Z PKO Ekstraklasy jeden po drugim odeszli jej najlepsi strzelcy. Czy ostatnie się w niej Jordi Sanchez?
W środę Wisła Płock ogłosiła, że z klubu odchodzi Davo. 28-letni napastnik z Hiszpanii jest nie tylko najlepszym strzelcem drużyny z Płocka w tym sezonie, ale też PKO Ekstraklasy. Strzelił w niej 9 goli. Teraz Davo grać będzie w belgijskim klubie KAS Eupen. Podpisał z nim umowę do końca czerwca 2026 roku. Nie wiadomo, ile zarobiła na nim Wisła, ale dziennikarze piszą o około 600, 700 tysięcy euro. – Nie chcę i nie mogę mówić o konkretnych przedziałach i kwotach. Tak się umówiliśmy z belgijską stroną. Suma, którą wynegocjowaliśmy jest dla nas bardzo dobra – powiedział portalowi Weszło Paweł Magdoń, dyrektor sportowy Wisły.
CZYTAJ TEŻ: Piłkarze Widzewa na celowniku zagranicznych klubów?
Na półmetku rozgrywek zespół z Płocka znacznie się wiec osłabił, a przecież mierzy w europejskie puchary. Magdoń wytłumaczył, dlaczego. – Musimy też pamiętać o tym, jak wygląda nasza sytuacja ekonomiczna. Jesteśmy klubem, który raz na pół roku powinien sprzedać zawodnika, żeby funkcjonować na odpowiednim poziomie. Czasami zdarza się tak, że jak otrzymamy ofertę na konkretnym poziomie, to najzwyczajniej w świecie nie stać nas na jej odrzucenie. Warunki, na których odszedł Davo były narzucone przez nas i jesteśmy z nich zadowoleni – powiedział. Czyli chodziło o pieniądze. Tak samo zapewne, jak hiszpańskiemu piłkarzowi, który w Belgii zarabiać będzie więcej, niż w Polsce. Wisła sprowadziła Davo w czerwcu 2022 roku, czyli pół roku temu. Za darmo.
W PKO Ekstraklasie nie ma też już Saida Hamulicia, który w styczniu odszedł ze Stali Mielec do francuskiego Toulouse FC. Stal miała zarobić nawet 2,5 miliona euro. 22-letni napastnik, który ma paszporty Holandii oraz Bośni i Hercegowiny, zdążył w drużynie z Mielca rozegrać tylko 17 meczów i strzelić 9 goli. To drugi lider klasyfikacji strzelców PKO Ekstraklasy, który tej zimy z niej odszedł.
Czytając o transferach Davo i Hamulicia wielu kibiców Widzewa na pewno od razu pomyślało o Jordim Sanchezie. Hiszpan też trafił do polskiej ligi ostatniego lata (za darmo) i tak jak jego rodak z Wisły i Holender ze Stali zdążył sobie zrobić świetną reklamę. Do tego prezes Mateusz Dróżdż mówił, że wszyscy z Widzewa są na sprzedaż, a jeszcze klub już dostawał zapytania o Jordiego. Na razie jednak nie było oferty, którą klub zdecydowałby się przyjąć.
Hiszpan znakomicie, co podkreśla, czuje się w Łodzi i w Widzewie, ale chyba trzeba przygotować się na to, że jeśli będzie dobra propozycja dla niego i dla Widzewa, to odejdzie. – Oglądałem mecz Widzewa z Pogonią Szczecin i dwójka Bartłomiej Pawłowski – Jordi Sanchez kapitalnie współpracowała. Jeśli po tej rundzie Hiszpan nie zmieni klubu na lepszy, to na pewno wyjedzie za granicę – powiedział w Interii Łukasz Gikiewicz, były napastnik ŁKS-u, który występował w dziewięciu krajach.
I tu przechodzimy do sedna. Jak nasza rodzima ekstraklasa ma być silna, skoro jej gwiazdy odchodzą z niej po pół roku gry, albo niewiele dłużej? Bo przykładów takich odejść jest więcej, np. tej zimy Radomiaka opuścił też Maurides. Brazylijczyk za 500 tysięcy euro przeszedł do drugoligowca z Niemiec FC St Pauli. Taką kwotę Widzewowi miano oferować za Jordiego, ale klub tę propozycję odrzucił. – Takie sytuacje, jakie mamy teraz w ekstraklasie, to jest pokłosie tego, jaka jest sytuacja wielu naszych klubów, jak one są zarządzane – uważa Radosław Mroczkowski, były trener m.in. Widzewa, Sandecji Nowy Sącz i Rakowa Częstochowa. – Trzeba też brać pod uwagę, na jakich zasadach tacy zagraniczni piłkarze przychodzą do polskich klubów. Często jest to obwarowane zapisem, że gdy zgłosi się lepszy i bogatszy klub, to zawodnik będzie mógł odejść, Często to po prostu kwoty odstępnego. Inaczej taki gracz nie zgodziłby się występować w Mielcu czy Płocku. Przez kilka miesięcy się odbudowuje, strzela kilka goli i za wcześniej wpisaną kwotę odchodzi. Jego klub nie ma nic do gadania. Taka jest polityka, zgodził się na to.
CZYTAJ TEŻ: Ależ słowa o Widzewie: „Jest jak na Borussii Dortmund, jest numerem jeden”
Mroczkowski zgadza się, że takie sytuacje są dla PKO Ekstraklasy fatalne. – Odchodzą kolejni wyróżniający się piłkarze, więc siła rzeczy poziom ligi spada. Pewnie będzie kolejny zaciąg i może znów jakiemuś klubowi uda coś zarobić – dodaje. Może to być np. Jagiellonia Białystok, która narobiła wielkich długów i chce sprzedać Marca Gaula. Hiszpana kupić może za dużo, jak na polskie warunki pieniądze, dużo bogatsza Legia Warszawa.
– Takie sprzedaże i osłabianie się, to po prostu łatanie dziur i ratowanie budżetów – kontynuuje Mroczkowski. Podaje też przykład Rakowa Częstochowa, który lideruje lidze. – W ostatnim meczu w lidze w składzie było chyba tylko dwóch Polaków. I zwykle tak jest. A przecież od 5 lat w Rakowie jest akademia, pięciu młodzieżowych reprezentantów Polski. Bronić w lidze mógłby młody polski bramkarz [Kacper Trelowski], ale stawiają tam na zagranicznego bramkarza, na którym można dużo zarobić. I tak jest w polskiej piłce i tak pewnie będzie. To właśnie jej problem – uważa trener.
Na pocieszenie dla kibiców Widzewa, prezes klubu jest wielkim przeciwnikiem kwot odstępnego w kontraktach piłkarzy, więc tak łatwo nikt Jordiego nie zabierze. Ale za odpowiednie pieniądze – może.