili już jednak do treningów indywidualnych.