„W zespole jest problem, z którym nie możemy sobie poradzić” – mówi Ireneusz Mamrot.
-Zremisowaliśmy mecz, w którym przeciwnik poza dwoma akcjami, które skończyły się rzutami karnymi nie stworzył żadnej sytuacji. My mieliśmy ich bardzo dużo i sami jesteśmy sobie winni, że mecz tak się potoczył. Do momentu zdobycia bramki graliśmy dobrze, a nawet bardzo dobrze. Po czerwonej kartce dla przeciwnika zaczęliśmy grać za wolno. Mieliśmy kilka sytuacji na 2:0. Najlepszym podsumowaniem naszej gry była sytuacja, w której wychodziliśmy czterech na jednego i z trzech-czterech metrów nie wykorzystaliśmy dwustuprocentowej sytuacji. Zostaliśmy ukarani za nieskuteczność i za to, że nie było w nas parcia na to, żeby podwyższyć na dwa-trzy zero. W przerwie mocno rozmawialiśmy o tym, że musimy szybko podwyższyć wynik, żeby przeciwnik grający w dziesięciu nie miał już ochoty do gry. Mam do siebie duże pretensje za zmiany. Poza Drago Srniciem, który grał najkrócej, ale widać było, że bardzo mu zależało pozostali zawodnicy, którzy weszli na boisko (kolejno Rygaard, Klimczak i Sekulski – przyp. red.) bardzo mocno mnie zawiedli – podsumował spotkanie z GKS-em Jastrzębie szkoleniowiec biało-czerwono-białych.
Mamrot skomentował obecną sytuację swojego zespołu. -Nie ma co ukrywać, że w zespole jest jakiś problem, z którym nie możemy sobie poradzić. To jest drużyna, która już od dłuższego czasu ma problemy. Wszystko zaczęło się od jesiennej porażki z Radomiakiem i odtąd cały czas jest to samo – większe posiadanie piłki, dużo sytuacji. Jedno się nie zmienia – momenty dekoncentracji. Popełniamy bardzo dużo błędów indywidualnych i płacimy za to cenę – podkreślił.
Trener „Rycerzy Wiosny” odniósł się także do ocen dziennikarzy, którzy bardzo chwalili Dawida Arndta. – Mam wrażenie, że te oceny są spowodowane przede wszystkim tym, że Dawid obronił dziś rzut karny. To jest bardzo dużo i jestem oczywiście zadowolony z jego występu, ale nie przypominam sobie, by musiał wykazywać się w jakichkolwiek innych sytuacjach. Szkoda, że pytający zapominają, że mieliśmy dużo więcej sytuacji i że po 60 minutach powinno już było być po meczu. Skupiamy się na bramkarzu w meczu, w którym mieliśmy ogromną przewagę i dużo więcej sytuacji od rywala – powiedział.
Najbardziej znaczącą wypowiedzią Mamrota była jednak wypowiedź… najkrótsza. -Mówił Pan o problemach mentalnych drużyny; o tym, że na treningach zawodnicy wyglądają świetnie, a może pora się zastanowić, czy niektórych w ogóle stać na poziom wyższy niż ten, który aktualnie prezentują? – padło pytanie. -To dobre pytanie. Warto dłużej się nad nim pochylić – skwitował lakonicznie, acz bardzo wymownie trener ŁKS-u.