Trzy dni po meczu z Arką Gdynia, który Widzew przegrał 1:3, czerwono-biało-czerwoni zmierzą się u siebie ze Stomilem Olsztyn.
Przez pierwsze 20 minut spotkania w Gdyni widzewiacy dominowali i zdobyli gola. Potem było już gorzej. – Od początku graliśmy bardzo szybko i kombinacyjnie. Podejmowaliśmy dobre decyzje i robiliśmy to szybko – ocenia trener Widzewa Janusz Niedźwiedź. – Ale potem Arka doszła do głosu. Dlaczego? Bo jest mocnym zespołem, ale też przez nasze zachowania na boisku. Nie byliśmy konsekwentni. W kilku momentach powinniśmy utrzymać piłkę, zmienić stronę. Ale nagle wszystko przestało funkcjonować.
I kontynuuje: – Później był moment, że uspokoiliśmy grę w pierwszej połowie i wydawało się, że będzie dobrze, ale 18 sekund przed końcem pierwszej połowy straciliśmy gola. Tak bywa. Trenujemy jeszcze ze sobą zbyt krótko i zderzamy się jeszcze po raz pierwszy z pewnymi sytuacjami. Trwa proces budowy drużyny, uczymy się, jak zachować się w różnych sytuacjach. Arka złapała wiatr w żagle, a z tak dobrym zespołem, żeby wygrać, trzeba grać cały czas tak, jak my przez pierwsze 20 minut. Na koniec jednak przejęliśmy kontrolę, mieliśmy okazje: Guzdka i Nunesa. Nie było też więc tak, że Arka całkowicie nas zdominowała.
W meczu w Gdyni słabo wyglądała lewa strona Widzewa. Już w 20 minucie zejść musiał Dominik Kun, który w defensywie wspierał Radosława Gołębiowskiego. Mateusz Michalski, który zmienił kontuzjowanego Kuna, już tego nie robił. Stąd dużo akcji Arki tamtą stroną i gole. Stąd też błędy 19-letniego Gołębiowskiego. – Ale nie ma sensu zwalać winy tylko na Radka. Oczywiście przy pierwszym golu, to on dał się przeskoczyć. Potem zabrakło mu pomocy – uważa Niedźwiedź.
Kończąc wątek Kuna, który w tym sezonie spisuje się bardzo dobrze, to jest kontuzjowany i… – Wyjdzie na piątkowy trening, ale jego występ stoi pod dużym znakiem zapytania – mówi trener.
Niedźwiedź na konferencji prasowej przed meczem ze Stomilem, chciał mówić jak najmniej o spotkaniu środowym. – Ciągle wracamy do przeszłości. Do niedawna mówiliśmy o poprzednim sezonie, teraz o ostatnim meczu. Co nas obchodzi mecz z Arką? To już było, nie mamy punktów. Teraz mamy kolejne zdanie i trzeba jutro wygrać. Wróciliśmy z Gdyni o 3.30, regenerujemy się, trenujemy. Nie ma sensu mówić, kto nam strzelił gola, a kto popełnił błąd.
Dla pierwszoligowców trwa maraton gier, a Widzew jest w naprawdę trudnej sytuacji, bo ma mecze niedziela-środa-sobota i to z długą podróżą w środku. Ale trener łodzian nie narzeka.
– Cieszymy się, bo jesteśmy głodni gry i chętni udowodnienia na boisku, że mecz z Arką za nami – podkreśla.
Reklama
Stomil radzi sobie w tym sezonie fatalnie, bo przegrał wszystkie cztery mecze. – Ale to bardzo dobrze zorganizowana drużyna. Korona bardzo się męczyła, miała problem z konstruowaniem akcji, by dostać się pod pole karne. A Stomil mógł zdobyć dwie, trzy bramki. Czeka nas trudne zadanie, bo rywal będzie się bronił. Oni grają blisko siebie, trzeba będzie przebijać się przez mur.