Patryk Stępiński – Serafin Szota – Martin Kreuzriegler. To trójka stoperów w ostatnich meczach. I w ostatnich trzech spotkaniach Widzew nie stracił ani jednej bramki. Wygrał dwa mecze i jeden – w niedzielę – zremisował. Właśnie tę trójkę piłkarzy oceniliśmy najwyżej, chociaż oczywiście trzeba też doliczyć Henricha Ravasa, który już po raz szósty w tym sezonie zachował czyste konto. I w spotkaniu z Rakowem Częstochowa też zrobił co do niego należy. – Jestem trenerem ofensywnym, ale jestem też realistą i wiem, że bez dobrej gry w defensywie, bez poświęcenia w niej, nie da się nic ugrać. Będziemy dążyć do powtarzalności z tyłu. Mamy ją, ale jest też jeszcze nad czym pracować. Gra defensywna też daje nam punkty, bo przecież rozegraliśmy sześć meczów bez straty gola. Jeśli będziemy przy tym skuteczni w ataku, czego dzisiaj zabrakło, to będziemy zdobywać punkty – powiedział trener Niedźwiedź.
Stępiński to pewniak do gry w bloku defensywnym. To kapitan drużyny i chyba najbardziej zaufany człowiek trenera Janusza Niedźwiedzia. On miejsce w kadrze ma niepodważalne i na pewno go nie straci. Oczywiście wyjątkiem jest kontuzja.
Po drugiej stronie bloku defensywnego ustawiany jest Martin Kreuzriegler. Austriak potrzebował sporo czasu, by udowodnić, że jest dobrym piłkarzem, takim na miarę PKO Ekstraklasy. Ostatnio ustabilizował formę i nie zawodzi. W głosowaniu kibiców to właśnie on został uznany najlepszym piłkarzem Widzewa w meczu z Rakowem. Niedawno trener Niedźwiedź nazwał Kreuzrieglera największym odkryciem początku sezonu w PKO Ekstraklasie.
My ciut wyżej oceniliśmy Serafina Szotę, który ze środka kieruje blokiem obronnym i robi to bardzo dobrze. W niedzielę znów grał niemal bezbłędnie, ratował zespół od utraty bramki. W oczy rzuca się jego ambicja, zaangażowanie i twardość. Nie ma wątpliwości, że Szota miejsce w składzie dostał na skutek kontuzji Mateusza Żyry, który był pewniakiem do gry w środku obrony i jednym z najlepszych zawodników Widzewa na starcie sezonu. W meczu z Lechem Poznań doznał jednak urazu i nie zagrał w trzech kolejnych spotkaniach. I w trzech następnych meczach zastąpił go właśnie Szota. Żyro wrócił do pełnej sprawności i w niedzielę też zagrał, ale wszedł na boisko dopiero na ostatnie minuty. W poniedziałek kolejny mecz, tym razem z Piastem Gliwice. Sadzanie na ławce Szoty, który spisuje się tak dobrze, brzmi absurdalnie. 23-latek na pewno na to nie zasłużył.
CZYTAJ TEŻ: Piłkarz Widzewa dostał nowe życie
Niedźwiedź przyznał zresztą po meczu z Rakowem, że ma w kim wybierać. – Nawet po meczu powiedziałem jednemu zawodnikowi, że mamy kłopot bogactwa. Mateusz po kontuzji odzyskał formę i w ostatnich dniach bardzo naciskał – stwierdził i dodał do tej grupy kolejnego, piątego już stopera. – Muszę też powiedzieć, że świeżość i radość z gry odzyskał też Bożidar Czorbadżijski. Widzi, jak dobrze wygląda grupa i musi do niej doszusować.
Trener Widzewa przyznał, że w końcówce meczu z Rakowem wpuścił Żyrę, by rywalizował z wysokimi Tomasem Petraskiem i Sebastianem Musiolikiem. – Zastanawialiśmy się, czy Mateusz czy Bożidar. W podobnej sytuacji w meczu z Wartą wszedł ten drugi. Teraz zrobiliśmy tę zmianę, bo Patryk Stępiński nie byłby w stanie rywalizować z wysokimi rywalami w powietrzu – wyjaśnił.
I tak chyba trzeba do tego podejść. Na razie trójka podstawowych obrońców to Stępiński – Szota – Kreuzriegler, ale w zależności od tego, z kim Widzew będzie grał i kto wyjdzie w składzie rywali, trener będzie zmieniał skład i ustawienie. Przy takiej konkurencji, każdy poważny błąd, może jednak oznaczać, stratę miejsca w jedenastce.
Bożidar CzorbadżijskiMartin KreuzrieglerMateusz ŻyroSerafin SzotaWidzew Łódź